- Zajrzałem do Legimi i okazało się, że jest tam większość moich książek, w tym debiut reporterski sprzed ponad 20 lat, do którego tylko ja mam prawa — napisał na Facebooku Adam Leszczyński, dyrektor Instytut Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza, autor m.in. "Ludowej historii Polski".
Od początku tygodnia piszemy o "aferze Legimi", która wybuchła, gdy wydawcy odkryli, że firma nie wykazywała w swoich rozliczeniach wszystkich sprzedanych e-booków.
Czytelnicy, ale też autorzy, od kilku dni piszą do nas o swoich problemach z Legimi. Wielu z nich — podobnie jak Adam Leszczyński — zaskoczyły książki, które można znaleźć w Legimi z adnotacją "Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego".
Wszystkie komentarze
Czy osoba dziennikarska wie czym się różni biblioteka od księgarni?
Bo autor tej propagandówki chciwych wydawców to tez wydawca przeczytaj jego biogram.
Legimi to księgarnia. Jeśli książki nie ma w sprzedaży, to nie ma. Nawet ebookow osobo komentarska.
A czytać ze zrozumieniem osoba komentująca potrafi
E, no nie.
Bo autor tej propagandówki chciwych wydawców to tez wydawca przeczytaj jego biogram.
I wobec tego ma biernie przyglądać się okradanie?
Bednarski, wszędzie to wkleja. Baran.
Kryptoreklama?
"I wobec tego ma biernie przyglądać się okradanie?"
Racja, wszystkich bibliotekarzy ciupasem do pierdla!
...
Autorzy się oburzają, bo nie wiedzieli. Trudno - nie wiedzieli, to nie wiedzieli.
Czytelnikom jest wygodniej mieć dostęp cyfrowy niż jeździć po analogowych bibliotekach. A że OCR słaby? To trzeba go poprawić zamiast narzekać.
Wszystko musi być za darmo.
Pewnie, w końcu autorzy to nikt. Te książki napisało AI i się należą takim osobom z Łodzi...
zgadza się. Autor to nikt, po tym jak zbył całość majątkowych praw autorskich nie ma już totalnie nic do powiedzenia. Stroną umowy będzie tu tylko wydawnictwo. I jak się z nim skontaktują pewnie się okaże, że przekazało/sprzedało prawa na rzecz Legimi.
belkoczesz. to autorzy są winni? psim obowiązkiem korzystającego z ich własności jest dołożenie należytej staranności w zakresie informacji, techniki itd.
"Wszystko musi być za darmo."
O, widzę że kolega wyjrzał spod kamienia pod którym spędził przynajmniej dwa ostatnie stulecia, przez co jest nieco zszokowany konceptem biblioteki publicznej.
Nie wszystko - ale już wypadałoby, żeby materiały kupione przez społeczeństwo za pieniądze z podatków były tak dostępne. I tak, też dla osób, które z dowolnego powodu nie wypożyczą ich fizycznie w bibliotece.
@artusf
Ja o żadnej winie nie piszę. Ja piszę o tym, że autorzy nie wiedzieli. Ilu z nich czytało swoje umowy wydawnicze i ogarnia, co konkretnie dostają za to, że ludzie mogą ZA DARMO (a tak naprawdę za swoje podatki) wypożyczyć ich książki z biblioteki?
>psim obowiązkiem korzystającego z ich własności jest dołożenie należytej staranności w zakresie informacji, techniki itd.
I od takiego gadania kończymy z miliardem pop-upów o wszelkich możliwych normalnych technologiach (jak pliki cookie w przeglądarce). Czy naprawdę uważasz, że PSIM OBOWIĄZKIEM każdej księgarni - w tym internetowej - i biblioteki - w tym też internetowej - w której znajduje się książka danego autora jest "dołożenie należytej staranności w zakresie informacji, techniki itd.", czyli przesłanie mu pełnego idiotycznych szczegółów technicznych maila o tym, jakie ma tantiemy itd? Zwłaszcza w sytuacji, w której majątkowe prawa autorskie założę się, że sprzedał wydawnictwu? I piszę to jako ktoś, kto też jako autor podpisywał takie umowy, próbował je czytać i rozumieć, a potem się poddawał - a teraz wyobraża sobie, że za każdą z x książek zawierających rzeczy, do których sprzedałam moje majątkowe prawa autorskie mam dostawać wiadomość, stanowiącą "dołożenie należytej staranności w zakresie informacji, techniki itd." o tym, jak jest rozpowszechniana i gdzie. Chyba założyłabym na to jeszcze zupełnie osobnego spam maila...
Po co wypowiadasz się na temat ksiazek i czytelnictwa, skoro nie umiesz czytać ze zrozumieniem?
"Zajrzałem do Legimi i okazało się, że jest tam większość moich książek, w tym debiut reporterski sprzed ponad 20 lat, do którego tylko ja mam prawa"
W rzeczywistości garstka korporacji na tym korzysta, bo prawo było pisane pod Disneya, a nie twórców. A większość twórczości ginie bezpowrotnie.
A co do tej "afery" to żadna w tym winy Legimi nie widzę. Nie odpowiada ono za to, że rząd nie napisał ustawy, a twórcy sami stworzyli szkodliwą ustawę o podziale wedle popularności, mimo, że dla Legimi nie ma żadnego problemu podawać dokładne ilości wypożyczeń danych pozycji.
Tylko to podważa sens istnieją tych wszystkich dystrybutorów i menadżerów którzy są reliktem poprzedniego wieku.
"mimo, że dla Legimi nie ma żadnego problemu podawać dokładne ilości wypożyczeń danych pozycji."
Chyba jednak problem jest, skoro Legimi nie raportowało poprawnie sprzedaży. Przez co nie płacili wydawcom za książki.
Skoro tam oszukiwali, to z jakiej przyczyny mamy im ufać, że nie oszukują na wypożyczeniach?
Po nabyciu praw autorskich do piosenek The Beatles proponowano zmianę pr.autorskich na 100 lat ochrony.
Ale dopóki ta ustawa obowiązuje (zresztą zdaje się nie tylko w Polsce, a powszechnie) należy jej przestrzegać. Jakoś nie widzę powszechnej akcji w sprawie jej zmiany.
napisz choć jedną wartościową książkę - dobrym autorom zajmuje to lata, nad wydaniem pracuje sztab ludzi... a potem przychodzi taki randomowy marokl i jak Beata "wypadek" Szydło.. bo mu się należy.
To jest ważna sprawa. Szkoda tylko, że wyborcza jest stronnicza w tym sporze, a czytelnicy się nie liczą. A bez nich padną wydawnictwa.
Co jeszcze nie oznacza, że na autorze ma zarabiać każdy, komu się podoba, tylko nie autor.
I to bez wiedzy autora.
Oj tam, oj tam!
A masz chociażby cień dowodu na to, że ktokolwiek na tym zarobił?
ja zarobiłem, to mój skaner był, poznałem po błędach interpunkcyjnych i lietrówkach w sadze ludzi płodu
Historyk Leszczyński może zawsze dorobić na stołku dyrektora Instytut Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza.
Swoją drogą niektóre osoby nie mają wstydu. Najpierw krytykuje się PiS za tworzenie dobrze płatnych synekurę dla prawomyślnych historyków, a potem zmienia się patrona z Dmowskiego na Paderewskiego i obsadza go swoimi. Dziwię się panu Leszczyńskiemu, że bierze udział w tego typie hucpie.
Ktoś z fundacji ukradł ci skaner?
Praca zawodowa autora uprawnia sprzedawców do okradania go?
Bynajmniej. Moja złośliwostka dotyczyła wcześniejszego komentarza, że w dzisiejszych czasach można zarobić na tandetnej pseudoliteraturze a nie na książkach historycznych.
Narutowicza nie Paderewskiego oczywiście. Zresztą Paderewski byłby bardziej neutralny. Tak się bowiem złożyło że prezydenta Narutowicza używa się słusznie czy niesłusznie głównie jako pałki na prawicowców.
Słusznie się używa, on sam się nie zamordował, zrobił to prawicowiec. A endecja zamiast go potępić to jeszcze męczennika z niego zrobiła.
Dawaj umowę, przecież wiesz co tam jest.
ma rację, widziałem trochę takich umów
też widziałem, stąd moje przypuszczenie.
Raczej wątpliwe, żeby w umowie sprzed ponad 20 lat było cokolwiek na temat przeniesienia praw na inne pola eksploatacji, czyli np. e-booki. A jeśli nie zostały wymienione, to prawo do nowych pól zachowuje autor.
Bzdura, nie ma czegoś takiego jak "nieograniczone w czasie przeniesienie". Umowa między pisarzem a wydawnictwem obowiązuje przez określony czas, np 5 lat, a nie bezterminowo.
Co za bełkot!
> brakuje niektórych znaków interpunkcyjnych.
Czyli to nie skan a ocr.
Ocr robi się na skanie.
Ja robię na fotkach.
Ale co, nigdy nie słyszałeś o społecznej odpowiedzialności biznesu?
Coś takiego nie istnieje, biznes jest w swojej naturze antyspołeczny.
No tak komunisto, wszyscy powinni pracować pro bono.