Studentom z Warszawy i Krakowa sowy nie przyniosły listów z Hogwartu i nie mogą latać na miotłach jak Harry Potter. Ale grają w quidditcha. I reprezentują Polskę w europejskich pucharach sportu, który stworzyła autorka książki.

- Miotły w górę, zaczynamy! - krzyczy chłopak w opasce na włosach. Podobnie jak jego koledzy i koleżanki między nogami trzyma plastikowy kij.

Na jego komendę kilkanaście osób chaotycznie rozbiega się po trawniku przerobionym na boisko. Trudno się połapać, co tu się właściwie wyprawia. Nie ma bramek, piłek jest aż za dużo.

Niedzielne przedpołudnie. W krakowskim parku Jordana tłumy, bo pogoda dopisała.

- Czy znicz już jest? To będzie najlepszy moment! - podbiega do mnie podekscytowana 11-latka. Dagmara do parku przyszła z mamą, by pojeździć na rolkach. Szybko porzuciła plany, gdy zobaczyła, co dzieje się na trawniku przy górce saneczkowej nieopodal stadionu Wisły.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze