Wyglądam przez okno. Szare kable wiszą nad szarą ulicą, przy której stoją szare domy. Szary to kolor Pekinu, tylko gdzieniegdzie przełamany czerwienią drzwi, świątyni czy bramy. Jednak w tej szarości jest coś uspokajającego, a nie przygnębiającego. Na jej tle wszystko wydaje się wyraźniejsze, ciekawsze i ostrzejsze. Monumentalne place, monumentalne pałace, monumentalne autostrady, monumentalne hotele, wieżowce, bloki mieszkalne i monumentalny stadion. Na tle tej monumentalności żyją jednak zwykli ludzie. Trzy kolorowe przyrządy do ćwiczeń ustawione w kącie ulicy, narożne bary złożone z paleniska i czajnika, dzielnice fryzjerów z wirującymi psychodelicznymi wzorami przed wejściem, wspólne puszczanie latawców w kształcie smoków, żab, sów, feniksów, lwów i żółwi. To wszystko nadaje miastu człowieczy wymiar.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze