Kolejne 17 proc. dysponuje środkami w wysokości od 1001 zł do 5000 zł. Jedynie 18 proc. z grupy oszczędzających ma więcej niż 30 tysięcy złotych.
Brak jakichkolwiek odłożonych środków zawsze jest problemem. Nie tylko życiowym, ponieważ w przypadku jakiegoś nagłego zdarzenia losowego trzeba łatać budżet domowy albo pieniędzmi pożyczonymi od rodziny lub znajomych, albo od banków, albo – co gorsza – od parabanków. W tym ostatnim przypadku już tylko krok od zaciskającej się na szyi pętli kredytowej. To również problem związany z komfortem życia. Brak oszczędności, brak poduszki finansowej, brak poczucia, że ma się chociaż namiastkę miękkiego lądowania w przypadku jakichkolwiek kłopotów, to po prostu życie w niepokoju, w obawie przed ewentualną brutalnością jutra.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Te 3000 to chyba na waciki - za tyle to nawet na wsi nie przeżyjesz - chyba że mieszkasz w szałasie. 2000 za kawalerkę na jakimś takim w miarę poziomie i lokalizacji, 1000 zł kredyty i inne zobowiązania, 1500 jedzenie, 1000 zł kultura i rozrywka, 500 zł ubrania, 2000 do odłożenia = 8000 - bez tego nie masz co szukać w Warszawie - chyba że mieszkasz na ławce i żywisz się odpadkami
Serio musisz wydawać 500 zł na ciuchy każdego miesiąca?
Co robisz z tymi zakupionymi w poprzednim miesiącu? Wyrzucasz i kupujesz nowe?
Może warto pomyśleć o zakupie pralki?
Masz rację! Nóż mi sie w kieszeni otwiera, to nie merytoryka to brednie beneficjenta transformacji, kryptopisowskie pii..enie kotka. Przez takich jak on PiS będzie rządził wiecznie, a my do końca życia będziemy gnojeni. Walcie się wszyscy na tym hydeparku pod tym durnym artykułem (Dziś w SKO, jutro PKO). Żenada. Je..ać PiS i kryptopisowskie myślenie złodziei.
Minimum na przeżycie w Warszawie 2500-3000? To chyba zaraz po studiach, gdy się dzieli mieszkanie z sześcioma innymi osobami.
czyli na rodzinę 2+2 potrzebujesz 32 klocki na miesiąc? Na dwoje 16 żeby przeżyć? To znaczy, że połowa mieszkańców Warszawy nie żyje. Tak to jest jak bananowcy wypowiedzą się w kwestiach życia. Bzdury, bzdury, bzdury.
Tak jak tamten kultura i rozrywka. 1000 na miesiąc? Ja nie mam czasu żeby w miesiący tyle razy z domu wyjść żeby we dwoje wydać 2 koła na kulturę i rozrywkę. Jeżeli nie masz własnego mieszkania i wynajmujesz ciasną kawalerkę to warto ograniczyć trochę wydatki żeby odłożyć cokolwiek i to zmienić. Jak ktoś tak wydatkuje pieniądze, to jest w stanie każdą kwotę wydać i pisać, że się nie da za to przeżyć.
6000 na ubrania na osobę. Nie kupuj ubrań z dużym znaczkiem Kenzo i Gucci, tylko kup ubrania na Zalando Lounge, a zostanie Ci połowa.
Bez 16 koła na dwie osoby nie masz czego szukać w Warszawie:D:D
Dobre, dobre. Myślę, że po pierwsze Ty nie masz takich pieniędzy, po drugie takimi kwotami może pochwalić się nie więcej niż 5% mieszkańców tego miasta. W tym kraju jak zarabiasz 20 koła brutto łapiesz się do 1% najlepiej zarabiających. Dla kogo takie historie?
Pisząc "Powinienem być martwy według twoich danych?" pozbyłeś się merytorycznej dyskusji. Choć ją podtrzymam i napiszę że na sam wynajem wydaję 1200. Bez odbioru.
Też mnie denerwuje takie podejście. Jak nie zarabiasz 10 koła, nie jadasz 12 razy w miesiącu w restauracji, nie masz audi za 200 koła w leasing, kawalerki za 1mln w kredycie na 45 lat to nie żyjesz. Do tego obowiązkowo narty w Austrii w zimie, a latem Zanzibar. Inaczej jesteś niegodnym życia zerem. Trzeba żyć za tyle ile się ma. 5, 10, 20 i 30 lat temu mieli mniej niż teraz i żyli. Po prostu do życia nie wliczały się egzotyczne wakacje, buty za 800 zł i nowy samochód. A teraz się wlicza i dlatego okazuje się, że nikomu nie starcza na przeżycie i dziwy są, jak da się przeżyć za mniej niż 8 tys na 2 osoby.
szybki przykład z warszawy mieszkałem tam jakiś czas, no tak ze 20 lat
kredyt 2000-jak nie masz mieszkania po dziadkach czy coś, jakieś dwa pokoje w warszawie
karta miejska 100
tv ,tel,internet 100 - słabo ale da się mieć kontakt
czynsz 700(ogrzewanie w czynszu także nie przesadzać w zimę bo będzie dopłata, woda w czynszu i gaz - zaliczki, róznież trzeba uważać , średnio liczą do 2,5m3 wody na osobę , jak więcej używasz to dopłacasz)
prąd 50
Nie masz samochodu , kina, koncertów, masz zdrowe zęby, nie masz dzieci, nie korzystasz z miasta w sensie żadnych płatnych np siłownia, knajpa itp policzyłem podstawowe do życia- tak bez tel nie można żyć teraz chociazby kontakt z pracą, mobilnosc itd , bez internetu też, bez tv się da ale są w pakietach zwykle
2950 jeszcze nic nie zjadłeś, jeszcze jakieś ubranie by się zdało, środki czystości, chociazby jakiś stary laptop żebyś mógł z tego internetu korzystać i szukać możliwości, a gdzie oszczedności
Dalej jak was jest dwoje albo troje to obniża koszty wynajmu jeżeli są to trzy obce osoby na dwóch pokojach 2000/3 wtedy za 3tys w wawie przeżyjesz, jeżeli jesteście parką i macie wspólny budżet to wiadomo troszkę lepiej w w/w przypadku jeżeli druga osoba zarabia, ale jak wpadnie dziecko hm .
No i teraz szukaj oszczędności, według mojej wiedzy przy podanym wyżej przykładzie min 5 na głowę jak jesteś sam żeby żyć bez szaleństw(CHYBA TYLKO ŻYĆ , bo weź odłóż na samochód tak z 10tys a to może być złom za taką kasę), jak jest parka od 4 w górę, jak 1 dziecko 5 w górę .
I to są sensowne wyliczenia. Problem z tym, że zakładasz jako normalnośc mieszkanie samemu w mieszkaniu. A jako wariant mieszkanie we dwoje. A powinno być odwrotnie. Nie ma miejsca na świecie gdzie jedna osoba zarabiająca przeciętnie wynajmuje mieszkanie w stolicy i żyje jak pączek w maśle. Czy to jest taka abstrakcja, którą trudno jest zrozumieć?
Często czytam taki zarzut. A jest on banalny do odrzucenia.
Czy takie trudne do uwzględnienia jest to, że istnieje coś takiego jak koszt jednostkowy? I że jeśli dwoje osób pracuje, a nie jedna to pula pieniędzy jest większa, natomiast wydatki nie rosną o 100%, bo część kosztów jest stała lub względnie stała niezależnie od tego czy mieszka jedna osoba, dwie lub 3?
Jesteście uciemięrzeni, bo wg Was 10 koła ledwie starcza na życie, bo nie masz 3 klocki miesięcznie na ubrania i rozrywkę. I wkur*** ludzi, którzy mają jeszcze na utrzymaniu rodzinę i muszą żyć z rodziną za połowę tego. To jest proste, jeśli nie starcza Ci po opłaceniu życia kasy żeby wydawać 2 koła w restauracji, kinie i co jeszcze zaliczycie do rozrywki, to jej nie wydajesz. Jeśli Ci zostaje to możesz wydać, możesz też kupić auto za 100 tys jeśli Ci na nie zostało. Jeśli, nie to kupujesz tańsze - za 50, 20, 10 albo 2. Takie na jakie Cie stać. Serio Wam się wydaje, że przyjdzie taki moment w historii świata że kazdy w warszawie będzie miał 10 tys dzisiejszych złotych i będzie mógł kupić wszystko, a na koniec nowym bmw jechać na zmianę do mcdonalda. Rozraczaruję Was, nawet jak dojdziemy to top5 światowych gospodarek, to tak nie będzie, bo nigdzie tak nie ma. Stare graty jeżdżą i w Niemczech i Francji i Szwecji. Jest ich procentowo mniej, ale też są. To znaczy, że również tam nie jest każdego stać co 3 lata wyjechać nową Teslą z salonu.
To tylko sztuczna wartość służąca do badania poziomu oszczędzania. W artykule użyta do wskazania, że poziom oszczędności rośnie. Nie przywiązuj się do jakiejś drobnostki.
1000 zł na rozrywkę? Jaką? Balety w klubach?
To jest właśnie ten 1000 który można odłożyć
Masz na to jakieś badania?
Na co? Że nikt normalny nie oszczędza przy galopującej inflacji?! Potrzebujesz na to badań?!
Serio grzebiesz ludziom w łazienkach i oceniasz ile mają kosmetyków? Łał. Cieszę się, że się nie znamy.
gzie jest napisane, że te kosmetyki stoją w łazience?
A gdzie trzyma się napoczete szampony, przy łóżku? Trudno jest za jednym razem zużyć 250 ml szamponu, lub 200 ml odżywki...
no właśnie trzyma się wszędzie - w pralni, kuchni, obok telewizora. W łazience na wannie, pod prysznicem, pod szafką, na szafce, w koszu na brudną bieliznę, w szufladach, na parapecie
Słowo inflacja nie padło bo nie koreluje z poziomem oszczędzania. Czy nikt tu nie zrozumiał o czym jest artykuł?
Ale na pewno koreluje z sensem oszczędzania. Tzn w zasadzie to tak, inflacja może powodować że ludzie zaczynają zaciskać pasa i oszczędzać bo nie wiadomo co dalej będzie. Naturalnie swoje oszczędności lokują w dolarach, euro, funtach, frankach, złocie, mieszkaniach... we wszystkim poza suwerenną walutą...
A masz dzieci?
nie mam bo mnie nie stać. to co udaje mi się zaoszczędzić niestety nie jest wystarczająca aby utrzymać dziecko
Kupują na kredyt bo zwyczajnie lepiej zapłacić później.
Skoro ty tak masz to na pewno jest to regułą dla wszystkich. Ja ci wierzę.
Jak w pięciu miejscach kupią na kredyt "żeby zapłacić później", to "później" się okazuje, że nie mają nawet tyle, żeby zapłacić cokolwiek.
Bredzisz. Zawsze lepiej mieć zapas na "czarną godzinę", póki co mamy (jeszcze) tylko pięć procent inflacji. Nawet w czasach, gdy była dużo wyższa starałem się mieć oczczędności. Z wyjątkiem, gdy w latach 80 budowałem (własnymi rękami) dom - wtedy wszystkie oszczędności szły na budowę.
obligacje skarbowe masz wycenione na inflacja+zysk(mały, ale zysk)
Nie każdy chce finansować zachcianki prezesa i jego licznej świty
Inflacja - tak, z poprzedniego roku i oficjalna. Czyli w tym roku zyskują powiedzmy 3% (różne typy różnie).
A masz jakieś badania, że poziom inflacji koreluje z poziomem oszczędności?
Byłoby jak piszesz gdyby nie podatek Belki. Podatek Belki sprawia, że przy dużej inflacji obligacje skarbowe nie zawsze wyrównują straty inflacyjne. Np. przy inflacji 5% i odsetkach na obligacjach 6%, po odjęciu podatku Belki 19% zostaję Ci z tych odsetek tylko 4.86% , czyli mniej niż inflacja.
Bredzisz. Albo zwyczajnie kłamiesz. Albo jesteś zbyt młody, by przez całe życie oszczędzać. Inflacja w latach '80 ub.wieku była nawet trzycyfrowa, po reformie Balcerowicza szybko spadała ale jeszcze w 2000 roku była powyżej 10%. Potem (głownie dzięki liberalnej gospodarce a potem dzięki wejściu do UE) oscylowała w okolicach 2-3% i dopiero teraz, gdy pojawiły się skutki kaczystowskiego rozdawnictwa urosła do 5%. W żaden sposób nie mogła zeżreć twoich oszczędności.
Ależ ma wrażenie że DSI nie twierdzi, że zniknęły całe jego oszczędności.
Ale jeżeli w wyniku inflacji straciły przez dwa lata 10% wartości, to bardzo wyraźnie zmalały!
I w sumie wyciąga poprawny wniosek - jeżeli z trudem kiedyś odłożyłem np. 5000zł, za które można było spędzić wakacje, a teraz za tą sumę już na wakacje nie starczy, to po co oszczędzać?
Co nie zmienia faktu ze państwo obywateli wych…
Nie wiem jak ludzie tak urządzeni moga spokojnie spać. Bo chyba śpią?
Do tego wywodu brakuje najistotniejszych informacji czyli wysokosci stop procentowych w cytowanych okresach. Prosze sie zapoznac, przemyslec, a nie uzywac niegrzecznych sformulowan.