U Morawieckiego nie ma innych podmiotów rozwoju niż dominujące państwo - jako inspirator, dostarczyciel finansów i wykonawca zadań. Nie ma samorządu. Nie ma sił rynku. I co kluczowe - roli kapitału społecznego, wolności i demokracji

Mottem prezentacji wicepremiera Morawieckiego są słowa marszałka Piłsudskiego. Zwracam na to uwagę, bo myślę, czemu służy ten patriotyczny ozdobnik w dokumencie rządowym. Jeśli ma być zapłonem dla społecznej motywacji do realizacji planu - to dobrze.

Tylko państwo

Niestety - na żadnym z 66 prezentacyjnych slajdów nie ma rozpisanych ról dla aktywnych partnerów tego przedsięwzięcia. Amerykański ekonomista i socjolog Richard Florida pisał: talenty, tolerancja, technologie. Inni - biznes i dialog z pracownikami albo że dla rozwoju kluczowe są wielkie regiony z główną rolą miast i kreatywnością lokalnych i regionalnych władz. Takie bywają zapłony.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Polityka gospodarcza Niemiec 1933-39 (darujmy sobie okres wojny) na pewno starała się realizować "niemieckość" jak tylko się dało, popieranie przez państwo inicjatyw gospodarczych itp. Starano się maksymalnie pomagać przedsiębiorcom i przedsiębiorstwom. Oczywiście wymagało to urzędniczego sterowania - ktoś przecież musiał decydować komu i jak pomagać. To okazało się nie działa. Fenomenalny wzrost niemieckiej gospodarki był napędzany gigantycznym deficytem. Szacuje się że ekonomia Niemiec załamałaby się około 1940 roku (przeżyła 1938/9 jedynie dzięki złupieniu austriackich, a potem czeskich rezerw). Niemcom groziło w 1940 takie samo załamanie jak świetnie rozwijającej się gospodarce PRL Gierka 40 lat później. To zresztą było najprawdopodobniej przyczyną wybuchu wojny w 1939, mimo jasnego stanowiska Sztabu Generalnego planującego przygotowania do minimum 1944. Potrzebowali łupu z Polski. "Pro-niemiecka, innowacyjna, chroniaca i rozwijająca rodzimy przemysł" polityka w praktyce (przemysł i rolnictwo) powodowała zwolnienie lub uniemozliwienie realokacji środków (ludzie, kapitał) z mniej wydajnych do bardziej wydajnych przedsiębiorstw. De facto blokowała innowacje. Urzędnicy nie są w stanie reagować tak szybko jak przedsiębiorcy/rynek, nawet jeżeli są porządnymi i uczciwymi, patriotycznymi Niemcami. A "innowacja" - w momencie kiedy urzednik może bezpiecznie ją poprzeć - już innowacją nie jest. Z 5 "innowacyjnych" przedsiębiorców przeżywa jeden - reszta to błędy i/lub omamy. Tylko ze business akceptuje "krwawą drogę". Urzędnik - nie. Warto zobaczyć jak "wyszło" Japończykom z programem rozwoju komputerów na przełomie 1970/80. Gigantyczny rządowy program. Gigantyczne pieniądze. A rynek wyznaczyli i opanowali - w tym samym czasie - amerykańscy szczeniacy zaczynający w garażach. Bez żadnych "programów rozwojowych". Po klęsce 1945, Ludwig Erhard zmienił zasady funkcjonowania niemieckiej gospodarki. Wprowadzono o wiele więcej swobody rynkowej (tak, inwestycje państwowe były też i były też jednym z motorów napędowych). Skutkiem był niemiecki cud gospodarczy, nie na "glinianych nogach" jak w wersji 1933. Ponadto, angażowanie państwa w sterowanie gospodarką wymaga uczciwości i kompetencji. Jak w tych nominacjach w stadninach koni. Powtarzam, nawet "porządnym Niemcom" sterowanie nie wyszło.
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    Obaj Morawieccy to krypto-narodowcy wyznający socjalizm państwowy jak w Państwie Hitlera. Państwo na potrzeby armii! Czy chcemy takiego Państwa? Nie!
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    Bardzej by ci pasowało Filip.... Filip z Konopi.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Panie Ministrze. Czy dyskusja na temat innowacyjności w Polsce nie jest czysto teoretyczna? Czy tego typu plany nie są przypadkiem budowaniem zamków na piasku? Bo chcialabym zwrócić uwagę na strukturę polskich firm, które miałyby ponieść ciężar finansowania tych inwestycji. Otóż, mijają dziesięciolecia, a udział w PKB małych i średnich przedsiębiorstw się nie zmienia i wynosi ok. 80%. Z tego aż 60% to firmy małe. Czy nie jest to niepokojące, że podmioty te nie rozwijają się i nie są w stanie "przeskoczyć" do wyższego sektora? Koszmarnie niesprawiedliwe obciążenia podatkowe jakie są w Polsce, gdzie drobni przedsiębiorcy oraz rzesza ludzi pracujących za najniższą stawkę płaci podatki na funkcjonowanie państwa, na ubezpieczenia zdrowotne oraz emerytalne nie tylko za siebie, ale ma na utrzymaniu olbrzymią ilość osób korzystających z wszelakich przywilejów. To z pewnością takiego rozwoju nie ułatwia, bo możliwości firm duszone są przez zbyt duże obciążenia oraz przez niewystarczający popyt - rynek ubogich odbiorców. Inną sprawą są ulgi inwestycyjne. Czytałam gdzieś, że np. Francuz dostaje "zwrot" z tytułu ulgi inwestycyjnej w wysokości 40 eurocentów od 1 euro. W Polsce zaś to jest ok. ...3 eurocentów. Jakie szanse w takich warunkach ma polski przedsiębiorca? Czy w związku z tym innowacyjność po polsku nie stanie się "sportem" absolutnie elitarnym, i tam też /w tych elitach/ pozostaną zyski z tejże? A szara masa skandalicznie taniej siły roboczej oraz firm, które czasem są utrzymywane tylko dlatego, że nie ma żadnych innych możliwości zarobienia na życie, nadal będzie płacić haracze za rolników, mundurowych, górników, kościół, prokuratorów i Bóg wie kogo jeszcze...
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Ciekawe, czy zwolennicy PiS potrafią choćby czytać ze zrozumieniem takie analizy.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Ogniska już dogasa blask, Braterski splećmy krąg. W wieczornej ciszy w świetle gwiazd, Ostatni uścisk rąk
    już oceniałe(a)ś
    1
    0