Jadąc kiedyś samochodem słuchałem radiowej „Trójki”. Wypowiadał się akurat jakiś karateka, człowiek, który robi wiele dobrego dla młodych ludzi, poprzez sport wyciąga ich z nałogów. Opowiadał o tym, że spotkał kiedyś na swojej drodze Jerzego Grotowskiego. To niesamowite, ilu ludzi ukształtował ten jeden człowiek. Też chciałem go spotkać.
Mój tata Józef był zwiadowcą u „Bartka”, miał pseudonim „Lew”. „Bartek”, czyli Henryk Flame, był dowódcą największej w regionie grupy zbrojnej podziemia antykomunistycznego, jego oddział miał kilkuset żołnierzy. UB zlikwidowało oddział, ponad 160 żołnierzy „Bartka” zamordowano na Opolszczyźnie. Mój tata był bardzo odważny. Nauczył mnie, że trzeba żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami, nawet jeśli to oznacza trudniejsze życie, że trzeba być odważnym. To dzięki tej postawie ojca mogłem wybierać to, co mnie w życiu interesowało.
A byłem bardzo buntowniczym młodym człowiekiem. Nie takim, który wprawdzie buntował się przeciwko komunie, ale studiował, robił doktorat. Mnie wyrzucali z jednej szkoły za drugą. Jeszcze jakoś szkołę podstawową przebrnąłem, choć nie powiem, żeby nauczyciele mieli ze mną łatwo, ale potem przestałem przystawać do ram formalnej edukacji. Męczyłem się w szkole, potrzebowałem wolności. Tak szczerze trochę nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. To były lata 70., wtedy jedną z niewielu wolnych przestrzeni w Polsce była sztuka.
Mnie zafascynował teatr, który był wtedy prawdziwą oazą wolności. Jedną z teatralnych stolic Polski był wtedy Wrocław, gdzie odbywały się na przykład świetne festiwale teatrów ulicznych. Jeździłem z Bielska-Białej do Wrocławia autostopem, nie było mnie stać na nic innego. Podróż była zwykle z przesiadkami, Gliwice przechodziłem na piechotę, bo tam trudno było cokolwiek złapać.
Była połowa lat 70., kiedy zetknąłem się z Jerzym Grotowskim i Przedsięwzięciem Góra. To były działania parateatralne realizowane przez członków Teatru Laboratorium pod kierownictwem nieżyjącego już Jacka Zmysłowskiego. Oparte były w dużej mierze na improwizacji, każdy mógł w nich znaleźć swoją własną drogę, jednym z elementów były Nocne Czuwania, to wtedy obejrzałem słynne przedstawienie „Apocalypsis cum figuris”, które zupełnie wywróciło do góry nogami to, co wtedy miałem w głowie. Widziałem, co ludzie potrafią zrobić z ciałem, chciałem być taki, jak oni.
To było bardzo głębokie, duchowe przeżycie. Podkreślam, duchowe, nie religijne. Była też Droga, czyli niezwykła dwudniowa wędrówka w milczeniu pod opieką przewodników do zamku w Grodźcu koło Legnicy. Nocowało się w lesie, w niewielkich grupach, czekał już ogień rozpalony w kominku. Nawiązywało to do hinduskiej Arunaćali – Góry Płomienia, na której Grotowski kiedyś był i z którą związane były jego różne przeżycia. Sam zresztą po latach pojechałem tam z moimi współpracownikami z Klubu Gaja.
Gdyby nie Jerzy Grotowski, na pewno nie byłbym tutaj, gdzie jestem dzisiaj. W ogóle nie wiem, kim byłbym, co bym osiągnął.
Pod jego wpływem zrozumiałem, że szkoła to nie wszystko, że można się uczyć na różnych poziomach, sięgając głęboko w duchowość. Zacząłem czytać książki, o których Grotowski mówił, że są dla niego z jakichś powodów ważne. Zmieniłem się.
Zrezygnowałem z jedzenia mięsa, zgłosiłem się do bielskiego schroniska dla zwierząt, jako wolontariusz, to miejsce wtedy nazywane było ochronką.
To pod wpływem Grotowskiego ja, osoba mająca tyle problemów z formalną edukacją, zacząłem sięgać po książki z drugiego obiegu, m.in. po Czesława Miłosza, którego uważam dzisiaj za jednego ze swoich najważniejszych nauczycieli. Tak, to nie jest pomyłka, nie trzeba kogoś znać, by uważać go za swojego nauczyciela. Cały czas związany byłem z Teatrem Laboratorium, założyliśmy też w Bielsku-Białej Teatr Pantomina, z którym przygotowaliśmy kilka premier. Zainteresowałem się także jogą, nie tylko sam ją uprawiałem, ale też zacząłem jej uczyć. Wszystko mnie inspirowało, kształtowało, mnie, bardzo niegrzecznego i buntowniczego człowieka. Pewno to wszystko mnie uratowało.
Geniusz Grotowskiego był badany wiele razy, ale pod kątem jego wpływu na sztukę. A on był także doskonałym politykiem i społecznikiem. Jestem członkiem społeczności Ashoka, która wsparła ponad 3 tys. innowatorów społecznych na całym świecie.
Widzę, ile tutaj w Polsce jest wśród nas osób, które ukształtowały się pod wpływem Grotowskiego, których był nauczycielem dobrym i mądrym. Dobry nauczyciel nie wskazuje oczywistej ścieżki – skończ szkołę, zostań profesorem. Nie każdy musi to zrobić i Grotowski to rozumiał.
Na Islandii w szkole jeśli ktoś ma predyspozycje w jakimś kierunku, na przykład potrafi grać na pianinie czy pisać wiersze, wszyscy go wspierają, by się rozwijał. Grotowski umiał popchnąć każdego w odpowiednim dla niego kierunku.
Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także o innych ludziach, którzy byli dla was inspiracją na całe życie.
Regulamin akcji jest dostępny TUTAJ. Teksty najlepiej przysyłać za pośrednictwem naszej FORMATKI. Najciekawsze będą publikowane na łamach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach grupy Wyborcza.pl.
Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.
ZWYCIĘZCY DOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:
za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto,
za drugie miejsce – 3333 zł brutto,
za trzecie miejsce – 2000 zł brutto.
Wszystkie komentarze