Od kilkunastu dni cały świat mówi o tym, że założyciel Facebooka Mark Zuckerberg i jego żona, pediatra Priscilla Chan, postanowili przeznaczyć 99 procent swoich dochodów - dziś wycenianych na blisko 45 miliardów dolarów - na cele dobroczynne. Pierwszego dnia był wielki zachwyt na portalach i Facebooku - pod wpisem Zuckerberga pojawiały się cukierkowe gratulacje Melindy Gates, Shakiry, Arianny Huffington i setek innych znanych tego świata. Drugiego dnia nastała wielka krytyka ze strony tych, którzy się sprawie dokładniej przyjrzeli i dostrzegli, że to nie filantropia, tylko ładnie opakowana PR-owo firma inwestycyjna pomnażająca majątek państwa Zuckerbergów. Dyskusja w Stanach trwa, ale jak na razie z całego tego zamieszania warto zapamiętać coś zupełnie innego.
Na co dokładnie ma pójść kwota, którą nawet trudno sobie wyobrazić? Trzy pierwsze cele są dość proste do rozszyfrowania. To leczenie chorób, budowanie społeczności i łączenie ze sobą ludzi, czyli nieco bardziej dobroczynna kontynuacja misji Facebooka. Czwarty cel to personalized learning, którą możemy przetłumaczyć jako edukacja spersonalizowana albo celowana. Najwyższy czas rozgryźć tę nazwę i wszystko, co się za nią kryje. Bo za kilka lat może się to stać codziennością przynajmniej dla części uczniów. I raz na zawsze zmieni swojską budę na "facebudę". Tyle że to, co fanom nowych technologii z Kalifornii jawi się jak edukacyjny raj na ziemi, innym przypomina piekło z ery 2.0.
Wyobraź sobie klasę, która wygląda jak coś w rodzaju cichego call center. Każdy uczeń ma swój komputer, swój telefon do połączenia z nauczycielem i biurko ustawione w taki sposób, żeby inni nie przeszkadzali mu pracować. Nie chodzi tu o to, żeby uczyć za pomocą gier komputerowych, ale o to, żeby raz na zawsze pożegnać model, w którym nauczyciel realizuje program według książki i rozwiązuje ze wszystkimi kolejne zadania czy omawia kolejne akapity z programu do biologii. Bo wtedy, nawet jeśli - tak jak w Stanach - uczniowie są pogrupowani w klasy według ocen i tego, jak rozumieją materiał, zawsze znajdzie się ktoś, kto kompletnie z takich lekcji nie skorzysta.
Kliknij i skorzystaj z promocji
Dlatego że część już dawno zrozumiała ułamki i bardzo się nudzi, gdy nauczyciel po raz kolejny tłumaczy, co to jest mianownik. Albo dlatego, że inna grupa ciągle nie może pojąć, o co właściwie chodzi z tą cyferką pod kreską. A co gorsza, każdy z tych uczniów będzie to rozumiał na swoim poziomie. Każdy na trochę innym. Dziś wszyscy muszą zacisnąć zęby i uczyć się zgodnie z programem, bo nauczyciel nie jest w stanie z każdym dzieckiem pracować osobno. Klasa to masa i trzeba się do niej dostosować. Wizjonerzy z Doliny Krzemowej uważają, że w dzisiejszych czasach takie masowe podejście do edukacji to kompletny przeżytek.
Według nich można zmienić tę masówkę za pomocą nowych technologii i programów komputerowych. W świecie spersonalizowanej edukacji każdy uczeń będzie mógł na swoim komputerze przyswajać materiał sam, w swoim tempie. Niektórzy licealiści ekspresowo dojdą więc do poziomu pierwszych lat studiów. Inni będą powtarzać zadania, aż wreszcie naprawdę je zrozumieją. Postępy i potrzeby ucznia oceni program komputerowy. W zależności od przypadku da kolejne zadania albo wróci do starszych lekcji, żeby nadrobić zaległości. Wszystko ma być tanie i efektywne. Bo gdyby nie technologia, na taki efekt każdy uczeń musiałby pracować z prywatnym korepetytorem. A wiadomo, że szkolnictwa na to nie stać.
W spersonalizowanej klasie jest oczywiście miejsce i dla nauczyciela, i na pracę w grupach. Belfer będzie skrzyżowaniem pedagoga z kontrolerem lotów, który na swoim ekranie sprawdza postęp całej klasy na podstawie danych przesyłanych przez uczniowskie komputery. Dzięki temu, że komputery zajmą się wszystkim tym, co w uczeniu mechaniczne, czyli na przykład sprawdzaniem testów i liczeniem klasowych statystyk, nauczyciel będzie mógł się skupić na uczniu. Po obejrzeniu dokładnej analizy jego wyników może porozmawiać, zadać specjalnie dobraną pracę domową czy klasówkę.
Jak zmienić szkoły, by kształciły zawodowców
Po co to wszystko? Po to, żeby naprawdę dać możliwość realizowania się talentom i pomagania tym, którzy sobie nie radzą. Współczesny system edukacji od lat krytykowany jest za sprowadzanie wszystkich do średniej. W spersonalizowanej facebudzie nie będzie takiej potrzeby. A dzięki temu, według Zuckerberga, uczniowie osiągną lepsze wyniki niż w dzisiejszej nieidealnej szkole.
Jeśli, drogi czytelniku, sam obijałeś się na lekcjach albo należałeś do grupy zdolnych, lecz leniwych, może warto, żebyś to opisał dla potomności. W nowej szkole budowanej dla nas przez pracowników najpopularniejszej na świecie sieci społecznościowej na takie niedopatrzenia nie będzie miejsca. Algorytm zaraz wykryje, że coś jest nie tak, i zada całą kolejkę odpowiednio przygotowanych zadań.
Choć w Dolinie Krzemowej to od paru lat jeden z bardziej gorących tematów, pomysł oczywiście nie jest nowy. Po pierwsze, dobrzy nauczyciele od zawsze starają się jak najbardziej indywidualnie podejść do każdego ucznia i wiemy o tym wszyscy, którym udało się na takiego pedagoga trafić. Po drugie, naukowcy od lat myśleli o tym, jak zastąpić nauczycieli robotami i programami komputerowymi. Pierwszy program do uczenia powstał w latach 60. w University of Illinois w Urbana-Champaign i działa do dzisiaj. Są programy do testów, uczenia języków, a nawet sprawdzania wypracowań, bo algorytmy tworzone przez programistów także to potrafią. Facebook od kilku lat pracuje nad nowym produktem, większym systemem, który pochłonąłby wszystkie podręczniki i służył jako baza do personalized learning. Na razie w ramach eksperymentu korzysta z niego kilka szkół w północnej Kalifornii.
"Mamy obiecujące rezultaty" - Zuckerberg i Chan piszą w liście do córki. Te rezultaty to wyniki dwóch badań, które na razie przeprowadzano na kilkudziesięciu uczniach testujących program. Jedno zrobiła fundacja fanów Billa i Melindy Gatesów, drugie niezależna firma edukacyjna. Obydwa pokazują, że uczniowie dzięki nowej technologii mają o 85 proc. lepsze wyniki w nauce.
Pytanie tylko, czy ta idylla w szkolnej ławie, którą wieszczą nam wizjonerzy z Doliny Krzemowej, nie okaże się kolejnym niewypałem. Sceptycy twierdzą, że sukces pomysłu i tak opiera się tylko na nauczycielu i na tym, jak dobrze wprowadzi spersonalizowane uczenie w swojej klasie. A czy będzie chciał je wprowadzać, to już zupełnie inna historia.
W końcu to, co fanom nowych technologii jawi się jako szczyt postępu, innym przypomina zimne, bezuczuciowe, ale za to idealnie dopracowane statystycznie klepanie w klawiaturę pod dyktando wyliczeń komputera.
No, chyba że nasza przyszłość będzie właśnie tak wyglądać we wszystkich dziedzinach, bo w końcu każdą z nich próbują przebudować ci sami wizjonerzy z Doliny Krzemowej, którzy zabierają się do edukacji. Wtedy taka spersonalizowana skomputeryzowana klasa to strzał w dziesiątkę. Idealnie szykuje do komputerowej pracy i komputerowych związków zeswatanych przez algorytm.
Co internet robi nam z mózgiem
Co więcej, odpadłby w takim przypadku też inny argument krytyków Zuckerberga, którzy martwią się tym, że Facebook w ogóle ma coś wspólnego z nauczaniem, bo firma nie ma najlepszej opinii, jeśli chodzi o prywatność naszych danych. Dziś ma dostęp do naszych zdjęć, informacji o rodzinie, mieszkaniu, pracy i głupich wybrykach, których ktoś się dopuścił na imprezie.
Za jakiś czas dojdzie do tego dokładna historia edukacji każdego z nas, od pierwszych liter i sumowania kasztanów do trygonometrii. Ale może nie ma co się martwić. W końcu Zuckerberg od dawna powtarza, że prywatność to przeżytek. Jego zdaniem najmłodsze pokolenia w ogóle nie będą wiedzieć, co to słowo znaczy.
Od aplikacji dla studentów do największego portalu społecznościowego
4.02.2004 - na Uniwersytecie Harvarda powstaje serwis studencki online - TheFacebook.
26.08.2008 - serwis społecznościowy Facebook ma już 100 milionów zarejestrowanych użytkowników.
24.08.2015 - w ciągu jednego dnia stronę serwisu odwiedza aż 1 miliard ludzi.
Oglądaj wideo "Nauki dla każdego" i odkrywaj największe zagadki otaczającego Cię świata. Daj się wciągnąć, zafascynować, zadziwić. Spójrz na siebie i rzeczywistość z innej, naukowej strony!
Oglądaj wideo cyklu "Nauka dla każdego"
W ''Nauce dla Każdego'' czytaj:
Zemsta. Czy naprawdę przynosi ulgę? Dlaczego się mścimy?
Choć w pierwszej chwili niesie ulgę, to z czasem niszczy - także nas samych
Dziwne skutki prohibicji w USA. Jak trucizny stworzyły medycynę sądową
Nowy Jork lat 20. Prohibicja. Jazz i nielegalny alkohol. Niewyjaśnione zbrodnie. W 1922 roku, jak podają statystyki, sto osób się powiesiło, z broni palnej zabito 237 i niemal tysiąc umarło z powodu zatrucia
Astrohity roku. Jak niebo nas czarowało w 2015
Natura nas rozpieściła w tym roku. Nie dość, że mogliśmy podziwiać z Polski zaćmienia Słońca i Księżyca, to jeszcze dotarła do nas zjawiskowa zorza polarna! A wisienką na torcie był wyjątkowy rozbłysk meteoru
Książki popularnonaukowe na prezent
Warte polecenia i przeczytania
Mark Zuckerberg: kasa na Facebudę
Jeśli obijałeś się na lekcjach albo należałeś do grupy zdolnych, ale leniwych, opisz to dla potomności. W nowej szkole budowanej dla nas przez Marka Zuckerberga z Facebooka na takie niedopatrzenia nie będzie miejsca
Jak długo można żyć? Najstarsze organizmy świata
Myślisz, że 80-90 lat to już sędziwy wiek? Spójrz na inne organizmy. Dla niektórych z nich przeżycie tysiąca, a nawet kilku tysięcy lat to żadna sztuka. Kim są ziemskie matuzalemy?
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze