Publikujemy fragment książki Macieja Jakubowiaka "Hanka. Opowieść o awansie" (wyd. Czarne).
Kiedy Hanka zmarła, musieliśmy przekopać całe jej mieszkanie, żeby zdecydować, czy na pewno chcemy przyjąć po niej spadek. Bo spadek można odrzucić, kiedy ma się pewność, że nic dobrego z tego nie wyniknie; można go też przyjąć, jak to nazywają prawnicy, z dobrodziejstwem inwentarza, lecz to wymaga długotrwałej procedury, przygotowania spisu majątku, wniesienia opłat notarialnych, nikomu nie chciało się tego robić; i można go przyjąć wprost, z dobrodziejstwem inwentarza i z jego złodziejstwem. Czyli ze wszystkimi długami. A że Hanka miała jakieś długi, to było pewne, musieliśmy tylko ustalić, jak duże.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Czyli najczęściej o życiu.
Moja Mama do końca miała swoją własną kasę zapomogową-pożyczkową z odpowiednimi kopertami we własnej szafie. I też, wszelkie zobowiązania - rzecz święta. Czasem trzeba było "przesunąć" jakąś kwotę z jednej koperty do drugiej a przy pierwszej okazji oczywiście uzupełnić brak. I tak żyli, bez kredytów, bez "ja muszę to mieć", z pełną świadomością, na co ich stać, a co było poza zasięgiem.