Długo zastanawiałam się, czy napisać ten list. Nie dlatego, że nie chcę podzielić się swoją historią, ale dlatego, że nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie wiem, czy uda mi się oddać te wszystkie emocje, które jej towarzyszą…
Byłam pierwszym rocznikiem, który ukończył gimnazjum. Pierwszym, który spotkał się z trzyletnim liceum i zdawał nową maturę z języka polskiego. Jedną z części składowych ustnej matury była prezentacja. Temat można było wybrać samemu, co już dawało lekki powiew dorosłości. Moja kochana polonistka wspierała nas w naszych wyborach. Zawsze starała się, aby nasze prezentacje były połączone z naszymi zainteresowaniami, bo wtedy praca nad nimi będzie przyjemnością, a nie obowiązkiem – mawiała.
Pamiętam jak dziś, kiedy podzieliłam się z nią swoim pomysłem, że chciałabym podczas prezentacji maturalnej zrobić eksperyment. I ona przyjęła mój pomysł z wielkim entuzjazmem. Dodała mi skrzydeł. Temat dotyczył między innymi uchwycenia chwili w malarstwie i literaturze. Mój pomysł polegał na tym, aby spuścić rolety, zgasić światło i zrobić całkowite zaciemnienie podczas egzaminu. Wystawić na stole przedmiot i za pomocą latarki pokazać komisji, jak światło wpływa na postrzeganie przedmiotu/podmiotu w zależności od chwili padania promieni słonecznych. Na tamte czasy było to coś innowacyjnego.
Pani Ania, moja ukochana polonistka z VII LO w Szczecinie, była młodą nauczycielką, delikatnej urody, prosto po studiach. Miała modnie przystrzyżone włosy, łagodne rysy twarzy i przepiękne, brązowe oczy, w których zawsze gościł blask i zrozumienie dla drugiego człowieka. Starannie ubrana i przygotowana do lekcji. Makijaż miała podkreślający urodę, nienachalny. Paznokcie pomalowane, usta dosłownie dotknięte błyszczykiem. Dla nas, młodych gniewnych, była przykładem na to, że piękno zewnętrzne może iść w parze z pięknem wewnętrznym. Udowodniła nam, że najpiękniejszy w kobiecie jest intelekt – dowodem na to był fakt, że wszyscy chłopcy się w niej podkochiwali.
Zarażała nas wszystkich swoim entuzjazmem do języka polskiego. Chciała w nas zaszczepić pierwiastek miłości do literatury. Nienachalnie… bardzo dyskretnie. I w moim przypadku jej się to udało. Z perspektywy czasu patrzę teraz i widzę, że chciała nam przedstawić Literaturę jako paletę barw, gdzie każdy znajdzie odcień odpowiedni dla siebie… Nawet moi koledzy z klasy, u których język polski nie był numerem jeden – nagle się stawał. Potrafiła swoją skromną osobą – dosłownie i w przenośni – przenieść nas do różnych epok. Zawsze pozostawiała nam miejsce do samodzielnego myślenia, nie według klucza. Pokazywała nam, że jedno dzieło ma tyle interpretacji, co czytelników. Dawała nam przestrzeń do oddechu i świeżej myśli. Może dla tych, którzy teraz to czytają, to nic nadzwyczajnego. Ale dla mnie to było coś.
Podczas tamtego egzaminu miałam wsparcie swojej ukochanej polonistki w czymś, co było nowe, nieznane. Była przy mnie. Najpiękniejsze dla mnie w tej opowieści jest to, że Pani Ania do dziś nie wie, jak wiele dla mnie znaczy, jak wiele mi dała i jak bardzo wpłynęła na moje życie. Może kiedyś przeczyta ten list i ściśnie ją w sercu, że dla wielu z nas, jej uczniów, zawsze będzie cząstką ich historii. I to tej dobrej historii. Po prostu, po ludzku, Pani Aniu, dziękuję.
Akademia Opowieści: "Nauczyciel na całe życie"
Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także o innych ludziach, którzy byli dla was inspiracją na całe życie.
Regulamin akcji jest dostępny TUTAJ. Teksty najlepiej przysyłać za pośrednictwem naszej FORMATKI. Najciekawsze będą publikowane na łamach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach grupy Wyborcza.pl.
Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.
ZWYCIĘZCY DOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:
za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto,
za drugie miejsce – 3333 zł brutto,
za trzecie miejsce – 2000 zł brutto.
Wszystkie komentarze