- Zupę gotowałem w dużym garze, tak około półtorej godziny. Gdy zaczęła wrzeć, wyjąłem kurczaka i warzywa, a resztę chciałem odcedzić przez sitko. Chwyciłem za metalowe ucha garnka i uniosłem go na wysokość 20-30 cm nad kuchenką. Wtedy poczułem, jak parzy mnie lewa ręką. Bezwiednie puściłem garnek. Ten uderzył o kuchenkę, a cała wrząca zupa się na mnie wylała. Przewróciłem się, straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, poszedłem do łazienki, gdzie przez mniej więcej godzinę polewałem oparzenia zimną wodą, ale to nie pomagało. Nie wzywałem pogotowia, tylko przebrałem się, bo miałem na sobie bieliznę i krótkie spodenki, złapałem taksówkę i pojechałem do szpitala - taką wersję zdarzeń 27-letni wrocławianin, piekarz z zawodu, przedstawił firmom ubezpieczeniowym, w których wykupił polisy od następstw nieszczęśliwych wypadków.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze