Katarzyna Włodkowska wprowadza czytelników za kulisy nauki w szkołach baletowych w Polsce. Wyniki ankiety zrobionej w szkole baletowej przez psycholożkę są alarmujące: wyzwiska – 68 proc., znęcanie psychiczne – 67 proc., fizyczne – 32 proc., zastraszanie i groźby – 24 proc., używanie obraźliwych słów – 41 proc., krytyka wyglądu – 39 proc., wyśmiewanie – 34 proc.
Nauczycielka biła kijem po palcach u dłoni (żeby były złączone), wkładała dzienniczki w pośladki (żeby je spiąć), pisała po dzieciach długopisem. Do tego ówczesna dyrektor przed egzaminem mówiła: „Jutro weź prześcieradło. Chusteczki nie wystarczą”. Albo po egzaminie: „Jaka ty jesteś gruba! Nie będziesz się wstydzić włożyć kostium kąpielowy?”.
−
W “Dużym Formacie” przeczytasz również reportaż Anety Pawłowskiej-Krać o bezdomnym, który spalił Biedronkę i kazano mu zapłacić 2,5 miliona złotych.
Było zimno, nieprzyjemnie. Mijałem market, pomyślałem – zobaczę, czy kobiety nie wyrzuciły czegoś do jedzenia. Wszedłem na rampę Biedronki, patrzę – jest! Dwa pełne pojemniki, ale ktoś zamknął kratę, która zawsze była otwarta. Czy się zdenerwowałem? Tak, wkurzyłem się! Co im zależało, żeby bezdomni czy biedni coś sobie z tego wybierali. Przecież zawsze zostawialiśmy po sobie porządek, nawet sprzątaliśmy po innych. Na środku rampy stał wysoki karton (taki jak po lodówce do domu) wypełniony folią. Wtedy jeszcze nie myślałem o podpaleniu. Podniosłem z ziemi peta, nabiłem do lufki i wyciągnąłem zapałki. To był impuls. Zaciągnąłem się dymem, popatrzyłem na palącą się zapałkę i pomyślałem – jutro jak przyjdą baby do pracy, to będą przed wejściem sprzątać popiół. Przyłożyłem zapałkę do folii i po chwili pojawił się mały ogień.
−
W poniedziałkowym wydaniu przeczytasz rozmowę Tomasza Kwaśniewskiego z pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzatą Gersdorf.
No dobrze, a jak z pani perspektywy to wszystko w ogóle się zaczęło?
– Od ustaw trybunalskich.
Chcę podkreślić, że nikogo tutaj nie usprawiedliwiam ani nie wybielam, natomiast operacja, której dokonano w Sejmie obecnej kadencji, jest haniebna i nigdy nie zostanie posłom wybaczona ani puszczona w niepamięć. No a konkretnie, w moim przypadku, to wyglądało tak, że siedzę sobie w domu, jest druga w nocy, patrzę w telewizor, a tam Piotrowicz, a potem Ziobro, proponując kolejne zmiany w Trybunale, wygadują takie herezje, że aż dostałam zapalenia błędnika. Zwyczajnie nie mogłam ustać prosto na nogach.
To był taki sposób interpretacji prawa, że nie mogłam tego zrozumieć, również jako nauczyciel akademicki. I tamtej nocy gorączkowo myślałam: co ja mam powiedzieć moim studentom, którzy na pewno będą o to pytać?
Jak wytłumaczyć, że prawo nie znaczy już prawo?
I potem?
– Wyleczyłam błędnik. Ale na to pytanie nie znalazłam odpowiedzi.
Magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek 2 lipca z "Gazetą Wyborczą"
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze