* O co chodzi w Akademii Opowieści?
* Wyślij zgłoszenie konkursowe
* Zapoznaj się z REGULAMINEM
Moje życie zawodowe rapera składa się z dwóch części. Pierwsza to próbowanie i powątpiewanie, czy z tego da się w ogóle żyć. Druga część to pierwsze wyjazdy, zarobki i takie poczucie poradzenia sobie w życiu. Pamiętam, jak po maturze powiedziałem mamie, że będę raperem. I ona to zaakceptowała. Oczywiście zastanawiała się, czy chleb jakiś z tego upiekę, ale zawsze mówiła: „Zostań, synku, tym raperem, jeśli tego chcesz”.
Mama była nauczycielką języka polskiego w liceum na Ursynowie. Nigdy mnie nie wpychała w sytuacje typu: musisz zostać lekarzem albo nauczycielem, bo inaczej to się świat zawali. Przez rok czy dwa byliśmy w jednej szkole, chociaż mama mnie nie uczyła, żeby nie było podejrzeń o faworyzowanie. Zresztą ja byłem największym ancymonem w szkole, któremu nawet mama nauczycielka nie poprawiała opinii. Najpierw fascynowałem się punk rockiem, chodziłem w spodniach poplamionych bielinką i miałem irokeza na głowie. A potem zaczęły się skateboarding, hip-hop, kolorowe ciuchy, szerokie spodnie, przez które wołali za mną: „Ten to się chyba zesrał”. A mama i tak była tolerancyjna. Nigdy mi nie zwracała uwagi, jak powinienem wyglądać. Wiedziała, że dzieciaki są różne i każdy chce jakoś zaznaczyć swoją indywidualność.
Do dziś spotykam na ulicy obcych ludzi, którzy mnie zaczepiają i mówią: „Vienio, ty może mnie nie znasz, ale twoja mama mnie uczyła polskiego. Podziękuj jej, bo była wspaniałą nauczycielką”. No to miło mi się robi, że nie była jakąś zołzą i dobrze ją ludzie wspominają.
Dzięki mamie i tacie, bo traktuję ich jako jeden organizm, ja dostałem wszystko, co mogę teraz oddać innym. Oni mi dali wolność wyboru i taką samodzielność w myśleniu. Dzięki rodzicom poznałem różne rzeczy i też dzięki nim sam później inne odkrywałem. Moi rodzice nie są bardzo religijni, ale zawsze mówili, że mogę sobie pójść w dowolną stronę, poszukać doktryny religijnej tam, gdzie będzie mi pasować. Dzięki tej wolności zacząłem czytać książki naukowe, teologiczne, poznałem różne filozofie, dotarłem do Buddy.
To, co się z domu wynosi, to są też konteksty, linki, które prowadzą do różnych przemyśleń. Tata był internowany w czasach „Solidarności”. Miałem taki wzorzec, że mój ojciec walczy z systemem komunistycznym. Siedział, nie było go w domu, a ja w tym czasie czytałem broszury solidarnościowe, które były pochowane w jego łóżku.
Mama dbała, żebym poznał cały kanon kultury, literatury, filmu. Jak pod koniec lat 80. w telewizji puszczali „Dekalog” Kieślowskiego, to ja wtedy oglądałem każdy odcinek. I rodzicom nie przeszkadzało, że były tam i sceny brutalne, i seks. Ja miałem wręcz w domu obowiązek, żeby obejrzeć wszystko. Bo rodzice wiedzieli, że to jest film, który zmusza do myślenia, dlatego nadaje się dla młodego człowieka.
A ja byłem dzieciakiem zbuntowanym. Jak dorastałem, to mnie zwyczajnie rodzina irytowała, ograniczałem te kontakty do minimum. Ale to są klasyczne cierpienia młodego Wertera, które mijają z wiekiem. Im jestem starszy, tym wyraźniej widzę, że od tego korzenia rodzinnego nie da się uciec. Patrzę na znajomych, którzy nie potrafią utrzymać związków. Zwykle okazuje się, że sami pochodzą z rozbitych rodzin i tego nie przepracowali. To jest jak program zapisany na dysku twardym, który determinuje pracę całego komputera. Jak ja założę rodzinę, to pewnie będzie ona połączeniem tego, co ja dostałem w domu, i tego, co dostała moja narzeczona.
Jak człowiek był młody, to się denerwował, że mama każe wracać wcześnie do domu, gdy wszyscy koledzy zostają do rana. Albo że rodzice butów fajnych nie kupią. Jak jesteś dorosły, masz inne oczekiwania. Chciałbyś, żeby rodzice cię spytali o coś, co ci siedzi w głowie, a oni się spytają tylko, czy rachunki zapłaciłeś. I to wszystko trzeba okiełznać, zaakceptować, że w rodzinie każdy jest inny, pozbyć się roszczeń.
Mój tata zawsze sam wszystko robił, dom wybudował. I zawsze wybierał najbrzydsze, najbardziej porowate i szare kafelki. Mówię: „Dlaczego kupujesz te kafelki? Przecież ta łazienka od razu będzie wyglądać na brudną. Czemu nie możesz białych kupić? To jest najprostszy patent, żeby było ładnie i schludnie”. A tata na to: „Nie, te muszą być”. I nie da się go przegadać.
Ja wolę zatrudnić architekta, który mi zrobi mieszkanie. Nie na każdej rzeczy człowiek się zna, więc trzeba się wspierać kimś z odpowiednią wiedzą. Tata budował dom i wychodziło tak, że drzwi się otwierały i zasłaniały kontakt. Przecież musi być jakaś logika, że jak otwierasz drzwi, to masz włącznik pod ręką. Ale tata robił po swojemu. I nie mówił mi, że tu mi pomoże, tu zrobi. „Jak chcesz zatrudnić architekta, to tak zrób”.
Teraz rodzice będą się przeprowadzać. Doradzam im, żeby zatrudnili specjalistę. Może skorzystają. A może tata znowu położy te szarobure kafelki.
Konkurs z nagrodami
Kim jest najważniejszy człowiek w twoim życiu?
Stałeś się dzięki niemu lepszy, mądrzejszy, bardziej wartościowy. Kim on jest, co dla ciebie znaczy?
Opowiedz nam o nim, razem napiszmy jego historię. Może to właśnie twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. Daj mu szansę, zasługuje na to.
Serwis: Akademia Opowieści
Prace do 8 tys. znaków przyjmujemy do 31 marca 2017 r. I nagroda będzie miała wartość 5 tys. zł, II – 3 tys. zł, III – 2 tys. zł
Wszystkie komentarze