"Pełna tolerancja w naszym kraju jest dla wszystkich", bo przecież "należy [ona] do polskiego DNA", Polska to wręcz "wyspa wolności i tolerancji". Dlatego nie tylko "nikt nas tolerancji nie musi uczyć", to inni "mogliby się jeszcze wiele uczyć" od nas. To jak mantrę powtarzali przed laty politycy rządzącego wówczas ugrupowania. Dzisiaj brzmi to już bardziej jak przepowiednia niż cynizm.
– Kiedy byłem młody, myślałem o wyjeździe z Polski. Żeby po prostu zacząć żyć – opowiada emerytowany nauczyciel matematyki. Pamięta jeszcze pierwsze Parady Równości, na które wymykał się ukradkiem. Ze wstydem (po części też przed samym sobą) i lękiem (bo co, jeśli ktoś go zobaczy). 10 lat temu wziął ślub ze swoim wieloletnim partnerem, w Polsce. Straconych lat nikt im nie zwróci, ale mają poczucie przywróconej godności. I takiej zwyczajności.
Wszystkie komentarze
A co w tym dziwnego? Wstyd być funkcjonariuszem organizacji, która systemowo ukrywa pedofilskie zbrodnie czy nie? Wstyd. No, to w czym problem?
Rzeczywiście nagonka na księży jest i to coraz większa.
Fakt, już nawet nie można spokojnie zgwałcić dziecka bez przeniesienia do innej parafii :(.
Ktoś go musi najpierw wybrać. Czyli najpierw musi dojść do zmiany świadomości i umysłów Polaków zatruwanych przez kościelne dyrdymały. "Post!"
Ale od czegoś trzeba zacząć.
Dyrdymałem jest twierdzenie, że świat powstał ex nihilo.
Nie chodzi o to, że niebinarni są mądrzejsi, ale o kraj, w którym nieheteroseksualność, czy zmiana płci nie będą postrzegane jako czynniki politycznie dyskwalifikujące. To nie tyle wybór Obamy miał zmienić Amerykę, co był dowodem, że Ameryka się zmieniła.
"Nie chodzi o to, że niebinarni są mądrzejsi" - czy aby na pewno? Mam wrażenie, że w tych wszystkich parytetach właśnie o to chodzi. Że wystarczy, że w jakimś gronie będę też nie-hetero i już to grono będzie merytorycznie lepsze. A tak przecież nie jest, orientacja nie ma nic do profesjonalizmu, poziomu wiedzy, doświadczenia.
I to dziwaczne przekonanie, że jak nie ma w jakimś gronie decyzyjnym przedstawiciela jakiejś grupy, to jej interesy są ignorowane, czy choćby traktowane z mniejszą uwagą. Gdyby tak było, musielibyśmy mieć w sejmie obowiązkowo, z parytetu posłów niewidomych, niesłyszących, jedno miejsce zarezerwowane dla samotnej matki, samotnego ojca, rozwodników i żyjących w wolnych związkach, po jednym dla każdej podgrupy dającej kolejną literkę w wydłużającym się skrócie LGBT, rodziców dzieci niepełnosprawnych, samych niepełnosprawnych, pielęgniarkę, nauczyciela, górnika (ci akurat dobrze sobie radzą pod sejmem). A gdzie jakaś wiedza, doświadczenie w działalności społecznej? Bycie kobietą czy gejem do niczego nas nie predysponuje, trzeba mieć coś do zaoferowania.
Masz oczywiście rację, ale ja nie twierdzę, że "inni" są z definicji lepsi i zdolniejsi, tylko że nie są z definicji gorsi. Wykluczanie awansu ludzi z dowolnych powodów niemerytorycznych oznacza marnowanie potencjału, jakim dysponujemy jako społeczeństwo.
A nie widzisz, jak brutalnie obecna większość w Sejmie ignoruje potrzeby i aspiracje wszystkich, poza własnym elektoratem?
Szwecja, Dania, Norwegia - mówisz o krajach, gdzie z kolei szykanowane są osoby heteroseksualne mające dzieci, którym pod byle pozorem dzieci są zabierane? Co zresztą było wielokrotnie opisywane na łamach wyborczej...
Nie pisz głupot o nekaniu heteroseksualnych rodziców. To jest zupełnie inny problem urzedow ds dzieci, który nie ma związku z Lgbt.
Fakt, w niektórych krajach prześladują wciąż rodziców dzieci z kultur typu "kilka klapsów to żadne bicie" albo "mnie ojciec też lał i wyrosłem na ludzi".
To u nas nie jest normalnie. Tam patologia nie wyżywa się na dzieciach. U nas to zaraz 100 obrońców z księdzem na czele będzie broniła takiej pato rodziny. Że niby jak bije to znaczy kocha.
A w wyborczej ciągle tylko wojna kobiety-mężczyźni, albo LGBTSQ$-reszta świata..
Nie w Wyborczej tylko w PIS
Echo zaściankowego społeczeństwa...
Na szczęście normy i definicja "normalności" są nie są raz ustanowione, a są zmienne w czasie, czego świadkami jesteśmy i będziemy.
Brakuje mi mocno uzasadnienia dlaczego to nie jest normalne. Myślę, że czytelników Wyborczej stać na więcej niż hasełkowość.
Nienormalne to jest to twoje zacofanie.
Tu nie chodzi o zaściankowe społeczeństwa, tylko w naturze by począć dziecko potrzebne są narządy męskie i żeńskie, a takie mają mężczyźni i kobiety. To kobieta po zapłodnieniu przez mężczyznę rodzi dziecko. I to jest normalne. A to co robią LGBT+ to ich sprawa, ich wybór i nie będę im pod łóżko zaglądał. Ale normalne to nie jest i kropka.
Czy uważasz za nienormalne małżeństwo, które nie ma, bo nie chce lub nie może mieć własnych dzieci?
Jeżeli "normą" są tylko ci co są w większości, to nienormalnymi są leworęczni, niebieskoocy, albo mający więcej niż 2 m wzrostu. Wszystko zależy od tego co uzna się za normę. Człowiek nie tylko istnieje po to, żeby płodzić dzieci. Definicja normalności tylko przez pryzmat płodności to przekreślenie sporego dorobku ludzkości.
To nie dziwactwo, to życie. I mają prawo.
Absolutnie - mają prawo. Każdy i tak wie, ze słowo MAŁŻEŃSTWO zawiera w sobie element męski i żeński….
Suwerenie, wypiërdalaj z Sopotu.
W naszej kulturze małżeństwo to sakrament. Zawiera się je w kościele. Ale od bardzo dawna można je zawrzeć także w formie cywilnej i jak żyję nie słyszałem, by ktoś protestował przeciwko nazywaniu takiego związku małżeństwem. Idąc krok dalej, mogę spokojnie wyobrazić sobie małżeństwo dwóch panów, czy pań. Skoro się kochają i chcą być małżeństwem, to co mi do tego? Czy moje "normalne" małżeństwo w jakikolwiek sposób na tym ucierpi?