Podczas ceremonii wręczenia nagrody, która odbyła się we Frankfurcie w niedzielę, Anne Applebaum mówiła o rosyjskim imperializmie i wzywała do nieustającego wspierania walczącej Ukrainy.
Przemowę Applebaum we frankfurckim kościele św. Pawła relacjonuje na swojej stronie przyznające nagrodę Stowarzyszenie Niemieckich Wydawców i Księgarzy.
Dziennikarka rozpoczęła od przywołania aneksji Krymu, poprzedzającej pełnoskalową rosyjską inwazję w 2022 r. Jak mówiła, choć te dwa wydarzenia opisujemy różnymi określeniami, stoi za nimi ten sam mechanizm: "narzucenie arbitralnych autokratycznych rządów: państwa bezprawia, bez gwarancji praw jednostki, nieponoszącego konsekwencji".
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Skądinąd nieławwo mi zrozumieć tę filokremlowską zamglicę milionów Niemców. Nie da się takiej ostawy wytłumaczyć jedynie względami paraekonomicznymi, ponieważ większość Niemców już wie, że Rosja nie jest najważniejszym partnerem gospodarczym Niemiec. Nie plasuje się nawet w pierwszej dziesiątce tych największych. Putin wysyła do Niemiec skrytobójców, rozciągnął w BRD największą sieć szpiegowską w świecie, finansuje ekstremistów z prawa i lewa. Skorumpował byłego niemieckiego kanclerza i uczynił z niego żałosnego błazna kompromitującego za brudne, rosyjskie pieniądze Bundesrepublik Deutschland w całym świecie cywilizowanym.
Szanowni sąsiedzi zza Odry! Co jeszcze musi zrobić Putin, żebyście zobaczyli jego obnażone kły i przekrwione oczy orka gardzącego także waszą demokracją?
Pani Anne Appplebaum wykonuje wielką robotę demaskującą rosyjski imperializm i zagrożenie, jakie niesie dla nas. Dla Niemców przecież także.
Ja sądzę, że wytłumaczeń takiej postawy 'zamglonych niemców' należy szukać w traumatycznym doświadczeniu II i I wojny światowej. Poczucie winy za rozpętane piekło każe szukać wyjścia z sytuacji. To bardzo niewygodne miejsce - w zasadzie na dłuższą metę - nie do zniesienia. Możliwych jest kilka rozwiązań dominujących z czego tylko nieliczne są uzdrawiające - raczej te trudne. Łatwe są maskujące (AdF, faszyzm) - siła krzyk; lub też perwersyjne (pacyfiści) - uległość, rezygnacja z wolności z podmiotowości.
Wybranie książki Pani Anny Appelbaum przez Księgarzy Niemieckich jest z tych trudniejszych - prawdziwa refleksja. Możliwość asymilowania przez Niemców tekstu Amerykańskiej Żydówki co to Polką. To chyba nazywa się prawdziwa otwartość:)
Środa nie czyta, bo wie lepiej. Środa jedynie pisze swoje brednie.
Pożyteczna pani profesora Środa idzie na łatwiznę; jest gotowa zaakceptować ruskij mir.
Popieram. Bardzo chętnie przeczytam
Fragment (przetłumaczony przeze mnie): "Przyznanie Nagrody Pokojowej [księgarzy niemieckich] to być może dobry moment, by zwrócić uwagę, że "chcę pokoju" nie zawsze jest argumentem moralnym. To także dobry moment, by powiedzieć, że lekcja niemieckiej historii nie może polegać na tym, że Niemcy muszą być pacyfistami. Wręcz przeciwnie: od niemal stulecia wiemy, że wzywanie do pacyfizmu w obliczu agresywnej dyktatury to często nic innego niż appeasement i akceptacja tej dyktatury.
Nie jestem pierwszą osobą, która to mówi. W 1938 roku Thomas Mann, wówczas już na wygnaniu, przerażony sytuacją w Niemczech i samozadowoleniem liberalnych demokracji, oskarżył "pacyfizm, który sprowadza wojnę, zamiast jej zapobiegać". A w 1942 roku, podczas II wojny światowej, George Orwell potępił swoich rodaków, którzy wzywali Wielką Brytanię do zaprzestania walki. "Pacyfizm", napisał, "jest obiektywnie pro-faszystowski. To elementarny zdrowy rozsądek. Jeśli utrudniasz wysiłek wojenny jednej strony, automatycznie pomagasz drugiej".
W 1983 roku w tym samym kościele [Paulskirche we Frankfurcie, miejsce uroczystości] Manes Sperber, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z tamtego roku, również argumentował przeciwko fałszywej moralności pacyfistów swojej epoki, którzy w tamtym czasie chcieli rozbroić Niemcy i Europę w obliczu zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego: "Każdy", oświadczył, "kto wierzy i chce wmówić innym, że Europa bez broni, neutralna i kapitulująca, może zapewnić pokój w przewidywalnej przyszłości, jest w błędzie i wprowadza innych w błąd".
Myślę, że możemy sięgnąć po te słowa raz jeszcze. Wielu z tych w Niemczech i w Europie, którzy teraz wzywają do pacyfizmu w obliczu rosyjskiej agresji, jest rzeczywiście „obiektywnie pro-rosyjskimi”, aby użyć określenia Orwella. Ich argumenty, jeśli doprowadzimy je do logicznego wniosku, oznaczają, że akceptujemy podbój Ukrainy, jej kulturowe zniszczenie, tworzenie obozów koncentracyjnych i porywanie ukraińskich dzieci. Oznacza to zarazem, że akceptujemy Gleichschaltung [historyczne pojęcie opisujące to, co z Niemcami zrobił Hitler po przejęciu władzy]. Jesteśmy w trzecim roku wojny – czym byłoby [podobne] żądanie pokoju na początku 1942 roku? Czy ci, których teraz chwalimy jako niemiecki ruch oporu – chcieli po prostu pokoju? Czy też próbowali osiągnąć coś ważniejszego?
Powiem to jeszcze jaśniej: każdy, kto nawołuje do "pacyfizmu" i chce oddać Rosji nie tylko terytoria, ale także ludzi, zasady i ideały, nie nauczył się absolutnie niczego z historii XX wieku."
Pozwolisz, że pożyczę ten przekład i upowszechnię w kilku miejscach? Z góry dziękuję za życzliwość i wyrozumiałość. :-))
Jak najbardziej pożyczaj i upowszechniaj.
Na tego kretyna od tytułów Wyborczej nie ma rady... Dziwię się tylko autorce, że nie zagląda.