* O co chodzi w Akademii Opowieści?
* Wyślij zgłoszenie konkursowe
* Zapoznaj się z REGULAMINEM
Anna Nakielska-Kowalska: Podchwytliwe pytanie (śmiech). Mogę wskazać więcej niż jedną osobę?
– Z pewnością mój mąż. Jest najważniejszy, od czasu, kiedy się poznaliśmy. W dzieciństwie najważniejszą osobą była babcia Ania. Wyznawała wartości, którymi nasiąkałam, wciąż są dla mnie ważne. Wyrozumiałość, otwartość na drugiego człowieka, pracowitość, tolerancyjność. Babcia nigdy nie była zacietrzewiona religijnie, nie potępiała ludzi myślących inaczej. Nie miała wysokiego wykształcenia, zarabiała na życie myciem schodów. Przyszło jej żyć w ciężkich czasach, ale zachowała niezależność intelektualną.
– To, że ludzi nie powinno się szufladkować i warto zawsze patrzeć na świat szerzej. Muszę też wymienić mamę, Irenę. Ma duży dystans do siebie. No i mąż.
– Na pewno tym, że mnie kocha (śmiech). Hilary, tak ma na imię, to człowiek o wielkiej wrażliwości. Robi piękne zdjęcia. Kiedyś chciał być zawodowym fotografem, nigdy się to nie udało. Nie zabił w sobie tej pasji, fotografuje amatorsko, wyraża w ten sposób swoje usposobienie. Ma trzecie oko, widzi to, co dla mnie jest niedostrzegalne. Kocham go za cierpliwość, mądrość, że znosi mój styl pracy. Często poświęcam się jej kilkanaście godzin dziennie, nie ma mi tego za złe. Bez niego nie przetrwałabym najtrudniejszych momentów w życiu. To najlepszy przyjaciel.
– Ludzie nie żyją tak długo, jak my się znamy (śmiech). Często myślimy i mówimy to samo.
– A widzi pani, jestem z zasady bardzo skryta, nie lubię mówić o sobie. Ale z babci, mamy i męża jestem dumna. Może dlatego tak łatwo mi to przychodzi.
– Tak. Wychowywałam się w wielopokoleniowej rodzinie. W związku z tym często siadaliśmy przy wspólnym stole. Obiady i kawy były przez nas wręcz celebrowane. Rozmawialiśmy o przeszłości, przodkach, wydarzeniach mniej czy bardziej bolesnych. Pojawiała się w tych opowieściach I wojna światowa, głód, skomplikowane międzywojnie i trudne ludzkie relacje.
– Nie, moje miasto rodzinne to Nowe nad Wisłą. Tygiel kulturowy. Polacy, Żydzi, Niemcy, katolicy, protestanci, mennonici. To niewielkie miasto, a mieściło tak wiele kultur. Stąd też ekumeniczność w mojej rodzinie. Babcia wychowywała się z rówieśnikami różnych wyznań, naturalna była dla niej otwartość. Przejęła w naszej rodzinie rolę kronikarza. Opowiadała o swoich doświadczeniach wojennych. Przez nią mam też sentyment do okresu międzywojennego.
– Marzyłam o medycynie sądowej. Jednak biologia nie była moją mocną stroną, przejawiałam zdolności humanistyczne. Stąd wybrałam filologię polską.
– 26 lat.
– Nie lubię mówić o sobie. Co innego literatura, o niej mogę opowiadać godzinami. Miałam marzenie, które spełniłam dzięki szóstce. W telewizji pokazywali serial dokumentalny o arcydziełach i wielkich pisarzach. Przedstawili zajęcia z literatury, podczas których profesor siedział przy wielkim stole z grupką uczniów. Przez pół roku rozmawiali o mojej ukochanej „Czarodziejskiej górze” Tomasza Manna. Pomyślałam, że to ideał rozmawiania o literaturze dla mnie. Przez bardzo długi czas chciałam zrobić coś takiego u siebie w szkole. Miałam fajne, ale liczne klasy. Mój głód rekompensowałam kółkiem polonistycznym, ale to wciąż nie było to, o co mi chodziło.
– Stworzyliśmy klasy interdyscyplinarne, dzięki którym rozszerzenia można uczyć w małych grupach. Możemy usiąść przy stole i w grupie maksymalnie 15 osób opowiadać o literaturze, mniej lub bardziej udolnie. Bywają zajęcia inspirujące, a wszystkie opierają się tylko na słowach.
– Pierwszy rocznik, który uczyłam, lubił eksperymentować w literaturze. Przeżywali Witolda Gombrowicza, z którym się identyfikowali, a nawet zaczęli nim mówić. Uwielbiali absurd i nonsens. Przez swoje dociekanie nie mogli znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania. To takie niespokojne duchy, poszukują swojego miejsca i niestandardowych rozwiązań. Kiedyś będą mieli wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia światu.
– To, że nie mogą do końca zdiagnozować świata.
– Nie lubią pisać wypracowań. Kiedyś napisanie eseju czy rozprawki na siedem stron wydawało się oczywistością. Teraz komunikują się w nowoczesny sposób, bez ładu, składu i ciągu.
– Istnieje blokada między językiem mówionym a pisanym. Ich opowieści ustne są uporządkowane i sensowne. Niestety, z pisaniem idzie gorzej.
– Szkoła wymusza relacje społeczne. Mogę usiąść przed kimś, spojrzeć w oczy, porozmawiać. Takie doświadczenie otwiera na relacje międzyludzkie. Dzieci muszą brać odpowiedzialność za swoją mimikę czy ton głosu. W ten sposób uczą się opowiadać.
– Za brak zahamowań i unikanie fałszywych autorytetów. Bywa, że nie respektują czyjejś przestrzeni. To jest codzienność. Każdy chce być ważny, nie sprzyja to jednak wysłuchiwaniu się nawzajem. Moi uczniowie lubią prawdę w słowie, ale także w relacjach społecznych. Chcą, by ich wypowiedzi były spójne. Mają potencjał twórczy i akceptują inność.
Anna Nakielska-Kowalska – nauczycielka języka polskiego od lat wielu, od czterech – doradca metodyczny. Pracuje w VI Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy. Aktywistka czytania i nauczania literatury.
Konkurs z nagrodami
Kim jest najważniejszy człowiek w twoim życiu?
Stałeś się dzięki niemu lepszy, mądrzejszy, bardziej wartościowy. Kim on jest, co dla ciebie znaczy?
Opowiedz nam o nim, razem napiszmy jego historię. Może to właśnie twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. Daj mu szansę, zasługuje na to.
Serwis: Akademia Opowieści
Prace do 8 tys. znaków przyjmujemy do 31 marca 2017 r. I nagroda będzie miała wartość 5 tys. zł, II – 3 tys. zł, III – 2 tys. zł
Wszystkie komentarze