* O co chodzi w Akademii Opowieści?
* Wyślij zgłoszenie konkursowe
* Zapoznaj się z regulaminem
Oktawian Zagórski, 28 lat: – Zdziwiło cię, że Michael Jackson jest najważniejszą osobą w moim życiu? To może dziwić, skoro codziennie na moje zajęcia ZumbaFitness przychodzą dziesiątki, w sumie setki osób. Dziewczyn. W każdy piątek o dziewiętnastej, od trzech lat, na darmową lekcję na warszawskim Żoliborzu przychodzi około trzystu osób. Również 25 grudnia albo w Wielki Piątek. Jestem stale otoczony ludźmi, a jednocześnie całe życie niemal wszystko robię sam, jestem głównie sam ze sobą. Myślę, że Jackson też tak miał.
Pierwszy raz zaśpiewałem na scenie, jak miałem cztery lata. Rodzinny Reszel, dom kultury, święto zespołu ludowego Reszelanie. Nie chciałem wyjść, ale ciocia, Beata Kilanowska, przekupiła mnie. Obiecała pudełko puzzli. Jak już stanąłem na scenie, poszło bez problemu. Znałem mnóstwo piosenek, wychowałem się na próbach mamy, która należała do Reszelan. Do dzisiaj pamiętam „Zdrowa pani chorzała”. Moje wczesne dzieciństwo to były głównie przygotowania do reszelskich festiwali. I pierwsza kaseta, którą dostałem w prezencie: „Dangerous” Jacksona. Przewijałem w kółko na magnetofonie i słuchałem „Black or White”.
Jako sześciolatek przyjechałem z mamą po raz pierwszy do Warszawy, na występ w programie telewizyjnym „Swojskie klimaty”. Wygrałem odcinek, zarobiłem kilkaset złotych, za które kupiłem klocki Lego, spaliśmy w Hotelu Europejskim, to było przeżycie. Jako pierwszoklasista wygrałem sporo festiwali dziecięcych na Warmii i Mazurach. W tym samym roku wylądowałem z mamą w Warszawie. Sami, bez oparcia i pieniędzy. Mama rzuciła się w wir pracy, a ja chodziłem sam po mieście z moimi marzeniami o zostaniu gwiazdą pop. Ciocia z Reszla podszeptywała, gdzie iść na casting. Jako dziesięciolatek zacząłem grać w Teatrze Syrena w spektaklu „Kubuś Puchatek”, niedługo potem grałem już też w Teatrze Komedia w „Królu Maciusiu I”. Śpiewałem, wtedy taniec nie był jeszcze moją mocną stroną, a nawet mogę powiedzieć, że nie potrafiłem tańczyć.
Mama zawsze powtarzała: „Będziesz, kim będziesz chciał”. Był czas, że odpowiadałem jej: „Gdybyś katowała mnie, jak rodzice Jacksona, byłbym lepszy!”. W szkole, jednej, drugiej, trzeciej – bo często je zmieniałem z powodu częstych przeprowadzek – nie wiem, czy bardziej nienawidziły mnie dzieciaki, czy nauczyciele. Ciągle opuszczałem lekcje, bo występowałem. Stwierdzono, że się wywyższam i gwiazdorzę. Jeśli grałem na boisku w piłkę, to grałem sam. Tak mi zostało do dziś. Lubię robić rzeczy sam, bo wiem, jak chcę, żeby było zrobione, i daję sobie gwarancję, że tak właśnie będzie.
Na zajęcia z tańca przychodzą do mnie setki osób, ale ja jestem samoukiem. Szukałem w internecie klipów, instruktażu, kursów, włączałem i godzinami ćwiczyłem hip-hop, street dance, elektro. Zajęcia Zumba Fitness początkowo traktowałem wyłącznie jako formę zarobkowania, ale teraz, po ponad dziesięciu latach, stały się moją pasją na równi ze śpiewaniem. Wciąż dostaję silny przekaz od ludzi: nie wolno ci odwołać ani jednych zajęć.
Zawsze chciałem urodzić się w Stanach. W Polsce rynek muzyczny mamy taki, jaki mamy. Nie wiem, jak daleko zajdę, nie chodzi mi o to, żeby zajść tam, gdzie był Jackson. Staram się natomiast w tym, co robię, być tak perfekcyjny jak on. Od sześciu lat nie byłem na urlopie. Nie piję alkoholu, jem zdrowe rzeczy, które sam gotuję. W klubach, w których pracuję, upieram się, żeby zajęcia były też w przerwie świątecznej, podczas majówki czy w ferie. Bo ludzie tego chcą!
Zumba zrewolucjonizowała fitness. Ludzie przychodzą nie tylko po to, by schudnąć czy zbudować sylwetkę, ale przede wszystkim, żeby wytańczyć emocje. Przychodzą jak na koncert, czekają na swoje ulubione utwory. Większość to hity światowych gwiazd, ale tańczymy też do utworów, które nagrywam sam.
Pamiętam taki moment z rozdania nagród Grammy z 1988 roku, kiedy Jackson stoi zażenowany. Tłum bije mu brawo i nie przestaje, a on chciałby już śpiewać, wejść w rolę, którą dobrze zna, w której czuje się najbardziej komfortowo. Nie musieć stać tak prywatnie, poza rolą, w obliczu tylu ludzi, bo to nie do zniesienia. To prawda, za każdym razem, jak wrzucam nowe zdjęcie na FB czy wideo z zajęć, dostaję setki lajków. Serduszka, oczka, miśki i inne emotikony. Komentarze. „Ja u ciebie w piątki zawsze jestem happy”, „Uwielbiam...”, „Kocham, kocham, kocham... Uwielbiam”, „Jesień z zumbą, z Tobą i live class jest cudowna”, „Jesteś jak lokomotywa, tylko z tą różnicą, że nie potrzebujesz koksu, ale ciągniesz za sobą setki ślicznych wagoników”, „ZUMBOFANTASTYCZNIE”. Wiem, że te komentarze i serduszka tak naprawdę nie są wcale dla mnie. Są dla roli, którą gram po kilka godzin dziennie.
Bardzo cenię swoje życie prywatne, przyjaźń, miłość, ale staram się oddzielić je od pracy i od roli, którą gram. Mnie przecież nigdy nie interesowało prywatne życie Jacksona, jego problemy, niedojrzałość. Interesował mnie wyłącznie perfekcjonizm na scenie. Tam panował nad każdym ruchem palca.
AKADEMIA OPOWIEŚCI. KONKURS Z NAGRODAMI
Kim jest najważniejszy człowiek w twoim życiu? Stałeś się dzięki niemu lepszy, mądrzejszy, bardziej wartościowy. Kim on jest, co dla ciebie znaczy?
Opowiedz nam o nim, razem napiszmy jego historię. W konkursie szukamy opowieści, które nas uwiodą. Planujemy pomoc redaktorów i reporterów „Dużego Formatu” w przygotowaniu tekstów do druku na naszych łamach. Może to właśnie twój bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. I znajdzie swoje miejsce w historii. Daj mu szansę, zasługuje na to.
Aby pomóc w pracy nad waszymi opowieściami, wyruszamy w Polskę, by uczyć pisania. Chcemy bohaterów pełnych życia, z krwi i kości. Takich, o jakich milczą podręczniki, a przecież dla was najważniejszych. Nasi dziennikarze Mariusz Szczygieł, Michał Nogaś i Włodzimierz Nowak zapraszają na warsztaty Akademii i poświęcą waszym opowieściom dużo więcej czasu niż akademicki kwadrans.
Prace do 8 tys. znaków przyjmujemy do 31 marca 2017 r. I nagroda będzie miała wartość 5 tys. zł, II - 3 tys. zł, III - 2 tys. zł
Wszystkie komentarze