"Sport. Konieczność czy przyjemność?" - taki tytuł licealiści nadali kolejnej dyskusji w Senacie, prowadzonej pod szyldem ich uczniowskiego projektu "Gadka senacka". Zastanawiali się, z czego wynika niechęć do WF-u, oraz sugerowali, co należałoby zrobić, aby zmotywować ich do ćwiczeń. I dlaczego nie chodzi tu o metodę kontroli i nakazów, którą ulubili ministrowie sportu (Kamil Bortniczuk) i edukacji (Przemysław Czarnek).
Na wstępie uczniowie mieli odpowiedzieć na pytanie, czy zdarzyło im się kiedyś unikać lekcji WF-u. Prawie wszyscy zgromadzeni na sali senackiej podnieśli ręce. Dlaczego? Co na to wpłynęło?
Wszystkie komentarze
Miałeś fatalnych nauczycieli.
Ja na lekcjach WF i SKS-ie wiele się nauczyłem. Mieliśmy wszystkie sporty drużynowe, dużo lekkoatletyki, biegi przełajowe, na orientację, zimą hokej i łyżwiarstwo, a nawet też były zajęcia szachowe i żeglarstwo. Nikt się nie nudził, nie wymyślał, nie uciekał, nie uchylał się, nie przynosił zwolnień lekarskich. Nauczyciele byli pasjonatami i byli super. Z tym, że to było w czasach tego złego PRL-u...
Ja miałem skoki przez kozła i skrzynię, zwisanie z drabinek. Beznadzieja.
ja tez mialam skok przez skrzynie, kozla, stanue na rekach i skok w zwyz. Kazano nam skakac na piach bo nauczycielowi szkoda bylo materacy. Nic przyjemnego jak na 10 letnia dziewczynke spadnie staliwy drazek. Skaczac przez skrzynie asekurowalismy sie nawzajem. tak skutecznie ze kolezanka z niej spadla, nikt jej nie zlapal i zlamala reke( skrzynia jeszcze na nia spadla) A i jeszcze obowiazkowe biegi przelajowe gdzie za nieobecnosc byla pała a za przebiegniecie dystansu 800m i zajecie ostatnich 25 miejsc( biegla cala szkola) byla dwoja. totalnie motywujace by brac w tym udzial.
Trafne porównanie!
Nota bene u mnue w podstawówce w latach 80. było podobnie.
Barany... skok przez kozła, wymyk, przewrót, rzut piłką lekarską - to był chyba cały program obowiązkowy WF w podstawówce - 10 godzin lekcji przez 4 lata.
Reszta to gra w kosza, nogę, pingla i siatę. WF to zawsze była u nas w szkole atrakcja, nawet dla okularników.
Proszę:
- żadnych gier zespołowych !
- żadnej rywalizacji !
- żadnej piłki !!!
- żadnych ocen ?
A najważniejsze - żadnych skoków przez konia i skrzynię.
Czyli koszmaru uczennic, oraz przewrotów i skoków w dal + wzwyż
Wszystko to grozi kontuzją !
Zostaje czysty relaks ...
dla dziewczyn aerobik i zumba
dla chłopców elementy siłowni ? hantle wystarczą
I czasem basen.
Zaczynamy od czwartej klasy !
Najważniejsze, koniec absolutny ze szkolnymi drużynami i rywalizacją.
W czymkolwiek ...
Obłąkany - najczęściej - nauczyciel, szuka talentów, aby zabłysnąć !
Jako trener - wyciągający łapę po medale i nagrody.
Można ???
Pomysł sprzedaję darmo, ewentualne honoraria przekażę
na schronisko dla kotów.
P.S.
Nie robię se jaj.
Ojciec dwóch córek, uczennic prywatnej podstawówki.
Aerobik & basen.
Niczego innego nie znają !
:)
i jeszcze absolutne nie dla wybierania "drużyn" przez "kapitanów"
Ja bym do tego dorzuciła zwykłe spacery i jogę. Zarówno moja podstawówka jak i szkoła średnia miały w sąsiedztwie las i najlepiej wspominam zwykłe spacery albo gry w podchody. Szkoła powinna uczyć, że ruch jest przede wszystkim przyjemnością. Nie każdy chce i ma predyspozycje do "uprawiania" sportu i rywalizacji. Pamiętam jak "katowano" nas rzutem piłką lekarską, pchnięciem kulą i skokami przez skrzynię. I nawet gry zespołowe były koszmarem, bo w klasie były osoby, które należały do SKSu i chciały się wykazać, więc człowiek nie raz oberwał piłką do ręcznej czy siatkówki.
Lekarska nie była taka zła (choć jak rzekł chyba Piasecki w Przestrojeniu, „ona bynajmniej nie leczy ta piłka”), trzeba było dobry zamach wziąć i mieć dobrą trajektorię. Najgorsza była kretyńska „palantówka”. Nie znałem nikogo, kto wtedy grał w palanta, ale rzucać kazali.
Ze skrajności w skrajność. Jedni chcą zmusić, inni jak pan zakazać. Ja akurat lubiłem rywalizować, choć wiem, że nie wszyscy to lubią. Są tacy co lubią piłkę i gry zespołowe, ale są tacy w tym ja, którzy woleli sporty indywidualne, np. lekką atletykę. Szkoła powinna dawać wybór. Dlatego zamiast wf całą klasą, powinne być różne zajęcia do wyboru i każdy uczeń miałby obowiązek wybrać przynajmniej jedną dyscyplinę. A ocena? To szkoła, więc musi byc jakiś system jej wystawienia. Ale ja sugerowałbym zamiast normy ogólnej dla wszystkich, kryterium zrobionego postępu każdego z osobna. Wiadomo, że rosły chłopak dalej rzuci piłką lekarską, niż filigranowa dziewczynka i przykładanie równej miary do nich to nieporozumienie. Ale jeśli oboje rzucą dalej na końcu semestru, niż na początku, to znaczy, że przepracowali go solidnie.
Połowę życia zajmowałem się sportem,ale nigdy niczego nie nauczyłem się na w-fie.
" Pan " niczego nie zakazuje przecież ...
Na poważnie:
Po diabła szkole boisko z trybunami ? Bieżniami i skocznią ?
Przyzwoita rozgrzewka przed rozpoczęciem biegu trwa 30 minut,
potem biegamy. A 30 minut - to efektywny czas, pożal się Boże,
naszej lekcji. Klops. Aż się prosi o kontuzje ?
O sali tortur, przez grzeczność nazywanej gimnastyczną,
nawet nie wspominam. Koszmar ...
Do rzeczy:
Zaszczytna obowiązkowa zasadnicza służba wojskowa !
Szkoła ma przygotować kandydata na żołnierza.
Miała.
99 procent szkół podstawowych powstała ponad 30 lat temu ...
clou
Po jaką cholerę dzieciom rywalizacja ?
Mrzonki niedorobionych pedagogów,
a chcesz się ścigać - zapisz do klubu.
I wcale nie przyszkolnego.
Bo on jest największym wrogiem dla dzieciarni ...
Pozdrawiam ^^
O spacerach nie wspomniałem - oczywistość wiosną ...
Paniczny strach przed uderzeniem piłką, nie tylko u okularników,
jest powodem co najmniej połowy zwolnień !
Siatkówka ?
Najgłupsza gra, jaką wymyślono
Kosz ?
Najnudniejsza
P.S.
Nie jesteśmy ofermami !
Łazimy po górach - łódką pływamy.
A dziewczyny, po szkole, szaleją w " fitnessklubie. "
Nikt ich tam nie pogania ...
:)
na WF-ie w liceum "za Gierka" mieliśmy sprawdziany na 60m i na 1000m, ze skoku w dal, pchnięcia kulą oraz z dwutaktu i serwisu w siatkówce. Oceny były wystawiane bardziej za starania (progres), nie za wyniki.
Bez wystawiania ocen rzucałem dyskiem, potrafiłem skakać lekkoatletyczny trójskok - nie do pomyślenia teraz. Szatnia była, prysznice też, ale na każdej przerwie chłopaki grały w nogę, czasem piłką, czasem puszką, czasem gałgankiem szmaty, deszcz czy śnieg nam nie przeszkadzał. Po lekcjach brałem klucz od sali gimnastycznej i graliśmy w kilka osób w kosza.
A co za problem zrobić raz w tygodniu np. 2 godzinny WF bez żadnych dodatkowych zajęć w tym dniu ? Zaczynając późnym porankiem .
????????
CZYLI W SOBOTĘ ?
a późnym porankiem to aktywne dzieci,
akurat wtedy - na rowerach,
gdzieś w górach na dół zjeżdżają !
Wrocław, szkoła numer 113.
Klas siódmych i ósmych - po dziesięć ...
Zorganizuj im te " dwie godzinki " !
Powodzenia
;)
I na co Ci to było ???
Rzucasz dyskiem - skaczesz wzwyż ?
Wszyscy znani mi zawodowi sportowcy pobierają dzisiaj renty !
Inwalidzkie ...
P.S.
Piłka nożna nie jest dzisiaj żadną atrakcją !
Naprawdę.
"99 procent szkół podstawowych powstała ponad 30 lat temu"
To i tak dobrze, bo teraz zamiast sal gimnastycznych byłyby kaplice.
Ale dlaczego cokolwiek narzucać? Dlaczego dziewczyny to, chłopacy tamto? Bycie dziewczyną nie oznacza, że automatycznie się lubi aerobik i zumbę. Można być dziewczyną i tego nie znosić.
Mój najlepszy WF? Gdy nauczyciel pozwalał nam robić co tylko chcemy, nawet gdybyśmy postanowiły przesiedzieć na ławce całą godzinę. Skończyło się, że wszystkie ćwiczyły, każdy to co chciał, ja z koleżanką z własnej woli wzięłyśmy piłkę lekarską i rzucałyśmy, świetnie było spróbować.
No, ale o czym tu mówić jeśli w tym kraju, statystyczny uczeń poświęca dwa razy więcej czasu na naukę bredni o stajence, pastuszkach i osiołku niż na lekcje WF...
Nie ma pieniędzy na sportowe zajęcia pozalekcyjne, na trenerów, sprzęt, szkolenia, na baseny, lodowiska i hale.
Ale na pralnię mózgów zwaną kościółkiem kasa się zawsze znajdzie.
Według szacunków, Polacy wydają na kościółek od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu miliardów złotych rocznie. Jakby połowę tego przeznaczyć na sport i WF w szkołach, to sytuacja byłaby bez porównania lepsza.
P.S. Generalnie też potem podobnie wygląda sytuacja z WF w wojsku. Jak są zaliczenia, to połowa bierze zwolnienia, a i tak ciągle normy są zaniżane.
Wszystko to prawda. Za komuny konczylem podstawowke i liceum (nie lubilem ustroju i nie mam zamiaru go idealizowac) i byly zajecia SKS po szkole (dla chetnych), wuef byl calkiem spoko i duzo mozna bylo sie tam nauczyc. A nasz nauczyciel w liceum, byly wojskowy, potrafil chodzic na rekach (nikt z nas nie umial) w wieku 70+.
A na religie chodzilisny do salki katechetycznej i zaden ksiadz sie po szkole nie walesal... tak bylo.
A ja śmiem przypuszczać, że nawet jakby było wszystko jak z bajki czy idealnych planów, to i tak wielu (niewspółmierni do tej bajki) uczniów mając wybór pomiędzy idealnymi zajęciami WF a robieniemi "nica", wybrałoby właśnie tego "nica". Takie czasy...
Oczywiście.
To zresztą widać po innych komentarzach.
Ja się z tym nie zgodzę. Dzieci mają naturalną potrzebę ruchu a nastolatki powinny już dzięki edukacji wiedzieć jakie to jest ważne. Tylko co z tego jak wuefiści to w 90% jakieś tępe trepy albo niespełnione sportsmenki czy sportowcy, którzy zachowują się jak karbowy na folwarku a nie jak nauczyciel który powinien przekazać wiedzę o tym jak zdrowo się odżywiać, jak prawidłowo ćwiczyć, jak trenować żeby wzmacniać organizm dla zdrowia ciała ale i ducha.
Na kapelanów w wojsku kasa też jest :D
Bardzo szybko przestałam rosnąć, mam niecałe 150 cm wzrostu, dłonie przestały mi rosnąć jeszcze szybciej.
Ale w szkole byłam oceniana z koszykówki i piłki ręcznej na tych samych zasadach, co o głowę wyższe koleżanki.
tez mialam 152 cm i kazano mi grac w siatkowke oraz skakac przez kozla razem z dziewczynami majacymi 170 cm wzrostu. Oczywiscie wg sztywnych tabeli przypisanych do wieku.
Dla kogo łatwiejsze dla tego łatwiejsze. Dla mnie te dziwaczne fikołki i biegi na czas były nie do nauczenia i nie było to zależne ani od mojej woli ani od zaangażowania, a historia była przyjemnością