Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszym konkursie?
Zapoznaj się z REGULAMINEM konkursu
Weź udział w konkursie, przyślij opowieść, wygraj nagrody! [FORMULARZ]
O życiu dziadka Władysława mówią tylko dokumenty. Jak na kogoś, kto miał liczną rodzinę i wracał z licznych wojen, to trochę dziwi, jednak tak jest. Opowieść powstaje, bo ciągle szukam w archiwach. Nie jest barwna. Jest jak te kilka dokumentów i zdjęcia – czarno-biała. Mam trzy listy, sześć zdjęć, jeden autograf. Pieczątka fotografa na dowód pobytu, odznaka na zdjęciu podpowiada datę wykonania, skany i ksero. Tylko tyle i aż tyle.
Do pierwszej wojny dziadka Władysława przygotowała armia niemiecka. Został powołany z poboru z wioski położonej w Westpreussen, nad którą w czasach Królestwa Polskiego pieczę sprawował biskup chełmiński, potem król pruski – z przerwą na Księstwo Warszawskie – i wreszcie cesarz niemiecki. Rodzina była katolicka, niezbyt zamożna, od wieków wrośnięta w okolicę, wpisana w lokalne księgi metrykalne.
Jest 1912 r., ma 20 lat i cesarz Wilhelm II upomina się o rekruta. Rekrut maszeruje do Metzu, do Lothringisches Fussartillerie-Regiment 16. Mijają dwa lata i zamiast do cywila wraz z 2. baterią wyruszył na front zachodni I wojny światowej. Musiał być na pierwszej linii, bo już we wrześniu 1914 r. widnieje na liście strat – Verlustlisten 1, Seite 324 – jako zaginiony.
Dwa lata wojny i ponownie jest na liście strat. Jest teraz kanonierem, zaginionym kanonierem: Verlustlisten 1, Seite 13092. Z zachowanego w Centralnym Archiwum Wojskowym odpisu zeszytu ewidencyjnego z 1928 r., CAW Ap 3643, wynika, że zaginięcie nie było zupełne.
Odnalazł się po drugiej stronie frontu. W lutym 1918 r. wstępuje w stopniu kaprala do armii gen. Hallera. Raczej nie dowiem się, w jakich okolicznościach nastąpiła zmiana munduru. Zakończył służbę frontową dla cesarza niemieckiego i zaczął służyć Polsce. Najpierw u Francuzów szkoli się na artylerzystę i żandarma, następnie zostaje instruktorem w szkole żandarmerii armii gen. Hallera. Ma 26 lat, jest Polakiem we Francji, w polskiej armii. Polski jeszcze nie ma.
W AKADEMII OPOWIEŚCI: Babcia Helena czeka w więzieniu na zamku w Lublinie na śmierć. Pisze do dzieci: "Takie surowe są niemieckie prawa. Ano trudno"
Ze swojej pierwszej wojny, na którą poszedł z domu w Niemczech, wraca do Polski. Najpierw są Ząbkowice. Miasto polskie tuż przy plebiscytowych terenach Śląska. Tu powstaje 11. Dywizja Piechoty z armii gen. Hallera i z jej koszar dziadek wyrusza na swoją drugą wojnę. Zeszyt ewidencyjny nie mówi nic o tych koszarach ani o tej wojnie. Tylko przydział do plutonu żandarmerii polowej każe przypuszczać wykonywanie zadań przyfrontowych. Blisko, ale nie na froncie. Dywizja bierze udział w Bitwie Warszawskiej, potem stacjonuje na wschodzie.
Wojna się skończyła, a dziadek nadal nie ma dokąd wracać. Tam, gdzie się urodził, jest Polska, ale granice wciąż są niepewne. Więc dalej służba, awans i w czerwcu 1921 r. trafia do VI Dyonu Żandarmerii we Lwowie. Reorganizacje, szkolenia, przeniesienia. Kurs we Lwowie z wynikiem dobrym. Decyzja: pozostać w wojsku. Może wtedy poznaje Tosię, bo Tosia urodziła się w Schodnicy pod Drohobyczem i jest we Lwowie. No to jak wyjechać? Znowu przeniesienie, tym razem do Lublina. Przydział do artylerii, kurs w Toruniu i powrót do żandarmerii, bo zdrowie nie do armaty. Może z tym zdrowiem nie całkiem tak źle, może to wpływ Tosi? Plutonowy Władysław podpisuje zdjęcie Tosi: Najdroższej i ukochanej, 12.06.1924. Pieczątka: Foto Hartwig. Ślub za dwa lata.
Nie ma domu, jest adres: Lublin, Obóz Zachodni, barak G. Wciąż jest tam żandarmeria, ale czym jest barak G? Dla mnie to ważne, bo tam urodzą się dzieci dziadka Władysława. Jako pierwszy mój ojciec. Nadaje mu imię Edmund, którego zapis nie zmienia się w obcych językach. Półtora roku później drugi syn, za półtora roku córka, pauza, znowu syn. Wygląda to na stabilizację, ale wciąż nie ma domu. Lublin rośnie, jest sztab Okręgu Korpusu II, przybywa kadry wojskowej. Panuje optymizm i modernizm.
Na północnym zachodzie za miastem są nieurodzajne górki, które zwą się Czechowem. Zostaną rozparcelowane, a małe działki kupią członkowie spółdzielni legionistów, wojskowych i urzędników państwowych. Zawodowy sierżant z żoną i czwórką dzieci zaciąga kredyt i buduje dom. W księgach jako współwładające wpisane dzieci. Przezorność? Nie ma w nim wody i nie ma kanalizacji, ale jest ogród. Na zachodnim skraju dziadek zasadzi orzech włoski. Tosia za 20 lat będzie wysyłała orzechy Edmundowi.
Za płotem jest poligon i będzie jeszcze w roku 1966, w roku Tysiąclecia Państwa Polskiego. Na razie jest rok 1935. Przede mną dwa zdjęcia z komunii. Dzieci, dorośli, dywan. Wśród dzieci mój ojciec w marynarskim ubranku. Na drugim zdjęciu komunia jego młodszego brata, to on zetnie orzech dziadka. Na obu ten sam ksiądz i młody mężczyzna ubrany w ten sam garnitur.
W AKADEMII OPOWIEŚCI: Choć od Marca '68 minęło 50 lat, on wciąż jest dla mnie najważniejszym symbolem oporu wobec zła
Kolejne zdjęcie z przyjęcia. Biały obrus, suto zastawiony stół, przy nim oficerowie, z tyłu niższe szarże. To kadra Wojskowego Więzienia Śledczego w Lublinie przy ul. Świętoduskiej. Wśród stojących dziadek Władysław, poważny i nieco tatusiowaty. Medal za wojnę 1918-20 i Medal Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości. Na ścianie portrety Mościckiego i Piłsudskiego.
Przedostatnie zdjęcie: Władysław, Tosia, rodzice Tosi, najstarszy syn i starsza nieco nieznana dziewczynka. To może być rok 1937, wizyta we Lwowie. Dziadek ma 45 lat, zbudował dom i zasadził drzewo. Ma trzech synów i córkę.
Na swoją trzecią wojnę idzie we wrześniu 1939 r. z Wojskowym Więzieniem Śledczym. Ewakuacja więzienia na wschód. Minęły trzy miesiące i nocą w grudniu pojawił się za oknem. Nie był w najlepszym stanie, ale wrócił ze swojej trzeciej wojny.
Pomiędzy grudniem 1939 r. a 1941 r. niejasny przekaz rodzinny mówi o konspiracji. To możliwe, ale potwierdzenia brak. Kopię starego maszynopisu z odręcznymi uwagami ktoś wrzucił w 1990 r. do skrzynki pocztowej po sąsiedzku na Czechowie. Opisane jest tam aresztowanie kilkunastu mężczyzn z osiedla w 1940 r. i wojenne dzieje osiedla. Donos agenta gestapo wskazuje na 1941 r. Dziadka aresztowano. W więzieniu na Zamku były kanonier cesarskiej armii Niemiec i podoficer zawodowego Wojska Polskiego powiedział, że jest ślusarzem.
W AKADEMII OPOWIEŚCI: Dziadek Antoni z Łodzi był człowiekiem, który musiał działać. Hodował kwiaty, gasił pożary i robił rewolucję
Ostatnie zdjęcie, właściwie trzy małe. Trudno go poznać. Nie, nie wygląda źle, jest tylko szczuplejszy, wyprężony niczym rekrut, broda uniesiona, patrzy wprost przed siebie. Napis: Pole, 19446, KL Auschwitz. Jest 30 lipca 1941 r., ma 49 lat. W pociętych przez cenzurę obozową listach z sierpnia i listopada uspokaja żonę, radzi sprzedać jego ubranie i rower, kupić ziemniaki i opał. Prosi o kilka marek i skarpety. Jest zdrowy. W kolejnym pisze, że pieniądze doszły, ale paczka jeszcze nie. Sąsiad z osiedla Ł. raczej nie wróci. Adres: Auschwitz, Heftling 19466, Block 8, Stube 4, Postamt 2.
Naprzeciw bloku 8, po drugiej stronie obozowej uliczki, jest blok 19. To szpital. Dziadek trafia tam 9 stycznia 1942 r., co odnotowano w zeszycie blokowego bloku 8. W bloku 19 na parterze Helmut Vetter eksperymentuje z zastrzykami z fenolu i benzyny. Dwa dni później wystawiono akt zgonu: 9 stycznia 1942 o godz. 08.30 serce – schloserr Wladislaw Porowski – nie wytrzymało. Pod aktem pieczątka: Grabner, drugi podpis odręczny nieczytelny. Z ostatniej cywilnej wojny dziadek nie wrócił.
W 1942 r. do bauera w Bawarii zostaje wysłany syn Edmund, ma 15 lat. Pozna Marysię. Wróci po swojej pierwszej wojnie w 1946 r. z dwoma widelcami Wuja Sama. Maxa Grabnera powieszono w styczniu 1948 r. w Krakowie, w czerwcu 1948 r. Marysia w Lublinie urodzi córkę, pierwszą wnuczkę dziadka, córkę jego najstarszego syna, mojego ojca. „Kurier Lubelski” z sylwestra 1948 r. napisze: Na Wieży Krakowskiej pełni służbę strażak Edmund Porowski. Ma 21 lat, za 25 wybuduje dom i posadzi orzech włoski.
W lutym 1949 r. w więzieniu Landsberg powieszą Helmuta Vettera, w październiku urodzi się pierwszy wnuk dziadka Władysława, syn jego najstarszego syna, mój starszy brat. Będzie w wojsku, ale nie pójdzie na wojnę. Nie musi. Przy swoim domu posadzi brzozę. Za moim domem rośnie orzech włoski. Byłem w wojsku, nie byłem na wojnie. Nie musiałem. Sadzę dęby.
***
Konkurs dla Czytelników
Akademia Opowieści. „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”
Historia Polski to nie tylko bitwy i przelana krew. To również wielki codzienny wysiłek zwykłych ludzi. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.
Każdy w polskiej rodzinie ma takiego bohatera: babcię, wujka, sąsiada. Uczyli, leczyli, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, bibliotekę na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi i pracowitości.
Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.
Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.
Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości na nie więcej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 15 sierpnia 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem formatki dostępnej na stronie internetowej.
Najciekawsze teksty będą publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”; „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl.
Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 wyróżnień.
Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:
za I miejsce – 5556 zł brutto;
za II miejsce – 3333 zł brutto;
za III miejsce – 2000 zł brutto.
Osoby wyróżnione dostaną roczne prenumeraty Wyborcza.pl.
Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.
Wszystkie komentarze