Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszym konkursie?
Zapoznaj się z REGULAMINEM konkursu
Weź udział w konkursie, przyślij opowieść, wygraj nagrody! [FORMULARZ]
Mieczysław Hrehorów urodził się w 1924 r. na kresach II Rzeczpospolitej w Złoczowie. Do Częstochowy przyjechał z rodziną w 1945 r. Jako student Wyższej Szkoły Administracyjno-Handlowej (pierwsza wyższa uczelnia w mieście, potem zlikwidowana) zakładał AZS, przyczynił się do powstania „Budowlanych”, współorganizował Harcerski Klub Sportowy „Żubr”. A basen na Sobieskiego budował pod jeszcze innym szyldem. Jednak zanim nam opowie o tej ostatniej inwestycji, musimy przypomnieć historię tego miejsca.
Prawdopodobnie historia basenu przy ul. Sobieskiego ma już około stu lat. Zaledwie kilka mniej niż budynek, z którym przez ten cały czas była nierozłącznie związana. Olbrzymi i wytworny Dom Księcia w Częstochowie wystawił w latach 1912-13 książę Michał Aleksandrowicz Romanow, brat cara. Owiane legendą są motywacje, które kierowały arystokratą, a głównym powodem miała być nieakceptowana przez rodzinę miłość do rozwódki Natalii Szeremietiewskiej. To za sprawą potajemnego małżeństwa z tą damą carewicz otrzymał zakaz powrotu na dwór, a co za tym idzie miał m.in. w Częstochowie stworzyć sobie dom. Niedługo jednak cieszył się rezydencją (życiem niewiele dłużej; bolszewicy zabili go w 1918 r.), bo już w pierwszych dniach I wojny światowej budynek przejęła armia niemiecka. W 1918 r. zakwaterowano tu kadrę częstochowskiej 7. Dywizji Piechoty i najprawdopodobniej właśnie wówczas powstał w rozległym parku – bo sięgającym aż do dzisiejszego szkoły nr 9 przy ul. Sobieskiego – basen. Trudno powiedzieć, czy miał on początkowo charakter zbiornika przeciwpożarowego, czy też można go było nazwać pływackim. Z relacji nieżyjącego już dziennikarza i działacza społecznego Andrzeja Grądmana, mieszkającego w Domu Księcia jako dziecko jednego z oficerów, wynika, że w okresie międzywojennym dzieciaki „wojskowe” zażywały w tym basenie kąpieli. W gorące dni plażowano tu całymi rodzinami. Nie było to jednak miejsce publiczne, a przeznaczone raczej na potrzeby rodzin z Domu Księcia.
W okresie okupacji hitlerowskiej Dom Księcia początkowo zajmowały rodziny dotychczasowych lokatorów i przesiedleńcy z poznańskiego, a ostatecznie po ich wysiedleniu całość zajął Wehrmacht. Urządził tu lazaret i hotel dla wojskowych. Z tego okresu pochodzą zdjęcia przedstawiające młodych Niemców kąpiących się w basenie. Przy tej okazji warto nadmienić, że żołnierze niemieccy mieli szczególną inklinację do tworzenia basenów. Historyk Rakowa Roman Sitkowski mówi, że stacjonująca w Pałacyku Hantkego jednostka przeciwlotnicza nakazała żydowskim więźniom wykopać nieckę, która w późniejszych latach posłużyła do stworzenia dzisiejszej krytej pływalni.
Po zakończeniu wojny Dom Księcia przejęła administracja komunalna, choć nad częścią pieczę ma wojsko (przez lata funkcjonować tu będzie kasyno oficerskie). W latach 50. basen przy ul. Sobieskiego prawdopodobnie jest dostępny dla ogółu częstochowian, ale raczej nie jest to miejsce szczególnie przyciągające. W 1964 r. wojsko przekazuje podupadłą pływalnię prężnemu Towarzystwu Krzewienia Kultury Fizycznej „Ognisko”. I tu dochodzimy do opowieści Mieczysława Hrehorowa.
PRZECZYTAJ TAKŻE: O OŚRODKU "BRAMA GRODZKA - TEATR NN"
„Ognisko” powstało w 1957 r. jako jedno z pierwszych TKKF-ów w kraju, z inicjatywy zapaleńców i miłośników aktywności ruchowej we wszelkich jej odmianach. W latach powojennej biedy, w której łatwiej było o boisko niż piłkę, każda tego typu inicjatywa powodowała wielkie zainteresowanie młodzieży.
– Basen przejęliśmy w opłakanym stanie. Niecka była uszkodzona i niebezpieczna dla pływaków. Mała i płytka. Przebieralnie i budynki magazynowe – zrujnowane – wspomina Mieczysław Hrehorów, jeden z twórców TKKF. Był już wtedy znaną postacią w częstochowskim środowisku sportowym, choćby z racji zakładania AZS Częstochowa.
„Ognisko” skupiało działaczy, którym przede wszystkim chciało się zmieniać rzeczywistość miasta. Poza tym byli to ludzie młodzi, ale w tamtym czasie pełniący już ważne funkcje. Nic więc dziwnego, że w ramach prac społecznych i wypracowanych przez różne zakłady nadzwyczajnych środków finansowych rozpoczęto budowę nowej pływalni, a właściwie kompleksu basenowego.
Zanim powstały pierwsze zabudowania i wbito pierwszą łopatę w dno nowego basenu, „Ognisko” zbudowało wokół kompleksu szereg urządzeń sportowych, które o każdej porze roku skupiały mnóstwo sportowców w różnym wieku. – Zimą było lodowisko z sekcją jazdy figurowej i tańcami na lodzie oraz oczywiście jazdy szybkiej – wspomina Mieczysław Hrehorów. – W ciepłe miesiące gry zespołowe, zabawy sportowe i pływalnia.
Pan Mieczysław przyznaje, że oczkiem w głowie była pływalnia, która w ciągu kilku lat stała się nie tylko jednym z niewielu miejsc w Częstochowie, gdzie można było zażyć kąpieli w upalne dni, ale także zapleczem dla działań „Ogniska”, którego liczne sekcje trudno wymienić (np. także boks i karate).
Dla Mieczysława Hrehorowa nie bez znaczenia dla wizji tworzenia basenu była pasja jego żony Krystyny: – Świetnie pływała, jest instruktorem i ratownikiem pływackim – opowiada. – Zresztą jedno z naszych pierwszych spotkań miało właśnie miejsce nad wodą. Zwróciłem wówczas uwagę na wyjątkowo piękną i wysportowaną dziewczynę...
Dobre lata pływalnia przy ul. Sobieskiego ma już za sobą: od lat jest zamknięta. Pozostałością po pomyśle zagospodarowania ogrodu przy Domu Księcia przez TKKF „Ognisko” jest za to lodowisko MOSiR.
***
Akademia Opowieści. „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”
Historia Polski to nie tylko dzieje wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy nie zginęli na wojnie. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.
Każdy w polskiej rodzinie, wsi, miasteczku i mieście ma takiego bohatera: babcię, dziadka, nauczyciela, przyszywanego wujka, sąsiada. Jednych znaliśmy osobiście, innych – ze słyszenia. Opowiada się o nich anegdoty, wspomina ich z podziwem i sympatią.
Byli prawnikami, konstruktorami, nauczycielami, bywało też, że nie mieli żadnego zawodu. Uczyli, leczyli, tworzyli, wychowywali dzieci, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, biblioteki na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi, pracowitości.
Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.
Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.
Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości o objętości nie większej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 15 sierpnia 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem NASZEGO FORMULARZA.
Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”, „Magazynu Świątecznego”, „Dużego Formatu”, oraz w wydaniach lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 osób wyróżnionych rocznymi prenumeratami Wyborcza.pl. Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.
Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:
* za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto,
* za drugie miejsce w wysokości 3333 zł brutto,
* za trzecie miejsce w wysokości 2000 zł brutto.
Wszystkie komentarze
A nie Szeremietiewej ?