W pięknej scenerii zabytkowych domów, świątyń i twierdzy toczy się prawdziwe życie albańskiej prowincji

Po Albanii najlepiej podróżować rano. Jeździ wtedy najwięcej autobusów i furgonów. Wraz z nadchodzącym w południe upałem ruch słabnie, by wieczorem zamrzeć kompletnie.

Po noclegu w Gjirokaster wstajemy o 7 rano. Na dworze jest teraz przyjemnie chłodno. Na placyku, sprzed którego odjeżdżają autobusy, łapie nas jeden z kierowców i pyta, czy jedziemy do Tirany. Tłumaczymy, że musimy najpierw dotrzeć do Patos i tam łapać bus do Beratu. Kierowca zapewnia, że z nim dojedziemy do miejsca przesiadki.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Komentarze