Co prawda Cesarz Francuzów spędził tu tylko kilka dni i raczej nie miał czasu na zwiedzanie, ale warto pójść jego śladem i wpaść choć na weekend do Wenecji Mazowsza

Zwiedzanie trzeba zacząć od najdłuższego w Europie (900 m) rynku. Do dziś pełni prawie taką samą funkcję jak w średniowieczu, kiedy powstał. Codziennie, ale szczególnie w targowe wtorki i piątki, pełen jest handlarzy. Można kupić warzywa i owoce, w sezonie jagody i grzyby z Puszczy Białej, królują stoiska z odzieżą i "chińszczyzna" wszelkiej maści. W średniowieczu kupcy z Chin raczej tu nie docierali, ale były jarmarki, na które przybywali z dalekich stron potentaci ówczesnego europejskiego handlu. Przede wszystkim jednak handlowano produktami z okolic Pułtuska. Polecam więc poszukiwanie smaków ukrytych w skrzynkach, słojach, koszach i koszykach. Moim ulubionym jest ten czereśniowy, z połowy czerwca. Gwarantuję, że takich czereśni, jakie kupimy na targu w Pułtusku, nie ma nigdzie na świecie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze