Zarazem strajk ukazał słabość "S" - wzięło w nim udział 100 tys. osób, co w pięciomilionowym województwie nie jest frekwencją imponującą. Nie było więc ani pospolitego ruszenia, ani atmosfery, która wieszczyłaby powtórkę z 1980 r. - a tym mobilizowali się związkowcy. Nie ta Polska i nie te czasy.
Co bowiem łączy górników zarabiających po 7 tys. zł i pewnych otrzymania wczesnych i wysokich emerytur ze sprzedawczyniami w hipermarketach pracującymi za złotych 1500 i zobowiązanymi do aktywności zawodowej do 67. roku życia? Niewiele lub zgoła nic. Po jednej bowiem stronie występują ci, którzy bronią swoich przywilejów (np. emerytur pomostowych czy Karty nauczyciela), po drugiej zaś pracownicy bez przywilejów, którzy coraz lepiej się orientują, że na przywileje dla jednych zapracować muszą "ci drudzy".
Wszystkie komentarze