Z zaciekawieniem śledzę dyskusję na temat edukacji w naszym kraju, która dla mnie osobiście jest istotna z punktu widzenia potencjalnego pracodawcy.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Chcę odnieść się do arcyciekawego listu "Wyższe szkoły Lansu i Bansu?" .

Autorka postawiła tezę, że studenci i ogólnie młodzież ucząca się to są osoby leniwe. Nie do końca się z tym zgadzam. Jeżeli za definicję lenia przyjmiemy osobę, która nie robi nic w kierunku osiągnięcia jakiegokolwiek celu - bo najczęściej - nie ma go sformułowanego - to się zgodzę.

Jednakże dla mnie ta definicja jest bliższa osobie upośledzonej, nie zaś leniwej. Osoba leniwa nie wykonuje czynności mając ku temu umiejętności i wiedzę.

I patrząc w ten sposób na lenia - obecnie młodzi ludzie nie są leniwi, są upośledzeni.

Statystyczny przedstawiciel "młodego człowieka z dobrego domu" nie ma bladego pojęcia o tym co go interesuje, co chciałby osiągnąć, jakie są jego cele oraz tym samym nie ma najmniejszej ochoty na realizacje i uczenie się czegokolwiek, bo on nie ma ŻADNYCH zainteresowań, zaś sytuacja ta została zapoczątkowana przez RODZICÓW oraz dziadków.

Myślenia logicznego, na którego brak tak narzekają nauczyciele akademiccy, nie nabywa się w liceum, nie nabywa się w gimnazjum ani szkole podstawowej. Nabywa się go w pierwszych latach życia a najdalej w średniej grupie przedszkolnej.

To rodzice, którzy na stwierdzeni dziecka 3-letniego: "Mamo jak dorosnę, tramwajem pojadę na księżyc "odpowiadają mechanicznie - "Tak kochanie, oczywiście", będąc duchem między M jak Miłość, a wyprzedażami w H@M uczą, że: Tak naprawdę nikt dziecka nie słucha i wszystkim wisi co ono mówi i każda wypowiedziana bzdura jest dla rodziców i całej rodziny "cudowna".

Bo trzeba włożyć prace w stwierdzenie: "Kochanie, z pewnością jak dorośniesz będą możliwości podróży na księżyc, ale to raczej promem kosmicznym lub czymś innym nowocześniejszym. Tramwaje jeżdżą po torach w naszym mieście."

Bo trzeba do tego wszystkiego dziecka słuchać!

Bo tylko taka rozmowa z dzieckiem uczy go logicznego, analitycznego myślenia i naturalnej chęci wiedzy. Może wówczas w wieku lat 10 czy 12 nawet dowiedziałby się co to jest astrofizyka?

Jak chcemy mieć kreatywnego, otwartego młodego człowieka, kiedy to rodzice wiedzą lepiej od dziecka: Tobie jest ciepło, zimno; tego nie ma co się bać; to jest smaczne; tym się interesuj; graj na pianinie, bo to rozwojowe; teraz jesteś śpiący, i kultowe : bądź GRZECZNY - pisane w tłumaczeniu na prosty język polski: bądź posłuszny, czuj co Ci powiem i myśl co Ci każę.

A fora w "Gazecie" grzeją się od postów zdenerwowanych mam "Moje dziecko jest niegrzeczne, złości się jak ma iść spać kiedy powiem. Jak to zmienić?"

Jak młody człowiek ma mieć "ogólną wiedzę" wynikająca z doświadczenia, kiedy jest mu uniemożliwiana próba poznania świata poza "syrenką i księżniczką" stosownie w różowe cuda przyodziane?

A TATY KAZIKA nie wypada słuchać, "bo to nie dla ciebie?"

Może dziecko wiedziałoby, co jest stolicą Węgier gdyby podczas opowieści o szwagrze, który po pijaku wpadł w miskę z gulaszem - jednak nie odsyłać dzieciaka do pokoju, tylko odnieść się do zachowania szwagra oraz do miasta, w którym się to zdarzyło?

Może należałoby się zastanowić, że jak nasze stalowe "o 22 masz być w domu, ani minuty później!" natrafi akurat na studyjny wieczorny pokaz "Dwunastu gniewnych ludzi", to nie ma możliwości, żeby film obejrzeć do końca, więc lepiej wcale nie iść.

I co najważniejsze! Jak każdą lukę w wiedzy da się wcześniej naprawić i douczyć tego co ważne, to tego, że nasze postępowanie ma konsekwencje, jest ważniejsze od matury, studiów i jakiegokolwiek dyplomu szkoły.

A ta nauka kończy się dużo wcześniej, nim dziecko przyjdzie do szkoły i zaczniemy narzekać na fatalny system szkolnictwa.

Może pora powiedzieć prosto w oczy: Kochani rodzice hodujecie rzesze NIEWOLNIKÓW posłusznych do 10 roku życia wam, a później presji pudelka.pl oraz otoczenia na FB.

Nie da się mieć kreatywnego, mądrego i otwartego na wiedzę dziecka, jeżeli będziemy traktować go jak niewolnika. I nie dziwmy się, że młodzi na studiach mają na wszystko "wyj.ne". Sami rodzice ich tego nauczyli.

I żaden profesor, choćby nie wiem jak się natężał, nie pomoże.

Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze