Mika Brzezinski: – Cóż za wspaniały wstęp! Bardzo dziękuję.
– Zdecydowanie tak. Czyta ją codziennie.
– Wszyscy tak uważamy!
– Dokładnie tak, chodzi o to, żeby wesprzeć go i ułatwić mu zadomowienie się tutaj. Chciałabym pomóc tak, jak tylko jest to w mojej mocy.
Myślę też, że związek pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Polską, i wyzwania, które stoją przed naszymi krajami, mają ogromne znaczenie w skali globalnej.
Poza tym, jest jeszcze historia rodzinna. Historia powrotu mojego brata i jego rodziny do Polski ma wielkie znaczenie symboliczne i jest w niej coś pięknego. Chciałam po prostu w tym uczestniczyć.
– „Szef" byłby z tego niezwykle dumny!
– Tak. Kiedy urodziły się moje córki, a były to ich pierwsze wnuczki, moi rodzice nie chcieli być nazywani „babunią" i „dziadziem", nie chcieli tego rodzaju słów. Chcieli, by dzieci nazywały ich „Bambą" i „Szefem". Dzieci mówiły więc do dziadka „cześć, Szefie!".
– Byłby niezwykle dumny. Wydaje mi się, że ten dzisiejszy dzień wcześniej mógłby mu się wydawać czymś zupełnie niemożliwym. W każdym razie, w tamtym czasie mógłby tak to postrzegać. I po prostu wierzę, że dziś, patrząc na nas z góry, byłby niezwykle dumny z takiego obrotu spraw. Z tego, że udało się stawić czoła wyzwaniom i z tego, że amerykański prezydent wysłał jednego z Brzezińskich do Polski na stanowisko ambasadora. To śmiały i symboliczny ruch.
– Tak, to niezwykle znaczące, zdaję sobie z tego sprawę i właśnie dlatego tu jestem. Chciałam tego wszystkiego doświadczyć osobiście. Fakt, iż Mark jest synem Zbigniewa Brzezińskiego jest bardzo symboliczny i istotny. Chcę też przypomnieć, że Mark przeniósł się tu na dłuższy czas, zaraz po zakończeniu studiów podyplomowych, po otrzymaniu dyplomu prawniczego, w ramach grantu fundacji Fulbrighta. Do tego napisał książkę o polskiej konstytucji. Mój brat był bardzo zaangażowany w proces faktycznego zjednoczenia się Polski z Ameryką w najbardziej pozytywny z możliwych sposobów, był zawsze świadom wyzwań i potrzeb towarzyszących temu procesowi. I był za tym, by Polska była silnym krajem wyznającym wartości demokratyczne.
– To niezwykle ważne! Szczególnie dziś. Nikt nie zna się na tym lepiej od mojego brata. Jest świetnie przygotowany do tej pracy, jest wymarzoną osobą na to stanowisko.
– Tak, oczywiście. Jeśli zaś chodzi o nasze osobiste i rodzinne doświadczenia, to zawsze przywiązywało się wagę do tradycyjnych polskich potraw, i było ich dużo. No i urządzaliśmy polskie święta Bożego Narodzenia, co nam zostało do dziś. Teraz, gdy trójka rodzeństwa ma swoje własne rodziny, ta tradycja jest wciąż kontynuowana. Teraz mój brat Mark przyjeżdża tutaj, a mój drugi brat, Ian, jest bardzo zaangażowany w Inicjatywę Trójmorza. Im obu bardzo zależy na wzmocnieniu NATO. Obserwowanie tego, w jaki sposób zmierzą się w nadchodzących miesiącach z istniejącymi wyzwaniami będzie czymś niezwykle interesującym. Chodzi tu zresztą nie tylko o nich, ale o cały niesamowity zespół, jaki do rozwiązywania tych problemów powołał prezydent Biden.
Oczywiście, komentuję tę sprawę z zewnątrz, jako osoba związana z mediami i jako ich siostra, do pewnego stopnia również jako dziennikarka. Trudno mi na ten temat spekulować, ale obserwowanie tych wszystkich, zupełnie zresztą różnych, wspaniałych umysłów pracujących nad rozwiązaniem trudnych problemów i opracowywaniem wspólnego zjednoczonego frontu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Polską, będzie niewątpliwie czymś fascynującym.
– To prawda, kiedy byłam mniej więcej w wieku twojej córki [Mika spogląda na obecną w studiu 13-letnią Tosię, przysłuchującą się rozmowie], zdarzało mi się chwytać za słuchawkę, mówić do niej „Halo", i natychmiast ją odkładać. Ktoś odbierał po drugiej stronie. Zdarzyło się to raz czy dwa, ale i tak wpędziło mnie w poważne domowe kłopoty. W tamtych czasach nie było jeszcze telefonów komórkowych. I oczywiście, czerwony telefon z bezpośrednim połączeniem z Białym Domem istniał i nie jest legendą.
– Tak, to mój kucyk.
– Tak, tak właśnie było. Wszyscy bardzo kochaliśmy Truskawkę. A jej się zdarzało zwiewać. Nieraz uciekała do sąsiadów. Obok nas mieszkał Ed Meese, prokurator generalny w administracji Ronalda Reagana. Zawsze znajdowaliśmy ją na jego podwórku, albo w pobliskim lasku. Ojciec wiedział, że gdyby Truskawka zaginęła, to z żalu pękłoby mi serce. Robił więc, co mógł, by ją odnaleźć. Biegał w piżamie w środku nocy szukając kucyka. Podczas różnych rodzinnych przyjęć, czy na święta Bożego Narodzenia, wprowadzaliśmy ją po prostu do domu. I dokarmialiśmy przeróżnymi smakołykami. Mamy to udokumentowane na zdjęciach.
– Tak. Bez przerwy widziałam ojca udzielającego wywiadów, albo na spotkaniach z prasą, czy podczas przeróżnych wystąpień publicznych. Do domu trafiali ludzie z amerykańskich, ale także i z polskich, mediów. Myślałam, że robienie tego, czym i ty się zajmujesz, jest niezwykle fascynujące. Nie jestem pewna, czy ojciec miał tego świadomość, pewnie raczej myślał, że słucham przede wszystkim tego, co ma do powiedzenia. Spostrzegłam też, że tego rodzaju pracę wykonują w większości mężczyźni. I doszłam do wniosku, że muszę się tym zająć, i że w zawodzie powinno być więcej nas, kobiet. Zaczynałam w lokalnych mediach newsowych, potem w mediach sieciowych, później w kablowych. Wspinałam się, szczebelek po szczebelku, coraz wyżej. Długa historia, ale mówiąc w wielkim skrócie – udało mi się odnaleźć swoje własne miejsce i swój własny głos w telewizyjnym show o nazwie „Morning Joe", który zaczął emisję już piętnaście lat temu – chociaż trudno w to uwierzyć. Miałam tam możliwość wykorzystania moich dziennikarskich umiejętności i zdolność prezentowania newsów.
A przy okazji, bycia "rodzinną dyplomatką", umiejętności, jaką nabyłam przy stole, przy którym w domu często toczyły się bardzo ożywione debaty. Dokładnie tak było w domu rodzinnym Brzezińskich – debaty z moim bratem Markiem i drugim bratem Ianem, który jest Republikaninem, i naszym tatą, który przy stole często potrafił nas pobudzić do ostrych dyskusji.
Zatem znalazłam sobie miejsce przy stole w programie „Morning Joe" i w ramach tych formatów, zaczęła się pojawiać wspólna platforma dla kobiet. Zdałam sobie sprawę z tego, że siła jest w liczebności, i że potrzebujemy w tej pracy więcej kobiet, które będą równo i sprawiedliwie wynagradzane. Zaczęłam pisać książki o biznesie telewizyjnym, równości płacowej i transparentności. Z czasem powstała z tego większa platforma pod nazwą „Know Your Value" (Znaj Swoją Wartość). Myślę, że wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy ze swojej wartości i muszą się jej nauczyć. A ja kocham tego uczyć.
Teraz zaczynamy już działać na skalę globalną, w ramach partnerstwa z "Forbesem". Właśnie w tej chwili uruchomiliśmy w Ameryce, ale też w wielu regionach świata, program wspierający kobiety powyżej 50. roku życia. Pisząc jedną z ostatnich książek, i przeprowadzając wywiady z kobietami po pięćdziesiątce, dostrzegłam, że jest mnóstwo niezwykłych kobiet w tym wieku. Nadszedł moment, w którym możemy zaznaczyć naszą obecność. Czas, by uhonorować kobiety, które mają powyżej 50, 55, 60, 65, 70, 75, 80, 85, 90 i 95 lat.
Te kobiety często wciąż są aktywne zawodowo, pracują i osiągają szczyty swoich możliwości w tym wieku. To też powinno być wielkim przesłaniem dla twojej córki [Mika znów wskazuje na przysłuchującą się jej Tosię]. Ona będzie się wychowywała w innych warunkach niż te, w których my się wychowywałyśmy. Kiedy trzeba było zamartwiać się tym, że trzeba zdążyć zrobić wszystko przed czterdziestką, bo czas mija. Obecnie możliwości są praktycznie nieograniczone: można zaplanować życie, mieć marzenia i dbać o to, by je realizować. Trzeba do tego podchodzić spokojnie i nie spieszyć się.
Pracujemy zatem ostatnio nad globalną platformą dla kobiet powyżej 50. roku życia, mamy program "50over50" (Pięćdziesiątka po pięćdziesiątce) w Europie, Azji, i w marcu urządzamy duże spotkanie w Abu Zabi.
Temu się teraz oddaję z wielką pasją.
– Absolutnie! Dostrzegamy, że przetarłyśmy już szlaki dla kobiet z młodszych generacji, ale nie zatrzymujemy się na tym. W wieku 50, 55, 60 i więcej lat, mamy wciąż mnóstwo energii. Obecnie kobiety zostają prezeskami, stoją na czele instytucji finansowych, prowadzą ogromne rządowe instytucje finansowe i świetnie sobie z tym radzą. To też przesłanie dla młodszych kobiet, którym chcemy powiedzieć, że nie trzeba się ze wszystkim spieszyć. Można przecież pozwolić na to, by życie przerywało cykl pracy, i na odwrót, można mieć to wszystko i w dodatku cieszyć się tym. Nie spieszmy się. I to jest wspaniałe.
– Tak, dokładnie, Kasia Kieli jest na liście inauguracyjnej „50over50", na której znajduje się pięćdziesiąt kobiet z Europy, Środkowego Wschodu i Azji. 50 kobiet z tych trzech regionów.
[dzwoni telefon Miki]
– O, mój mąż dzwoni. Nie, właściwie to brat. Pan ambasador dzwoni! Chwileczkę.
[Odbiera połączenie]
– Panie ambasadorze jestem w trakcie wywiadu!
[Mika śmieje się i kończy rozmowę]
– Mark chciał tylko upewnić się, że bezpiecznie tu dotarłam. Wracając do Kasi Kieli – więc chciałam powiedzieć, że będę prowadzić program „Morning Joe" ze stacji TVN, która jest własnością Discovery. W ciągu ostatnich miesięcy, kiedy sytuacja była poważna, i kiedy próbowano usunąć stąd Discovery – co byłoby wielkim błędem – Kasi Kieli udało się bardzo wiele zdziałać. Jej rola była niezwykle istotna w zapobieżeniu tej sytuacji. „Morning Joe" w TVN będzie więc rodzajem symbolicznego wsparcia dla tej stacji. Cieszę się, że poznam Kasię. Myślę, że ona doskonale wpisuje się w listę wybitnych kobiet po pięćdziesiątce swoją umiejętnością realizowania zadań, stylem przywództwa, i wszystkim, czego udało się jej w życiu dokonać.
– Nie idźcie na emeryturę! Nie ma takiej potrzeby. Możemy przecież dalej robić to, co robimy. Mam wrażenie, że niektóre kobiety po pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce myślą w ten sposób: „o, patrzą na mnie i myślą, że jestem coraz starsza". Nie, to nieprawda. Patrzą na nas i widzą, że jesteśmy coraz mądrzejsze. Tak to naprawdę wygląda. Wszystko zależy od naszego nastawienia, od tego, jak się same postrzegamy. Jeśli mówimy ludziom – wzrokiem, głosem i postawą – że jesteśmy kompetentne, zdolne i mamy wiele doświadczeń, jeśli umiemy to wszystko powiedzieć nie używając słów, to tak właśnie należy działać.
Dać im do zrozumienia, że chcemy być aktywne, że tu zostaniemy. I kobietom się to udaje. Jeśli przyjrzymy się naszym listom z Europy, Środkowego Wschodu, Afryki, Azji, czy ze Stanów Zjednoczonych, znajdziemy tam także kobiety około dziewięćdziesiątki.
I nie chodzi o to, że zostały umieszczone na liście z powodów kurtuazyjnych. Nie. Nie jestem pewna, czy mogę tu używać niektórych słów [Mika znów spogląda na 13-letnią Tosię], ale w Ameryce nazwalibyśmy je „badasses", twardzielkami. To niesamowicie silne kobiety, które pragną posuwać się naprzód. Jest ich wiele, a wśród nich jest także miejsce dla ciebie. I trzeba w to wierzyć.
– Myślę, że mój mąż miał jeszcze gorzej, on [Donald Trump] posunął się do nazwania mojego męża mordercą. Pamiętam, że napisał coś o mojej twarzy w jednym ze swoich tweetów, i oczywiście mówiło się o nim wszędzie, na całym świecie. Był to tekst typu „pojawiła się w mojej posiadłości w Mar-A-Lago z pokrwawioną twarzą po operacji plastycznej". To było coś naprawdę paskudnego. Ja w ogóle się tym nie przejęłam, zaczęłam się po prostu śmiać. Pamiętam, że Willie Geist, współprowadzący program, przyszedł o 8:48 – program zaczynał się o 9 – czytał coś w telefonie i próbował go przede mną ukrywać. Powiedziałam: „co ty tam wyprawiasz, natychmiast mi to pokaż". Przeczytałam to i pomyślałam, że ten facet zwyczajnie zwariował.
Zeszłam na dół, cały newsroom milczał, wszyscy udawali bardzo zajętych swoim pisaniem, bali się spojrzeć mi w oczy. Powiedziałam im, że ze mną wszystko jest OK, że przetrwam to bez problemu.
Myślę, że było to ze strony Trumpa zadziwiające, ale przede wszystkim dziwaczne zachowanie. Ale ciekawe było to, co się wydarzyło potem, tego samego dnia – cały świat zaprotestował. Wolałabym raczej, żeby buntowali się przeciwko jego rasizmowi, przeciwko temu, jak traktuje ludzi, którzy są o wiele słabsi ode mnie. Mnie jego słowa nie obchodziły. Ale zarówno Demokraci, jak i Republikanie, a do tego rozmaici przywódcy światowi powiedzieli: „Nie. Tego robić nie wolno". Nawet Republikanie, którym zdarzało się ostro mnie krytykować, powiedzieli: „Nie, panie prezydencie. To jest całkowicie niewłaściwe. Nie można się tak zachowywać w stosunku do kobiety"
– Ale to nie chodziło o mnie. Mnie chodziło o wiele innych osób, wobec których zachowywał się w podobnie paskudny sposób.
– Tu nie chodzi o mnie. Myślę, że jego wyciszenie na Twitterze jest dobre dla ogólnej jakości dialogu. Być może potyczka została wygrana, ale bitwa się nie skończyła.
– Oczywiście. Myślę, że wpływ, jaki wywarł na naszą demokrację ma dalekosiężne konsekwencje. To jest moja całkowicie prywatna wypowiedź i zdecydowanie nie jest to komunikat ambasady amerykańskiej. To mówię ja, Mika z „Morning Joe". To samo powiedziałabym przed kamerami w moim programie.
– Jest taka nadzieja. Jest niewątpliwie wiele pracy do wykonania. Wydaje mi się, że to pytanie, na które raczej powinien próbować odpowiedzieć mój brat. I sami Polacy.
– Tak. Ale istnieje tu partnerstwo z innymi krajami, w ramach którego Polska jest bardzo istotna. Myślę, że wiele krajów będzie patrzyło na Polskę z nadzieją na jakiś pozytywny ruch w kierunku przyszłości. Niemniej raz jeszcze – najlepiej byłoby rozmawiać o tym z Markiem. On na pewno chciałby to szczegółowo omówić.
– Myślę, że byłoby to bardzo trudne. Mówisz, że w Stanach Zjednoczonych mamy silne instytucje i wolne media.
– Warto zachować tu ostrożność. Instytucje składają się z ludzi, a ludzie nie są doskonali. Myślę, że wiele osób w Stanach Zjednoczonych zaskoczyło to, jak szybko niektóre rzeczy mogą ulec rozkładowi czy obluzowaniu. Wciąż wydaje mi się, że nie jest to dostatecznie zrozumiane. Są też ludzie, którzy wierzą w Amerykę z całego serca, wierzą, że uda jej się zawsze przetrwać i zwyciężyć. Ale osobiście nie postrzegam tego w ten sposób. Jestem córką emigrantów, uciekinierów. Przy całej historii mojej rodziny, trudno mi uwierzyć, że tu siedzimy i rozmawiamy. Myślę, że demokracja jest czymś, co należy stale pielęgnować. A kiedy staje się ona zagrożona, to jest to poważnym wyzwaniem. W ciągu ostatnich czterech lat w Stanach Zjednoczonych działo się tyle rzeczy, że trudno było brać je wszystkie serio. Być może niektórzy z nas przekonali się o powadze sytuacji zbyt późno. Nie chcę analizować sytuacji w Polsce, wolałabym to zostawić bratu, ale kiedy obserwuję to, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych, naszą debatę dotyczącą tego, czy niebezpieczeństwo już minęło, to wydaje mi się, że jest ono wciąż obecne.
– Poprowadzę swój show z TVN, to będzie warszawska edycja „Morning Joe". Cieszę się, że stacja wciąż działa i nie mogę się doczekać tego programu.
– To mi się podoba!
– Nie przestawajcie. Używajcie swojego głosu. Znajcie swoją wartość. I nigdy nie przestawajcie, nigdy się nie zatrzymujcie. A już zdecydowanie nie pozwólcie, by wiek wam w tym przeszkodził. Polskie kobiety są bardzo silne i potrafią mówić bez ogródek, co w nich uwielbiam. Wychowywała mnie polska babcia, a moje dzieci były pod opieką polskich niań – z tego samego powodu. Polskie kobiety są najlepsze. Uważam, że jest tu wiele możliwości rozpowszechniania haseł związanych z tworzoną przeze mnie platformą: znaj swoją wartość, uwierz w to, że możesz wpłynąć na to, co się dzieje, i nigdy się nie poddawaj.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że Polki pragną, by ich głos został wysłuchany na każdym poziomie, nie tylko w domu. Ponieważ potrzebujemy tego głosu. Potrzebujemy tego głosu w biznesie, we wszelkich przedsięwzięciach przemysłowych w całej Polsce.
Jeśli będę w stanie, chciałabym tutaj wrócić i zorganizować wydarzenia w ramach projektów „Know Your Value", „50over50" i „30under30". Organizujemy wielki szczyt w Abu Zabi w marcu, przy okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, i chciałabym przenieść podobne wydarzenia do wszystkich innych zakątków świata. Chcemy, by jedne kobiety były mentorkami dla innych, i by kobiety uczyły się tego, jak dbać o swoje sprawy, o równą płacę, jak przeprowadzać zmiany społeczne. Jeśli osiągniemy takie zróżnicowane myślenie na każdym poziomie, efekty będą niezwykle pozytywne.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Cudowna,bez przesady powiedziałbym bardzo amerykańska
"Szef" był rzeczywiście fantastyczny natomiast dzieci doszły do wniosku że Polska to good job i tłuką temat i karierę w amerykańskim guście.
Gowno prawda - podobna do matki Czeszki jak kropla!!!!