Przyjęta w tym miesiącu dyrektywa zakazuje, by towary wyprodukowane w Gazie, na Zachodnim Brzegu i wzgórzach Golan sprzedawane były w UE z etykietką "Made in Israel", gdyż "wprowadza to w błąd". UE nie uznaje tych terytoriów za izraelskie, więc Komisja żąda, by po określeniu pochodzenia geograficznego (Gaza, Zachodni Brzeg, Golan) dodawano "osiedle izraelskie" albo "produkt palestyński". Towary stamtąd należy więc przeetykietkować, i stąd decyzja KaDeWe.
Rząd izraelski na unijną dyrektywę zareagował oburzeniem, określając ją mianem bojkotu motywowanego antysemityzmem. Jest to reakcja zarówno przesadna, jak i spóźniona, gdyż unijną dyrektywę Jerozolima przyjęła do wiadomości już w 2011 r., kiedy ją uchwalono; obecnie została jedynie wprowadzona w życie. Oskarżenia o antysemickie pobudki Bruksela z oburzeniem odrzuciła (a jej stanowisko poparł także Departament Stanu USA): chodzi, wyjaśnia UE, o pryncypialną niezgodę na okupację, a nie o stosunek do Żydów. Istotnie, antysemickich pobudek trudno się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, w stanowisku unijnym doszukiwać. Kłopot w tym, że pryncypialnych również.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze