Z miasta Joycea pojechaliśmy na zachód, na spotkanie z poezją i historią

- Urlop w Irlandii? A co tam można robić? Nic tylko pastwiska, owce, krowy, czasem jakaś góra - słyszę. - Jest ocean, są jeziora i rzeki, ale tam przecież ciągle pada!

Otóż nie zawsze, choć co prawda często. Pod koniec marca, kiedy Warszawa żegnała nas zadymką, Dublin przywitał słońcem i temperaturą ponad 16 stopni. I tak było przez cztery dni, z małym wyjątkiem. A pastwiska są przez cały rok zielone. Bez owiec i krów życie na wyspie byłoby dużo trudniejsze, niż jest, a w dodatku pasące się na zielonej trawie kolorowe stada (białe owce, łaciate, rude i beżowe krowy, różnej maści konie) wyglądają niezwykle malowniczo. Mnóstwo różnej wielkości wysp, urozmaicone wybrzeże, jeziora z pływającymi po nich łabędziami i dzikie rzeki decydują o pięknie i różnorodności irlandzkiego krajobrazu.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze