Wczesny ranek 5 czerwca 1989 roku zapamiętałem jako jedną z najszczęśliwszych chwil w moim życiu.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Wczesny ranek 5 czerwca 1989 roku zapamiętałem jako jedną z najszczęśliwszych chwil w moim życiu. Z ramienia Komitetu Obywatelskiego byłem członkiem Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Elblągu. Pamiętam, jak na początku byliśmy (w Komisji było nas dwu z "Solidarności", drugi kolega był z Malborka) najeżeni, węsząc chęć sfałszowania wyborów.

Pierwsze zaczęły spływać wyniki z obwodów zamkniętych, więzień, szpitali i jednostek wojskowych. I wszędzie zwyciężała lista Komitetu Obywatelskiego, nawet w wojsku! Około czwartej nad ranem zakończyliśmy podliczanie głosów i przekazaliśmy wyniki do Głównej Komisji Wyborczej.

Było już widno, kiedy wracałem do domu w euforii. Każdej napotkanej osobie chciałem wykrzyczeć swoją radość. Jestem też dumny ze swego malutkiego wkładu w to zwycięstwo. Dzień czwarty czerwca powinien mieć szczególne miejsce w historii Polski.

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze