Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszym konkursie?
Zapoznaj się z REGULAMINEM
Weź udział w konkursie, przyślij opowieść, wygraj nagrody! [FORMULARZ]
Mój stryj Teofil Krych (1891-1972) pochodził z „bamberskiej rodziny” kolonistów niemieckich osiedlonej w Zalasewie k. Swarzędza i utrzymującej się z uprawy roli. Miał liczne rodzeństwo, bo było ich w domu osiemnaścioro. Jak to bywało w rodzinach wielodzietnych, jako jeden z młodszych przeznaczony został do stanu kapłańskiego, co zapewniało zdobycie wykształcenia i dawało podstawy przyzwoitej egzystencji w przyszłości. Wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego i jako alumn rozpoczął w 1912 r. studia filozoficzne na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.
Wybuch I wojny światowej przerwał zarówno studia, jak i dalszą drogę do kapłaństwa, gdyż Teofil Krych jako pruski poddany zmuszony został do powrotu do Poznania. Tu wcielono go do wojska niemieckiego. Okres wojny spędził w okopach na zachodnim froncie, gdzie został ranny. Awansował do stopnia kaprala. Zdemobilizowany po zakończeniu wojny wrócił do Poznania w końcu 1918 r., by ponownie znaleźć się tym razem w Wojsku Polskim. W niedługim czasie wziął czynny udział w powstaniu wielkopolskim, walcząc w rejonie Szubina, Rynarzewa i Czarnkowa.
Przeżycia wojenne zmieniły jego dalszą drogę życiową. Po zakończeniu powstania urlopowany z wojska uzupełnił naukę, zdając w 1920 r. maturę w Gimnazjum Marii Magdaleny. Następnie pracował zawodowo i podjął studia na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. Studia ukończył w 1925 r., uzyskując tytuł magistra prawa, a w 1928 r. także magistra filozofii. Podjął aplikację sądową i po zdaniu egzaminu sędziowskiego w 1928 r. uzyskał nominację na stanowisko sędziego w Sądzie Grodzkim w Lesznie. Tam pojął za żonę Wandę Nawrocką, z którą miał dwoje dzieci: córkę Stefanię i syna Kazimierza.
Wysoka ocena pracy zawodowej Teofila Krycha sprawiła, że awansował do Sądu Okręgowego w Gnieźnie, gdzie pełnił funkcję prezesa, a w styczniu 1938 r. mianowano go na stanowisko sędziego Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Dobrze zapowiadającą się karierę sędziowską przerwał wybuch II wojny światowej. Jesienią 1939 r. rodzinę Krychów wyrzucono z dotychczasowego mieszkania, przesiedlając ją przymusowo, bez możliwości zabrania czegokolwiek, do jednego pokoju z kuchnią. Sam Teofil Krych z nakazu władz niemieckich został skierowany do pracy w niemieckim sądzie jako pomocnik tłumacza, był pod stałym nadzorem policyjnym i ciągle nakłaniano go do podpisywania volkslisty. Po kolejnych odmowach został wyrzucony z pracy i skierowany przymusowo do pracy fizycznej w pracujących na potrzeby niemieckiej armii dawnych Zakładach H. Cegielskiego. Tam dotrwał do końca wojny. Przypłacił to utratą zdrowia, gdyż był człowiekiem niewysokim, wątłym, zupełnie odwykłym od ciężkiej pracy fizycznej.
Dwóch braci Teofila Krycha zginęło w obozie koncentracyjnym w Dachau. Mimo licznych prób nacisku i represji ze strony niemieckich władz okupacyjnych cała rodzina Krychów trwała przy polskości. Zaraz po zakończeniu działań wojennych w Poznaniu Teofil zabezpieczał i ochraniał wraz z przedwojennymi pracownikami administracji sądowej gmach sądu przy ulicy Młyńskiej. Nie mógł wrócić do dawnego przedwojennego mieszkania po ucieczce niemieckiego lokatora, bo zajęły go „wojska sojusznicze”.
Od lipca 1945 r. jako sędzia apelacyjny został ponownie oddelegowany na stanowisku kierownika ekipy do organizowania polskiego sądownictwa na ziemiach lubuskiej i gorzowskiej. Pamiętam z jego opowieści, że gdy zgłosił się do ówczesnego komendanta radzieckiego garnizonu w Gorzowie, ten przyjął go w towarzystwie Niemca – tymczasowego niemieckiego burmistrza – i odmówił jakiejkolwiek pomocy, grożąc aresztowaniem w wypadku pozostania w Gorzowie. Stryj nieznający rosyjskiego, ale władający biegle niemieckim i znający mentalność Niemców, uciekł się do fortelu. Po niemiecku, którego nie znał Rosjanin, zwymyślał niemieckiego burmistrza i zagroził mu karnymi konsekwencjami ze strony Polaków w przypadku odmowy wskazania byłych gmachów sądowych i ich rozgrabienia. To poskutkowało na tyle, że polska ekipa organizująca sądownictwo mogła rozpocząć działalność organizacyjną mimo niechęci komendanta rosyjskiego garnizonu. Znając łagodną naturę stryja, wyobrażam sobie, ile samozaparcia i determinacji musiało go kosztować takie wystąpienie. Pewnego rodzaju zemstą rosyjskiego komendanta było udostępnienie Teofilowi Krychowi – już jako przedstawicielowi tworzonego polskiego sądownictwa – mieszkania zajmowanego wcześniej przez rosyjskiego oficera, ale wyczyszczonego ze wszystkich mebli i sprzętów domowych.
Po wykonaniu powierzonego mu przez Ministerstwo Sprawiedliwości zadania zorganizowania sądów w Gorzowie i Zielonej Górze Teofil Krych pozostał na stałe w Gorzowie, gdzie ściągnął też rodzinę, pełniąc do 1950 r. funkcję prezesa Sądu Okręgowego w Gorzowie. Po reorganizacji sądownictwa jako przedwojenny sędzia niepoddający się nowym porządkom, mimo pełni zawodowych sił, przeniesiony został w stan spoczynku w 1951 r. Do końca życia pracował jako radca prawny. Stryj, człowiek niezwykle skromny, świetny prawnik cywilista, sądownik pochodzący z „bamberskiej rodziny”, tak jak większość Wielkopolan całym swym pracowitym życiem udowodnił przywiązanie do polskości i kultywowania najlepszych cech mieszkańców ziemi, na której się urodził i dla której pracował.
Akademia Opowieści. „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”
Historia Polski to nie tylko bitwy i przelana krew. To również wielki codzienny wysiłek zwykłych ludzi. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.
Każdy w polskiej rodzinie ma takiego bohatera: babcię, wujka, sąsiada. Uczyli, leczyli, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, bibliotekę na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi i pracowitości.
Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.
Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.
Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości na nie więcej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 30 września 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem formatki dostępnej na stronie internetowej.
Najciekawsze teksty będą publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”; „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl.
Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 wyróżnień.
Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:
za I miejsce – 5556 zł brutto;
za II miejsce – 3333 zł brutto;
za III miejsce – 2000 zł brutto.
Osoby wyróżnione dostaną roczne prenumeraty Wyborcza.pl.
Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.
Wszystkie komentarze
Dziś jeszcze bardziej docenia się ich wkład w społeczeństwo poznaniaków; nie darmo mamy tu Święto Bambrów i barwny pochód potomków pierwszych przybyszów z Bambergu.
Wiele osób w Poznaniu ma pochodzenie bamberskie; są wśród nich przedstawiciele każdej profesji, wielu pełniło funkcje publiczne, a nade wszystko ich wiedza, wysoka kultura rolnicza dźwignęła nasze wielkopolskie rolnictwo na wysokie pozycje.
Podziwiam ich asymilację w Wielkopolsce, ich wkład w kulturę, metalność, działalność społeczną oraz pracowitość, religijność i uczciwość, a także zdolności do bogacenia się własną pracą.
To dziś szczególnie rzadkie cechy; obecność Bambrów w Poznaniu i Wielkopolsce wzbogaciła nas w każdej dziedzinie i stała się pierwszym przykładem imigracji w Polsce.