Jedno jest pewne: każdy właściciel nieruchomości powinien korzystać ze swych praw w taki sposób, by nie zakłócać korzystania z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę. Mówi o tym art. 144 kodeksu cywilnego.
Przepis nie definiuje, co prawda, co jest przeciętną miarą, dlatego każdorazowo decydują o tym sądy – inna będzie „przeciętna miara” np. hałasu dla kamienicy w centrum miasta, a inna – dla kameralnego osiedla na obrzeżach.
Wbrew powiedzeniu: „wolnoć Tomku w swoim domku” nie możemy robić w mieszkaniu lub na posesji, co nam się żywnie podoba. Niezadowoleni sąsiedzi mogą podać nas do sądu, a ten nakaże nam, byśmy skończyli z uciążliwymi zachowaniami albo nawet wyda nakaz eksmisji.
Pani Genowefa zajmowała mieszkanie komunalne. Przez lata znosiła do niego różne śmieci, aż sięgnęły sufitu. Sąsiedzi skarżyli się, że z lokalu wydobywa się fetor, a po klatce biegają myszy i szczury.
Gmina wielokrotnie wzywała kobietę, by uprzątnęła mieszkanie, aż w końcu wypowiedziała jej umowę najmu bez prawa do lokalu socjalnego. Pani Genowefa odwołała się od decyzji do sądu. Przekonywała, że nie gromadzi starych sprzętów, tylko książki i gazety o zdrowiu. Trochę szpargałów zostało po zmarłym mężu, ale ze względu na swój stan przygnębienia nie była w stanie ich usunąć.
Sąd jednak nie dał wiary jej wyjaśnieniom. Z oględzin lokalu wynikało, że śmieci jest tak dużo, iż kobieta porusza się tunelami. Wszystkie gniazdka elektryczne są zawalone odpadkami, co grozi zwarciem instalacji. Śmieci wypełniają też balkon i piwnicę. I choć nie stanowią zagrożenia dla konstrukcji budynku, to wydobywający się z nich smród czyni życie sąsiadów nieznośnym. Dlatego sąd stwierdził, że eksmisja pani Genowefy jest zasłużona.
Jak się zachować i co można zrobić, gdy sąsiad utrudnia ci życie?
Sprawdź w poniedziałek 12 sierpnia w "Gazecie Wyborczej".
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze