Sąd w Ankarze skazał blogera, który nazwał mera stolicy "Ormianinem". W kraju, w którym wojsko do marszu śpiewa "Kurdowie, Ormianie, koniec wasz bliski, zrobimy z wami, co nasi ojcowie", takich słów nie puszcza się płazem.

Turecka sprawiedliwość ma się dobrze. Tego samego dnia, kiedy sąd w Stambule ustanowił zarząd komisaryczny nad firmą wydającą główny opozycyjny dziennik "Zaman", co natychmiast zaowocowało zmianą linii redakcyjnej gazety o 180 stopni, inny sąd, w Ankarze, skazał blogera Hayko Bagdata na zapłacenie odszkodowania merowi stolicy. Mer Melih Gokcek wielokrotnie na Twitterze używał słowa "Ormianin" jako obelgi, także pod jego adresem; Bagdat zaczął w odpowiedzi pisać, że mer sam jest Ormianinem. Gokcek podał go do sądu za zniewagę i sąd przyznał mu rację, choć Bagdat tłumaczył, że użył tego słowa w sensie ironicznym. Już prezydent Recep Tayyip Erdogan z oburzeniem mówił jednak, że przeciwnicy pomawiają go, że jest Gruzinem, "a nawet gorzej - Ormianinem". W kraju, w którym wojsko do marszu śpiewa: "Kurdowie, Ormianie, koniec wasz bliski, zrobimy z wami, co nasi ojcowie", takich słów nie puszcza się płazem. Bloger zaś nie może nawet teraz podać z kolei mera do sądu - no bo sam się przyznał, że jest Ormianinem, więc gdzie tu zniewaga? Uszy po sobie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Marcin Ręczmin poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze