Co będziemy jedli w 2050 roku? Dlaczego Tomasz Ślusarczyk bojkotuje konkursy organizowane przez Centrum Edukacji Artystycznej i dlaczego szwedzkie pielęgniarki zwalniają się ze szpitali? Magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek, 24 lutego w "Wyborczej".

Przyszłość ma pełno grudek. Jej drobinki przypominają piasek i osiadają mi na języku. Przyszłość jest mdła, słodkawa, ma lekki chemiczny posmak i aromat leśnych jagód. Ale i tak jest lepsza niż się spodziewałem. Zamówiłem sobie jedzenie przyszłości z dostawą do domu. To proszek, który rozpuszcza się w wodzie i pije w formie szejka. Producent reklamuje go jako kompletny pełnowartościowy posiłek: „Koniec zmartwień na temat odżywiania”. Co będziemy jeść w 2050 roku? Tekst Grzegorza Szymanika.

Ponadto w poniedziałkowym "Dużym Formacie":

  • Mistrzowska szkoła upokarza - Po reportażu „U nas w szkole muzycznej czwórka to porażka. Uczeń się powiesił, połowa klasy bierze leki uspokajające” Aleksandra Szyłło rozmawia z dyrektorami i nauczycielami ze szkół muzycznych

W obronie „setek maluchów trzęsących się ze strachu przed przesłuchaniami” napisał Tomasz Ślusarczyk, wykładowca akademicki i nauczyciel: - „Drodzy nauczyciele i rodzice naszych uczniów! Sam jako muzyk i pedagog i niestety jako wieloletni juror konkursów Centrum Edukacji Artystycznej, nie mogę milczeć wobec takiej tragedii, zresztą nikt z Was kochani, także nie powinien milczeć...!!! Na znak protestu wobec zaistniałej sytuacji oraz w obliczu zbliżających się zmasowanych przesłuchań CEA, całkowicie je bojkotuję, nie wysyłam moich uczniów i sam nie wezmę w nich udziału jako juror i przewodniczący komisji. Kto z Was ma odwagę bronić wartości sztuki, misji i etosu zawodu nauczyciela, i komu przede wszystkim na sercu leży dobro naszych uczniów, niech ma odwagę przyłączyć się do szerokiego protestu i całkowitego bojkotu niechlubnych i znienawidzonych przez uczniów przesłuchań CEA”.

  • Szwedzkie pielęgniarki znikają - Reportaż Weroniki Pérez Borjas

W marcu zwolniło się 24 z 40 na oddziale intensywnej terapii w Szpitalu Karolinska w Sztokholmie. W kwietniu – jedna trzecia z intensywnej terapii wcześniaków w trzech sztokholmskich szpitalach. W lipcu – 14 z 24 na ginekologii w Lund. Szwedzkie pielęgniarki mają dość. Monika, pielęgniarka w Goteborgu: - Na naszym oddziale brakuje 60 proc. pielęgniarek. Czasami na salach zastępują nas lekarze. Tu jeszcze się to nie zdarzyło, ale w Sztokholmie z powodu braku pielęgniarek zwalniają lekarzy i pomoce pielęgniarskie, bo nie da się prowadzić zespołu, kiedy brakuje jakiejś kompetencji. Grafiki układane są tak, by oprócz planowych operacji operować nagłe wypadki, także w nocy i w weekendy. Gdy brakuje pielęgniarek i lekarzy, operacje planowe są przesuwane na godziny nocne. Mimo, że udowodniono, że możliwość popełnienia błędu zdecydowanie wzrasta w nocy. Ja sama kilkakrotnie złapałam się na tym, że zaczynam przygotowywać nie ten lek co trzeba w strzykawce.W naszym szpitalu zdecydowaliśmy się na protest. Punktem zapalnym stały się pielęgniarki zatrudniane są przez prywatne agencje. To absurdalne rozwiązanie, bo szpital płaci im często nawet dwukrotnie więcej niż stałemu personelowi. Pieniądze podatników idą do prywatnej firmy.

  • Śmierć pod Górą Umarłych - Ludmiła Anannikova rozmawia z Anną Matwiejewą, autorką książki „Przełęcz Diatłowa”

I nagle wydarza się coś tak strasznego, co zmusza ich do panicznej ucieczki z namiotu, w warunkach, w których mają niewielkie szanse na przeżycie. Część jest ubrana, ale część biegnie w samych skarpetach albo boso. Giną straszną śmiercią, mają tak różne obrażenia, że trudno ustalić jedną przyczynę. Myślę, że odpowiedź na to co się stało, leży gdzieś w archiwach. Byli ludzie, którzy znali prawdę. Pytanie, czy jeszcze żyją.

  • Drapieżcy z zakrystii - Stanisław Obirek opowiada Arturowi Nowakowi o tym jak pierwszy raz padł ofiarą molestowania przez księdza

- To był ksiądz z Narola, nazywał się Józef Moskal. Chodziłem wtedy do podstawówki. On był człowiekiem dość prostym, by nie powiedzieć: prymitywnym, ale potrafił z większością ministrantów nawiązać kontakt. Organizował obozy, wyjazdy, szkolenia na lektora – a przecież każdy chciał być włączony do elitarnej grupy, która mogła czytać święte teksty w czasie mszy. Wszystko po to, żeby nas ze sobą związać i wejść w nasz dziecięcy świat. Żeby stworzyć klimat zaufania. Długo nie mówiłem o szczegółach. Dzisiaj jestem już gotów opowiedzieć, jak to wyglądało. Były zaproszenia na wikarówkę, pomaganie w liczeniu pieniędzy z tacy. Jako chłopcy z biednych rodzin czuliśmy się wyróżnieni.

Magazyn reporterów "Duży Format" już w poniedziałek, 24 lutego w "Wyborczej"

Komentarze