Młodzi to, młodzi tamto - pisze pan prof. dr hab. Tomasz Szlendak. Jakie to niebywale proste. Spojrzeć na Facebooka, zerknąć na Vivę i MTV. Wydać wyrok. Osądzić.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Ciekawe jest, że o młodych zawsze piszą starsi. Ci, którzy wszystko widzą przez swoje, zbrukane jakimś fetorem nowoczesności, okulary. Wielcy socjologowie, psychologowie, politycy, dziennikarze z wieloletnim doświadczeniem. Błądzą po blogach nastolatków i wyłapują co bardziej chwytliwe frazesy po to, by później zacytować, bez namysłu użyć.

Tutaj przeczytasz tekst prof. Szlendaka, do którego odnosi się Autor listu.

Cudownie.

Gdyby to jeszcze była prawda. Pisanie tak ogólnie o "młodych", że naszym państwem jest Facebook, a my sami patrzymy na państwo jako jakiegoś agresora i jednocześnie zamykamy się w swoim świecie, swoich znajomych, swoich zainteresowań, swojego hobby - jest niesmaczne. W dobie protestów "młodych" nacjonalistów, walki "młodych" zwolenników laicyzacji, działań "młodych" środowisk homoseksualnych i feministycznych - to wszystko wydaje mi się jakieś zakłamane.

Niech się gazety i media zdecydują. Najpierw atakują mnie protestami "ACTA", codzienną walką młodych o prawa partnerskie, groźbami bojówek narodowościowych, przerwami w wykładach. Straszą z radia nietolerancją - "Sierpem i młotem czerwoną hołotę" - kibiców. I gdy już skulony w kącie leżę, myśląc, jakie to pokolenie moich rówieśników jest bojowe, otwarte i pełne zapału, tylko może trochę źle ukierunkowane, nagle dostaję obuchem przez głowę.

I czytam.

"Młodych nie interesuje państwo i polityka", "dla młodych Facebook jest państwem", "młodych nie interesuje cyrk", "młodzi żyją w swoim świecie i swoich znajomych".

I już nie wiem. W marazm jakiś popadam. To w końcu jesteśmy działaczami, którzy walczą o Polskę odpowiadającą ich wymaganiom, czy jesteśmy lemingami z Facebooka? Zdecydujcie się dziennikarze!

Ja wchodzę właśnie w "dorosłość". Po studiach, z nową pracą, usamodzielniony. Jakoś nie do końca siedzę na Facebooku i całe dni spędzam z przyjaciółmi na różowej łące przyjemności.

Mam obowiązki. Czytam gazety, słucham radia. Facebook wykorzystuję do tego, do czego robi to znaczna część moich znajomych - do pracy, do szukania osób, dzielenia się ważnymi informacjami. Polityka mnie obchodzi, obchodzi moich znajomych. Głosujemy, bądź nie. Powodem dla którego czasami wstrzymujemy się od głosu, jest nie "cyrkowy świat polityki", tylko brak realnej alternatywy do tego, co mamy na scenie politycznej. To nie "inny świat" sprawia, że wielu moich znajomych bądź "znajomych twarzy" ze studiów wstrzymała swój głos. Oni nie głosowali, ponieważ nie widzieli kogoś, kto w zgiełku politycznego chaosu mówiłby racjonalnie, bez demagogii.

Jakie to uproszczenie, powiedzieć, że 55 proc. młodych nie głosuje, bo ich to nie obchodzi. Wygodne, prawda?

Wydaje mi się, że pan prof. dr hab. Szlendak opisuje nastolatków a nie młodzież. Że wchodzi ze swoją lupą do gimnazjum. Tam patrzy przez Vivę i MTV. Przez Facebook "farmvillowy", "pudelkowy" "tabloidowy". Nie wiem, na kogo powołuje się pan socjolog. Jakie mądre książki trzeba przeczytać, żeby to zrozumieć. Wiem natomiast, że powoli mam dosyć sprowadzania nas do smartphonów, pudelków, YouTube, Facebooka i Harry'ego Pottera. Do jakiejś dziczy, która żyje w gronie swoich przyjaciół, jak w jakimś plemieniu, nie dbając o nic. Na archipelagach, jak to ujął zgrabnie prof. dr hab. Tomasz Szlendak.

Następnym razem przed publikacją tak populistycznego, pełnego demagogii i uogólnień artykułu pisanego przez innego prof. dr hab. inżyniera Najświętszego Oczytanego, poddajcie go ocenie "młodych", których on dotyczy. Bo przez takie publikacje tylko tracicie "młodych" czytelników.

"Młody" Dzikowski Łukasz

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Należy powiedzieć głośno, że narracja prawicy, te ich popularnonaukowe eseje o lemingach, są po prostu nienaukowe, nie mają żadnego oparcia w statystykach badających elektorat. Przyjmując najprostszą definicję leminga, jest to człowiek młody, głosujący na PO, z wyższym wykształceniem, pracujący w korporacji lub czymś podobnym w każdym razie dobrze zarabiający, z mieszkaniem kupionym na kredyt. Otóż jak pokazują badania, tacy ludzie stanowią niewielką część wyborców PO. Nie przeczę, że tacy ludzie istnieją, ale też nie widzę w nich nic specyficznego, bo w korporacjach wcale nie panuje jednomyślne poparcie dla PO. To raczej prawicy się wydaje, że korporacje jako rozsadniki internacjonalizmu i konsumpcjonizmu, muszą być pełne wyborców PO. Narracja prawicy o lemingach nie jest więc naukowa, nawet gdy zaangażuje się w nią profesor socjologii. Należy ją czytać jako wyraz prawicowych stereotypów i fobii. Możemy się z niej dowiedzieć, jak prawica widzi świat, ale po skonfrontowaniu jej z faktami statystycznymi, widać od razu że jest to wizja niezgodna z rzeczywistością, jest to pewna przerysowana karykatura rzeczywistości, która spełnia funkcje usługowe dla psychiki prawicowego wyborcy: (1) po pierwsze daje mu poczucie, że jego oponenci stanowią homogeniczną grupę osób. To ważne dla plemiennej psychiki. (2)Po drugie, oferuje prymitywne, materialistyczne wytłumaczenie, dlaczego ktoś może chcieć głosować na PO: nie dlatego że ma wolną wolę i złożone motywy, tylko dlatego że ktoś wywodzi się z określonego środowiska, które jak już wspomniałem jest jednolite, a więc w 100% determinuje poglądy swoich członków. Taka marksistowska logika. (3) Po trzecie, oferując homogeniczny obraz przeciwnika, prawicowa narracja zezwala na wyłączenie empatii i nie podejmowanie najmniejszego wysiłku dla zrozumienia, czy nawet dla poznania argumentów drugiej strony. Nie trzeba niczego rozumieć, skoro lemingi kierują się wytycznymi z ideologicznej centrali - wystarczy poznać te wytyczne. Jak? Otóż drogą odwrotną, niż uczymy się normalnie, czyli nie z doświadczenia a z twierdzenia. Wystarczy przeczytać na Niezależnej artykuł, w którym jakiś prawicowy autorytet określi z głowy jakie to są wytyczne i nakładać je na wszystko, co powie jakiś wyborca PO. Na marginesie, ten sam mechanizm obserwowałem w Gazecie Wyborczej w stosunku do moherów, kiedy starano się przekonać czytelników, że PiS to partia starych dewotek, podczas gdy znowu - nie stanowią one nawet połowy wyborców PiS.
    już oceniałe(a)ś
    18
    4
    Aktywizują się tam, gdzie im nadepną na odcisk. Gdyby w ACTA nie chodziło też o ssanie darmowej treści, to protestowałoby kilkadziesiąt osób zatroskanych o wolność słowa. To samo z kibolami udającymi narodowców - zaczęły się wjazdy policji w stadionowe rezerwy kadrowe różnych mafii i nagle wzrosła "świadomość narodowa i polityczna"... W sumie zrozumiałe i dobre zjawisko. Szkoda tylko, że tak mało poruszonych mamy, gdy podnoszą podatki...
    Mnie podnoszenie podatków martwi ale młodych bezrobotnych którzy ich nie płacą bo z czego skoro nie pracują lub młodych którzy wyjechali za granicę to może nie interesować.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Podnoszenie podatków martwi ale jakoś nie wiążesz tego ze stanem finansów państwa, który przekłada się m. in. na nasze przyszłe emerytury. Ty martwisz się tym że ja ściągnę, zupełnie legalnie, na własny użytek album z sieci.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Z punktu widzenia "dziada" (choć jeszcze stosunkowo niedawno niektórzy niedowidzący potrafili do mnie mówić per "młody człowieku") wydaje mi się, że Pańska reakcja jest ciut przesadzona. Przecież opis zaangażowania "młodych", który Pan sam przedstawia, dotyczy właściwie niewielkiej części (z wyjątkiem wyjątku ACTA), reszta wydaje się faktycznie nie zabierać głosu i nie interesować się sferą publiczną w sposób aktywny. Ma Pan rację zarzucając zbytnie uproszczenie i mylenie "młodzieży" z gimnazjalistami, ale i faktem jest, że sporo osób z poziomu gimnazjum nie wyrasta do śmierci. "Staruchy" - banał - zawsze mają pretensje do młodziaków i są na ogół wobec nich niesprawiedliwi. Ale to, przynajmniej w moim przypadku, po prostu żal, że zbyt wolno i niezbyt skutecznie wysyłacie nas na emeryturę i ciągle musimy stawać do walki o "nowy, lepszy świat", a chciałoby się posiedzieć w fotelu i wrobić was w tę robotę:-))
    @moskwasadowa W ten sam sposób można powiedzieć o osobach starszych. Też tylko niewielki procent z nich "aktywizuje" się by w jakiejś formie walczyć o swoje. Nigdy natomiast nie należy chodzić na łatwiznę i wrzucać wszystkich do jednej szuflady. Jest to błąd metodologiczny, którego pan prof. dr. hab. powinien się wstydzić.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @normalniejszy2 "Należy powiedzieć głośno, że narracja prawicy, te ich popularnonaukowe eseje o lemingach, są po prostu nienaukowe, nie mają żadnego oparcia w statystykach badających elektorat." ------------------------- Narracja i "naukowość" rozpraw polskiej tzw. prawicy jest mniej więcej taka sama, jak u chłopów z "Konopielki".
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Co prawda, od jakiegoś czasu już nie jestem już młody, ale zgadzam się Autorem. Co gorsza - też nie za bardzo widzę polityka który mógłby coś zmienić w naszym lokalnym bagienku. Jak na razie /jeszcze/ głosuje na Palikota.
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    "Do jakiejś dziczy, która żyje w gronie swoich przyjaciół, jak w jakimś plemieniu, nie dbając o nic. Na archipelagach, jak to ujął zgrabnie prof. dr hab. Tomasz Szlendak." Na archipelagach moze tez - chociaz nazwal bym to bardziej ogolnie ekonomicznym wygnaniem. Co do dziczy, to raczej juz zostawilismy za soba...
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Wiem że czasem nie sposób opisać danego zjawiska bez generalizowania, ale fajnie by było gdyby publicyści w swoich wywodach używali takich zwrotów jak np "uważam że większość..." albo "niektórzy", a nie "Polacy nie lubią..." czy "Obywatele kochają...". Nie wypowiadajcie się za wszystkich bo nie reprezentujecie każdego Polaka. Wam się czasem wydaje że wiecie coś o obywatelach ale prawda jest taka że jesteście oddzieleni murem od zwykłych obywateli, zupełnie tak jak politycy.
    @komarrek A już zwłaszcza unikajcie słowa "wszyscy". Nawet ta "większość" to może być totalne przekłamanie. Mówi się że większość obywateli to katolicy tylko jakoś dziwnie ciągle słyszymy że kościoły świecą pustkami, a coraz więcej obywateli popiera in vitro, związki partnerskie, eutanazję. Ta "większość" wydaje się mi mocno naciągana.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0