Analogie są przydatne, gdy objaśniają istotę wydarzeń rozgrywających się na naszych oczach. Ale bywają zwodnicze. To przypadek propozycji Henry'ego Kissingera, ażeby Ukrainie przyznać status Finlandii z czasów zimnej wojny.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Analogie są przydatne, gdy objaśniają istotę wydarzeń rozgrywających się na naszych oczach. Agresja Rosji na Ukrainę podobna jest do działań Hitlera wobec Austrii w 1934 r. i wobec Czechosłowacji cztery lata później. Ale analogie bywają zwodnicze. To przypadek propozycji Henry'ego Kissingera, b. szefa dyplomacji USA ("Popatrzcie na Finlandię" - "Gazeta Wyborcza" 8-9 marca, pierwodruk w "Washington Post"), ażeby Ukrainie przyznać status Finlandii z czasów zimnej wojny.

Zatem: niech się Ukraina zbliża do UE politycznie i gospodarczo, lecz nie może przystąpić do NATO. Rząd w Kijowie powinien być "zgodny z wolą narodu, by pojednać skłócone regiony". Poszerzona ma być autonomia Krymu, a wybory na półwyspie powinny "usunąć wszelkie wątpliwości co do statusu stacjonującej w Sewastopolu Floty Czarnomorskiej".

"Jeśli Ukraina - pisze Kissinger - ma przetrwać, powinna się stać nie pierwszym bastionem w konfrontacji Zachodu i Rosji, lecz łączącym je pomostem. Zachód musi zrozumieć, że dla Rosji Ukraina nigdy nie będzie obcym krajem". A do tego jest tak podzielona, że "każda próba zdominowania jednej jej części przez drugą skończy się wojną domową lub rozpadem państwa".

To są wszak cele Kremla

Tezy prof. Kissingera tchną naftaliną; tak od biedy można było myśleć przed euromajdanem i najazdem Putina na Krym.

Ukraina przez ponad 20 lat pełniła funkcję "pomostu", a formułę "zbliżenie z UE - tak, członkostwo w NATO - nie" zastosowano w 2008 r. podczas szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Bukareszcie. Skończyło się najazdem Rosji na Gruzję, "doktryną Miedwiediewa" (Rosja ma prawo bronić ludności rosyjskojęzycznej za granicą), agresją na Krym i apetytem Putina na wschód i południe Ukrainy.

Tezy Kissingera oddają cele, jakie sobie postawią Rosjanie, gdy wreszcie zasiądą do rozmów z Ukraińcami. Dziś szanse na to są niewielkie, bo z głów rosyjskich wielkorządców nie wyparował jeszcze imperialistyczny szał. Ale Waszyngton wciąż nalega, by Putin uznał władze w Kijowie i zaczął rozmowy.

W sobotę sekretarz stanu John Kerry zagroził ministrowi Siergiejowi Ławrowowi zaprzestaniem wysiłków dyplomatycznych dla rozwiązania kryzysu, jeśli Rosja nadal będzie forsowała aneksję Krymu. Gen. Martin Dempsey, szef kolegium szefów sztabów US Army, dodał, że Stany nie wykluczają użycia siły, by przyjść z pomocą europejskim sojusznikom i Ukrainie. Waszyngton nie przesadza w reakcji na agresję Putina, co jej zarzuca Kissinger. I wbrew jego opinii ma strategię wyjścia z kryzysu.

Kreml ruszył zbrojnie na Ukrainę, bo nie groził jej podział ani rozpad; i to mimo ogromnego napięcia po tragicznych wydarzeniach na Majdanie i ucieczce Janukowycza. Legalny rząd Krymu uznał nowe władze w Kijowie, choć potem sformowano nowy "rząd" pod lufami rosyjskich karabinów. Dlatego Putin przyjął, że "ochronę ludności rosyjskiej przed banderowcami z Kijowa" może zapewnić jedynie inwazja.

Agresora nie należy nagradzać za zbrojną inwazję, a tym byłoby uznanie, że Rosja ma do Ukrainy specjalne prawa, co jest istotą pojęcia "finlandyzacji".

Prawa historyczne, bo Rosjanie uważają, że Ruś Kijowska to pierwsza państwowość rosyjska, nie może więc pomieścić im się w głowie, że Kijów jest stolicą niepodległego państwa. Prawa polityczne, bo chcą zachować decydujący wpływ na rząd w Kijowie, jakby chodziło o podległe terytorium, a nie o suwerenne państwo. I prawa geostrategiczne, przez co rozumieją pozostawienie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie na wieki wieków jako gwarancji, że Ukraina nie wejdzie do NATO.

Te "prawa" są już elementem doktryny Kremla i źródłem zagrożenia dla Europy i świata. Właśnie ze względu na bliskość Ukrainy i Rosji najprostszym i najmniej kosztownym sposobem wybicia Putinowi z głowy imperializmu jest wzmocnienie Ukrainy.

Putin podważył ład światowy

Putin - dla Kissingera "poważny strateg" - podważył ład światowy w trzech zasadniczych punktach.

Po pierwsze, uznał, że nie obowiązuje prawo międzynarodowe; zastąpi je siła. Agresję przeciwko suwerennemu państwu można uzasadnić "ochroną" ludności mówiącej tym samym językiem lub przejęciem władzy w jakimś państwie przez "faszystów".

Jednak Ukraina opiera się rosyjskiej inwazji, wykorzystując pokojowe formy walki (Majdan, "gandhyjska" postawa żołnierzy i protesty kobiet na Krymie), konsolidację społeczeństwa (prorosyjskie protesty na wschodzie i południu osłabły) oraz niemałą - ku zdumieniu samych Ukraińców - siłę własnego wojska.

Ameryce przy wsparciu Unii wystarcza strategia odstraszania - kombinacja sankcji politycznych i gospodarczych z możliwością militarnej pomocy dla Ukrainy. Cena to minimalna, biorąc pod uwagę skalę wyzwania, jakie Putin rzucił USA i światu.

Po drugie, Putin zagroził zasadzie nierozprzestrzeniania broni jądrowej. Iran już oświadczył, że układ z mocarstwami o ograniczeniu jego programu atomowego (koniec listopada 2014 r.) nie oznacza, że z tego programu Teheran się wycofa. A na Ukrainie słychać głosy, że najmocniejszą gwarancją bezpieczeństwa nie są układy, lecz przywrócenie państwu statusu mocarstwa jądrowego (Kijów zrezygnował z broni jądrowej w 1994 r.). Ukraińcom nie trzeba wiele, by tę broń wyprodukować.

Polityków ukraińskich, którzy przystaliby na układ z Zachodem i Putinem w celu "finlandyzacji", Ukraińcy zmietliby w pięć minut. Słusznie. Działaliby w obronie koniecznej: własnej, państw bałtyckich i Polski. Rosja Putina jest państwem imperialistycznym, zbójeckim wobec sąsiadów i ładu międzynarodowego. Putin nie rozumie innego języka niż język siły. Tym bardziej że popierają go dwie trzecie Rosjan.

Po trzecie, Kreml wywołał widmo wojny o niebywałym poziomie zagrożenia dla Europy. Na terytorium Ukrainy działa 17 reaktorów atomowych, większość na prawym brzegu Dniepru. Zniszczenie kilku z nich wywołałoby katastrofę straszliwszą niż wybuch reaktora w Czarnobylu.

Po inwazji Putina władze ukraińskie zwróciły się do USA i NATO o pomoc w ochronie obiektów strategicznych. I takie gwarancje otrzymały, co zdezaktualizowało propozycję "finlandyzacji" Ukrainy.

Widzę jednak Ukrainę w NATO

W konfrontacji, jaką Putin narzucił światu, Amerykanie traktują Kijów jako obliczalnego sojusznika. W piątek do ukraińskiego ministra obrony zadzwonił sekretarz obrony USA. Wyraził podziw dla "wstrzemięźliwej postawy" ukraińskich żołnierzy na Krymie. Oznacza to, że Amerykanie zapewnili ukraińską armię o wsparciu, które dzień później skonkretyzował gen. Dempsey.

Waszyngton uznał, że Ukraina ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Europy Wschodniej, w regionie Morza Czarnego i Kaspijskiego oraz dla wzmocnienia szans na pokój na Bliskim Wschodzie. Uzyskanie przez nią członkostwa w NATO potwierdzi ten sojuszniczy status Kijowa wobec Zachodu.

Dziś tę sprawę można odłożyć na czas po wyborach prezydenckich i parlamentarnych na Ukrainie. Ale rozwiązać ją trzeba w pakiecie z kwestią stacjonowania Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, o czym już dziś mówi Julia Tymoszenko i inni politycy ukraińscy. NATO bowiem zapewnia bezpieczeństwo, podczas gdy ta flota jest źródłem niebezpieczeństwa.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Panie Mirosławie, jakoś pan zapomniał że kiedy Ukraina miała "atomy" ci sami nie przyznawali statusu Finlandii - a krzyczeli - musicie się pozbyć - damy gwarancje i co - ch.....
    już oceniałe(a)ś
    9
    1
    Oczywiste jest to ze Henry Kissigner jest nieskonczenie madrzejszy od szeregowego pracownika frontu propagandowego. Pracownik frontu bowiem nawala w zbojecka Rosje i zapomina o USA. Kissinger to praktyk real-politik wiec wie ze sa interesy strategiczne wielkich mocarstw. Przy czym interesy strategiczne USA obejmuja caly swiat i sa wspierane wojnami w ktoych gina setki tysiecy ludzi, odrywaniem terytoriow (vide KOSOWO, wyraz ktorego front propagandowy baaardzo obecnie nie lubi), podsluchiwaniem calego swiata i waleniem dronami gdzie popadanie. Interesy strategiczne Rosji to jej najblizsze okolice. Ale pracownik frontu propagandowego zyje w swiecie hipokryzji.
    już oceniałe(a)ś
    18
    14
    Jeśli pewien "mądruś" z tego forum mówi, że Kissinger się myli, to musi tak być. Dobrze, że Kissinger nie udziela się na forum, bo zaraz otrzymałby od mądrusia wiązankę pt. "rosyjski troll", "gnojek" itp., a wszystko dlatego, że mądruś posiada licencję na prawdę.
    już oceniałe(a)ś
    11
    8
    Kissinger pisze tak, bo w odróżnieniu od Pana Czecha uważa, że do wojny jest bliżej jest niż się wszystkim może wydawać a jak dodaje, widział już cztery wojny do których wszyscy szli z radością i przekonaniem. Mniej więcej jak tym razem, gdy oburzenie zastępuje kalkulację. Problem nie w tym, jak obrazić Putina w tekście prasowym i nie w tym, jak mocno się oburzymy na imperialne zakusy Rosji (to prawda) tylko w tym, czy rzeczywiście jest do wyobrażenia dziś, tu i teraz Ukraina, która wrogo nastawiona do Rosji idzie do UE oraz do NATO. Otóż to jest przepis na III Wojnę Światową. Z czegoś trzeba zrezygnować. Nie z Krymu, nie z Unii, tylko Kissinger pisze: niech Ukraina zrezygnuje z NATO oraz z jawnej, codziennej niechęci wobec Rosji. Z tego, co nam wolno robić w Polsce i co faktycznie robimy.
    @Marcin Maj-Sawicki Dzieci strasz, a nie ludziom mieszaj w głowie
    już oceniałe(a)ś
    0
    1
    @Gość: Marcin Maj-Sawicki Kissinger pisze tak , jak pisze ponieważ w odróżnieniu od Czecha uważa tzw. państwa mniejsze za anomalię, niewygodną z punktu widzenia wielkich mocarstw. Oczywiscie ma do tego prawo, ale trudno oczekiwać, żeby Ukraina kierowała się rosyjską racją stanu. No chyba, że akurat ukraińska racja stanu byłaby z jakichś powodów, na jakimś polu tożsama z rosyjską racją stanu, a tak w tej chwili nie jest (trudno przypuszczać, żeby dążenie do rozczlonkowania terytorium Ukrainy wzbudzało entuzjazm w Kijowie). Z dokładnie tych samych powodów Polska obawia się ekspansji Rosji i będzie wspierać Ukrainę. To wszystko, a ci, którzy piszą o banderowcach, faszystach itp, to albo durnie, albo agenci.
    już oceniałe(a)ś
    0
    1
    Albo Zachód źle życzy Finlandii, ale ma względem Ukrainy złą wolę. Istnieją dwa widzenia finlandyzacji - naiwny i prawdziwy. Naiwny, do którego odwołuje się Kissinger jest taki: ot mały sąsiedni kraj nie pyskuje Moskwie, a w zamian ma autonomię wewnętrzną i robi kokosy na handlu z całym światem. I drugi obraz prawdziwy - doszło do wojny radziecko-fińskiej, w której Finlandia broniła się dzielnie, ale ostatecznie skapitulowała. Straciła 10% terytorium, a na reszcie rządziła jak Mołotow ustalił. Oferta finlandyzacji dla Ukrainy znaczy tyle, co: Putin, weź Krym, a z resztą Ukrainy rób jak uważasz. Do tego zmierza Zachód?
    @Cyryl Pawel Historię zostaw historykom, to naprawdę było dawno, niekóre państwa nie istnieją /Sovietskij Sojuz/, świat się poukładał na nowo i chciałby się spokojnie rozwijać. Putin w Rosji ma jakieś 60% poparcia Rosjan, to są wyniki sondaży, nie wyborów, daczego chcesz im wpychać na siłę inny model?
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @alakyr Więc się zechciejcie w spokoju odp***ić od Krymu.
    już oceniałe(a)ś
    0
    1
    "Analogie są przydatne, gdy objaśniają istotę wydarzeń rozgrywających się na naszych oczach. Agresja Rosji na Ukrainę podobna jest do działań Hitlera wobec Austrii w 1934 r. i wobec Czechosłowacji cztery lata później." - Anschluss Austrii zostal dokonany w 1938 roku, wiec co mial na mysli pan redaktor?
    @marudna.menda Prawdopodobnie nieudany pucz nazistowski w Austrii w 1934 roku, zakończony zabójstwem kanclerza Engelberta Dolfussa przez agentów Hitlera w lipcu tegoż roku. Często się o tym zapomina, ale to była pierwsza próba Anschlussu Austii przez Rzeszę, "z marszu" niejako, wówczas zakończona niepowodzeniem, w dużej mierze dzięki postawie Mussoliniego - Dolfuss wprowadził w Austrii "austrofaszyzm" oparty o włoskie wzorce i "nauki" tegoż Mussoliniego, który chciał mieć "bufor" między Włochami a Rzeszą.. To dlatego, gdy Mussolini w końcu poparł Anschluss w 1938 roku, Hitler powiedział z wdzięcznością, "Duce, nigdy tego Panu nie zapomnę".
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Wystarczy przeczytać propozycje dziennikarza i już wiadomo, przed czym Rosja się broni.
    @entres Rosja "broni się" na terytorium Ukrainy, baranie
    już oceniałe(a)ś
    0
    1
    @moskwasadowa Jedno zdanie i tyle emocji. Rozszerzę je na wypadek, gdyby ktoś wśród tych emocji nie odczytał poprawnie intencji jego autora: > Rosja "broni się" na terytorium Ukrainy, które Ukraina ma z nadania Ukraińca Chruszczowa, którego Rosjanie traktowali jak swojego dopuszczając do rządów u siebie. A poza tym uzupełnieniem dodam komentarz: to i tak lepiej wygląda niż to, że Polska broni się na terytorium Afganistanu.
    już oceniałe(a)ś
    6
    5
    @entres <<<Rosja "broni się" na terytorium Ukrainy, które Ukraina ma z nadania Ukraińca Chruszczowa, którego Rosjanie traktowali jak swojego dopuszczając do rządów u siebie.>>> Stwierdzenie pozbawione sensu. Chruszczow stał na czele ZSRR nie jako "Ukrainiec" ale po prostu jako I Sekretarz KPZR. No chyba, że jesteś konsekwentny i uważasz, że jeśli decyzja Chruszczowa z 1954 o granicach Rosji i Ukrainy jest z jakiegoś powodu nieważna, to w takim razie nieważne są również wszystkie inne decyzje o granicach przez niego podjęte; ba, w tej sytuacji nieważne byłyby wszystkie w ogóle decyzje o granicach i terytoriach podjęte w czasach ZSRR - bo przecież Chruszczow podejmował je dokładnie w ten sam sposób i dokładnie tak samo prawomocnie jak przed nim np. Stalin, a po nim np. Breżniew; nieprawdaż? <<<A poza tym uzupełnieniem dodam komentarz: to i tak lepiej wygląda niż to, że Polska broni się na terytorium Afganistanu.>>> Przypomnij mi proszę, kiedy to w Kabulu ma zostać rozpisane referendum w sprawie przyłączenia Afganistanu do Województwa Podkarpackiego. Pzdr
    już oceniałe(a)ś
    0
    1
    @kapitan.kirk kłamliwa demagogia, Polska ma Śląsk i Pomorze od Stalina, i co, oddajemy?
    już oceniałe(a)ś
    6
    2
    @kapitan.kirk > Przypomnij mi proszę, kiedy to w Kabulu ma zostać rozpisane > referendum w sprawie przyłączenia Afganistanu do Województwa > Podkarpackiego. Gdybyś chwilę pomyślał, to może sam doszedłbyś do wniosku, że brak możliwości rozpisania takiego referendum stawia Polaków w gorszej pozycji w stosunku do Rosjan...
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    @moskwasadowa > kłamliwa demagogia, Polska ma Śląsk i Pomorze od Stalina, i co, oddajemy? Hehe, kłamliwa demagogia, w jednym zdaniu z przywoływaniem wujka Stalina, tak? Nie, nie uważam, że mamy (co by to "my" nie znaczyło) coś oddać. Natomiast gdyby większość (znaczna) mieszkańców tamtych terenów optowała za zmianą miejsca swojego ustawodawcy, na pewno nie mówiłbym mieszkając w Warszawie, że Śląsk jest "mój", choć akurat w tym przypadku bardzo by mnie to bolało.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    @kapitan.kirk > Stwierdzenie pozbawione sensu. Nie wystarczyło ci to napisać i przestać? A tak potem głupio imputujesz mi własne projekcje jako moje poglądy. Nie ma czegoś takiego jak "nieważne decyzje", jeśli przychodzą ci do głowy scenariusze unieważniania historii, to niedaleko ode mnie jest siedziba IPN, tam znajdziesz chętnych. Natomiast nie ma też czegoś takiego, że jak wujkowie Stalin, Chruszczow czy Breżniew coś postanowili, to my się musimy tego trzymać za wszelką cenę, bo to na pewno nie zawsze mądre decyzje były. Ale co do tego, jak zmieniać stan zastany, to pewnie nie my, ale majdanowcy i Putin mają więcej doświadczenia.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    Brzeziński był cacy bo nie zastanawiał się za bardzo, tylko wcisnąć czerwony guzik, czołgi, okręty i wio na Rosję, byle zlikwidowć ostatnią przeszkodę. Wtedy nastąpiła by wieczna szczęśliwość pod patronatem dobrotliwego wuja Sama. Kissinger trochę myśli próbując realnie znależć jakieś wyjście. Pan Czech wogóle nie myśli porównując ZSRR Chruszczowa z dzsiejszą Rosją. No i pisząc poniższe słowa: ....W konfrontacji, jaką Putin narzucił światu, Amerykanie traktują Kijów jako obliczalnego sojusznika..... Powinny one brzmieć następująco: ..W konfrontacji jaką Ameryka i niektórzy jej sojusznicy narzucili Putinowi Anerykanie traktują Kijów jako posłusznego sojusznika ale pod warunkiem że opcja Majdanu wygra wybory.... A jak nie panie Czech? Jak Ukraińcy w legalnych wyborach powiedzą panu sp...laj? Co pan będziesz pisał?
    już oceniałe(a)ś
    1
    0