Zwykli Rosjanie, których stać na autoironię, kpiąc z oficjalnej megalomanii, przypominają powiedzenie „ZSRR to ojczyzna słoni” (odpowiednik naszego „koń a sprawa polska”). Tym razem jednak „słoń” się pojawił i wcieliwszy się w Dmitrija Kisielowa, pierwszego baletmistrza oficjalnej propagandy, wpadł do węgierskiego składu z porcelaną.
Generalny dyrektor agencji Rossija Siegodnia w swym cotygodniowym programie publicystycznym „Wieści tygodnia”, kremlowskim „słowie na niedzielę” z uwagą wysłuchiwanym przez dziesiątki milionów Rosjan, przedstawił rodakom kanoniczną wersję tego, co się stało na Węgrzech w 1956 roku.
Wszystkie komentarze