W Wielkiej Brytanii zawrzało, kiedy „The Telegraph" poinformował, że książki Roalda Dahla zostaną przepisane, by usunąć z nich wykluczający i obraźliwy język. Wydawca zatrudnił „wrażliwych czytelników", którzy zajęli się przepisywaniem fragmentów tekstu autora, tak aby książki „nadal mogły dzisiaj podobać się wszystkim". Zaowocowało to rozległymi zmianami w twórczości Dahla.
Takie samo podejście do twórczości znanych autorów ogłosili ostatnio wydawcy Iana Fleminga czy Agathy Christie.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Historia jest ważna, choćby po to by wiedzieć, nawet jeżeli ta wiedza jest niezręczna, czy wręcz wstydliwa. Chcecie mieć ugłaskane książeczki, w których ludzie nie mają koloru skóry, cech, emocji, nie oceniają innych, wszyscy są sobie równi i przytulają drzewa - nie ma problemu - napiszcie je sobie. Ale dlaczego udawać, że Sienkiewicz nie był rasistą, czy Lolita jest czymś innym niż jest? Czym innym jest tworzenie swojej własnej historii, a czym innym zawłaszczanie cudzej, czy jej wymazywanie.
Dokładnie.
Bardzo mądre słowa. Takie przerabianie tekstów na poprawne trochę mi trąci Orwellem. Jest to zabawa niebezpieczna, bo na zawsze zniszczy literaturę i historię. Na zawsze, bo kto ją odtworzy.
Przeczytałam niedawno "Autobiografię Alice B. Toklas" w tłumaczeniu p. Miry Michałowskiej (Marginesy 2021). I tam na końcu książki jest nota od wydawcy, w której napisane jest, że książka ukazała się 80 lat temu, kiedy jeszcze słowa "Murzyn / murzyński" nie były obraźliwe, że bohaterowie książki używają ich bez żadnych negatywnych konotacji i że zdecydowano się zachować w tekście te słowa ze względów historycznych i by nie fałszować obrazu epoki. Da się? Da się.
To co się dzieje w kwestii tzw. "sensitive writers" jest też jeszcze jedną formą biznesu. Wyjątkowo obrzydliwego, dodajmy.
dokładnie tak!
W punkt!
Najlepszy Orwell to był jak w Gejzetce skandowanie "ma Ukrainie" w sekundę zmieniło się na "w Ukrainie".
"Przeczytałam niedawno "Autobiografię Alice B. Toklas" - a ja słuchałem w wersji audio całkiem niedawno w programie II polskiego radia Przygody Artura Gordona Pyma autorstwa Edgara Alana Poe. Historia awanturnicza z epizodem na odległych lądach, gdzie pełno dzikich, do których się strzela, czy zwierzaków, które jak tylko odpowiednio dziwne i okazałe, to trzeba je zabić zabrać jako trofeum. Tacy byliśmy, tak wyglądała kiedyś powieść przygodowa i tematyka, która cieszyła czytelników. Swoją drogą ta akurat strasznie nudna i dziś raczej ciężkostrawna, ale to nie znaczy, że ktoś przy kolejnym tłumaczeniu ma z głównego bohatera zrobić bojownika o równouprawnienie "dzikich".
W spożywczaku gdzie robię zakupy, po rozpoczęciu wojny na Ukrainie przy nazwie pierogów w witrynce przekreślono słowo"ruskie" i napisano "ukraińskie". ;)
"Usuwa się z przestrzeni kultury wszystko, co nie pasuje do dzisiejszego, radykalnego spojrzenia"
Nie, nie wszystko. Literatura dla dorosłych pozostaje bez zmian. A czy dzieci powinny czytać książki, które wpajają im, że ludzie spoza Europy Zachodniej = dzicy, że jak ochrzczony to dobry, itp.?
" Literatura dla dorosłych pozostaje bez zmian. " - Lolita jest dla dzieci? A słyszałeś co się wokół tej książki dzieje?
"A czy dzieci powinny czytać książki, które wpajają im, że ludzie spoza Europy Zachodniej = dzicy" - a co innego robił Sienkiewicz? I to znaczy, że mamy go ocenzurować, czy raczej nie uwzględniać w liście lektur.
no tak, bo dzieła kultury się nie zmieniały przez lata, baśnie braci Grimm były na początku brutalnymi horrorami. A jednak do obecnej kultury przeszły jakoś lekko zmiękczone.
Czy wszystko co sie nie podoba w kulturze od razu musi byc “lewicowe”? Glupota jest niezalezna i inkluzywna ;)
Ściśle rzecz biorąc, nie jest ona lewicowa. Jako człowiek lewicy nie podoba mi się takie określenie. Uważam, że ten cały nurt politycznej poprawności, który na przykład tak rozpanoszył się w USA, a USA nikt rozsądny nie uważa za kraj lewicowy (jeśli poważniej zachorujesz, a jesteś zwykłym, pracującym na etacie człowiekiem, istnieje spore prawdopodobieństwo, że zdechniesz pod mostem), to wytwór myślenia liberalnego. "Każdy może pracować w mojej fabryczce: gej, Afroamerykanin, lesbijka czy osoba niebinarna" - to sentencja przyświecająca prawdziwym liberałom. Całkiem przypadkowo liberalizm zgrywa się z lewicowym hasłem równości wszystkich ludzi. Liberałom chodzi o równość po to, by każdy mógł tak samo tyrać w kapitalistycznym przedsiębiorstwie. Lewicowcom - by każdy miał równy dostęp do świadczeń społecznych i ogólnie tego, co produkuje gospodarka. Na pewnym poziomie wydaje się, że jedno i drugie to to samo, ale lewica to nie liberalizm, ale jego przeciwieństwo. Pod wieloma równościowymi hasłami mógłby się podpisać także np. redaktor Gadomski, ale nazywanie redaktora Gadomskiego lewicowcem byłoby groteskowe.
To jest to samo co robili Habsburgowie którzy podobno dbali aby habsburskie księżniczki nie stykały się z pieskami a jedynie z suczkami. Indeks Ksiąg Zakazanych też już był. Idąc tym tokiem rozumowania to KAŻDĄ książkę można uznać za mniej czy bardziej szkodliwą.
BTW, jeśli obecne dziatki czytają lektury szkolne równie pilnie jak za moich czasów to wszyscy obrońcy Nowej Moralności mogą spać spokojnie - żadna lektura nie zrobi z nikogo Konfederata. Tischner powiedział kiedyś że nie zna nikogo kto porzucił Kościół po przeczytaniu Marksa ale zna wielu którzy zrobili to po kontakcie ze swoim księdzem...
Aha. Lewicowa. Jasne.
Powiedz to pierwszym wydawcom i tłumaczom poczciwej Ani z Zielonego Wzgórza, którzy 100 lat temu przerabiali panią Rachelę Linde (Rachel) na Małgorzatę. Ponieważ albowiem czytelniczka w II RP (i później, a jakże) nie zniosłaby szoku poznawczego.
Strasznie się motasz.
'Liberałom chodzi o równość po to, by każdy mógł tak samo tyrać w kapitalistycznym przedsiębiorstwie. Lewicowcom - by każdy miał równy dostęp do świadczeń społecznych i ogólnie tego, co produkuje gospodarka. Na pewnym poziomie wydaje się, że jedno i drugie to to samo, ale lewica to nie liberalizm, ale jego przeciwieństwo.'
Jakbyś nie definiował, trudno byc lewicowem i uważać że 'gej, Afroamerykanin, lesbijka czy osoba niebinarna' mają mieć mniejsze prawa niż inni. A woke'izm to zjawisko z kręgu obyczajowego, nie gospodarczego, gdzie akurat część liberałów i większość lewicy mówią to samo. Mądrze czy głupio to inna sprawa (jak zwykle u Homo sapiens - w założeniu słuszne, w wykonaniu różnie bywa), ale to samo.
'Pod wieloma równościowymi hasłami mógłby się podpisać także np. redaktor Gadomski, ale nazywanie redaktora Gadomskiego lewicowcem byłoby groteskowe.'
Jeśli utożsamiasz lewicowość z kwestiami socjalnymi (dla siebie) to tak - ale w takim razie można uznać że budowanie murów na granicy i strzelanie do uchodźców jest lewicowe bo zapewnia więcej socjału dla 'naszych' biednych.
Sorry, jestem dość tradycyjnym lewicowcem. Marksistą. Baza jest ważniejsza niż nadbudowa. Nadbudowa wynika z bazy. Jeśli ktoś twierdzi, że korpo są fajne, nieroby słusznie cierpią biedę, a ideologie LGBT i kultura woke są cool - to nie jest lewicowy, ale po prostu liberalny.
To jest tak, że dla lewicowca postulat równości ludzi w sferze ideologii wynika z postulatu równości ekonomicznej, ale można być zwolennikiem równości ludzi w sferze ideologicznej i mieć ultraliberalne poglądy. I tak jest na Zachodzie, gdzie wcale żaden socjalizm nie panuje. Zwłaszczaw USA.
Jestem internacjonalistą, więc generalnie uważam, że biedny człowiek to biedny człowiek i należy mu pomóc bez względu na narodowość i więcej mnie łączy z uczciwie pracującym Hindusem niż z Polakami Kulczykiem czy Solorzem. Natomiast jestem też pragmatykiem. Nie pomożemy biednym ludziom na świecie, wpuszczając ich wszystkich do Europy, natomiast możemy w ten sposób sami stać się biedni. Zresztą ci, którzy idą do nas z Białorusi, wcale nie są tacy biedni. Biedacy z Demokratycznej Republiki Konga nie mają na bilety lotnicze i na przemytników ludzi. Dlatego bynajmniej nie jestem za otwarciem granicy z Białorusią, ale to strzelanie do tego zaciągu Łukaszenki to też przesada.
'Jestem internacjonalistą, więc generalnie uważam, że biedny człowiek to biedny człowiek i należy mu pomóc bez względu na narodowość i więcej mnie łączy z uczciwie pracującym Hindusem niż z Polakami Kulczykiem czy Solorzem. Natomiast jestem też pragmatykiem.'
To świetnie, bo widzisz liberałowie też uważają że 'biedny człowiek to biedny człowiek i należy mu pomóc bez względu na narodowość' tyle że oni tylko też są 'pragmatykami'. I dlatego spora część lewicy uważa że to co prezentujesz to 'konserwatyzm' który niczym nie różni się od tego co mówią liberałowie.
Po prostu 'Kulczyk i Solorz' uważają że pawel_zet1 już się nie łapią do tych którym należy się pomoc, pawel_zet1 uważa że on się jeszcze łapie ale uchodźcy na granicy z Białorusią już się nie łapią, a inna lewica uważa że oni też się łapią. Taki gradient, ogólnie wszyscy myślicie tak samo tylko różnicie się granicą 'pragmatyzmu' (dziwnym trafem zawsze obejmuje ona samego definiującego ale innych już niekoniecznie ;-)
Zgoda proponuje nową nazwę: "Wizja Empatycznego Młotka". I naprawdę nie mam nic przeciwko empatii. To piękna cecha jest. Alternatywnie jako autora można wskazać przysłowie "Dobrymi Chęciami Jest Piekło Wybrakowane". I to chyba będzie najuczciwsze, sprawiedliwe i nikogo nie obrażające. Trochę tak samo jak w założeniu nowy tekst poprawianych książek.
Pewnie masz rację w pewnym zakresie. A ja nie twierdzę, że mam monopol na rację, zwłaszcza gdy mówimy o sferze wartości. A tutaj mówimy raczej właśnie o tym. Nabijam się często z tych pomagających migrantom na granicy, bo uważam ich działalność za typowe uspokajanie własnych sumień. Pomagają stosunkowo bogatym jak na warunki tzw. Globalnego Południa ludziom w migracji do krajów, w których ludzie żyją raczej spokojnie i raczej dostatnio w proównaniu ze średnią światową. Ale jak się ma to do faktu, że na ulicach takiej Kinszasy bezdomne dzieci przymierają głodem, a 12-letnie dziewczynki prostytuują się, by zdobyć nędzne środki do życia?
Dlaczego członkowie Grupy Granica uważają, że migrantom na granicy należy z zaangażowaniem pomagać, a dzieciom w Kinszasie - nie? Mieszkają w bogatym świecie, więc mogą z łatwością zdobyć wizę, kupić bilety lotnicze i pojechać do Kinszasy, by pomagać tamtym potrzebującym, którzy potrzebują pomocy bardziej niż ci na białoruskiej granicy.
I wszystko, co piszę, nie ma za wiele wspólnego z lewicowością, bo znowu ta definicja lewicowości, która starasz się tu propagować, oparta na jakichś wartościach moralnych, nie ma z lewicowością w moim rozumieniu za wiele wspólnego. Pomagają biednym np. siostry zakonne. To są może Twoim zdaniem socjalistki?
Zgadzam się z Tobą w 100% według mnie cała ta "poprawność polityczna" i brednie o 150 płciach, szukanie na siłę grup, które są albo mogłyby się czuć obrażone, cały ten szum wokół tego, to wytwór liberałów. To jest zwykły wentyl i odwrócenie uwagi, od prawdziwych problemów społecznych. Cała ta gadanina nie ma sensu, jeżeli przyjmiemy, że wszyscy ludzie są równi i powinni mieć takie same prawa. Teoretycznie, chodzi o to samo, ale jak słusznie zauważyłeś, jest zupełnie czymś innym.
Podpisuję się pod tym rękami i nogami. Liberałowie ludziom namieszali w głowach do tego stopnia, że są przekonani, iż ideologia liberalna, to lewica. Niestety słoikom trafiającym do korporacji trudno jest to wybić z głowy, bo mają braki w wiedzy ogólnej i za wszelką ceną starają się być ultra postępowi. W połączeniu z rosnącym brakiem empatii i działaniem na pokaz daje to opłakane rezultaty. Zmierzamy w zastraszającym tempie do dyktatury "postępowych" ciemniaków, na których żerują korporacje. Boję się, ze tego typu działanie spowoduje po pewnym czasie radykalne odgięcie w stronę radykalnej pseudowolnościowej prawicy i np. taka Konfa zgarnie całość władzy.
Cz to się różni od skuwaniu genitaliów antycznym pomnikom aby jakoś pasowały do nowej chrześcijańskiej rzeczywistości? To jest ten sam typ myślenia!!
Dokładnie to samo przyszło mi do głowy. Skoro zwolennicy usuwania kwestii, które uważają za kontrowersyjne, z treści literackich cenzurują książki, to właściwie czemu mielibyśmy protestować przeciwko atakowi katolickich fundamentalistów na galerię prezentującą przygniecionego meteorytem Jana Pawła II? Są równi i równiejsi?
"Wrażliwi czytelnicy" nie muszą czytać dzieł Roalda Dahla ani sami, ani swoim dzieciom, a katoliccy fundamentaliści nie muszą odwiedzać muzeów sztuki współczesnej.
Nie palić, nie zmieniać, wywalić z lektur i półek z książkami dla dzieci, opatrzyć ostrzeżeniem i komentarzem, jak "Mein Kampf", i tyle. Sorry, ale coś takiego jak to:
„Miejscowa służba w Indiach nic a nic niepodobna była do tutejszej. Tamci byli uniżeni, służalczy i nie ośmieliliby się nigdy do państwa odzywać się jak do równych sobie. Bili im pokłony, nazywając «opiekunami biednych» i inne jeszcze nadając im nazwy. Indyjskiej służbie rozkazywano, nie proszono ich. Nie było zwyczaju mówić «proszę» i «dziękuję», a Mary biła swą Ayah po twarzy, gdy się rozzłościła".
to w literaturze dziecięcej jest, k...., problem.
Problemem jest to że nie widzisz że takie kiedyś były standardy a poza tym - akurat glowna bohaterka Tajemniczego Ogrodu jest na początku rozpuszczoną pannica nie kochana przez rodziców i tak też się zachowuje. Skoro mamy wykreślić panią Burnett to kto zostanie? Rowling nie bo źle myśli, Doktor Dolittle no proszę was Murzyni źli - do skreślenia. Sienkiewicz - please...., Dzieci z Bullerbyn - patriarchat. Tworzymy pustynie intelektualna dlatego żeby nikogo nie urazić to chore. Po co dzieci mają wiedzieć że kiedyś Afroamerykanów bili , że był kolonializm? Dlaczego dzieci nie mogą się skonfrontować z tą wiedzą i wartosciowymi tekstami kultury z tamtych lat w formie w jakiej powstały.
>> to w literaturze dziecięcej jest, k...., problem.
Dla ciebie. Pozwól innym mieć własne zdanie, okej?
TomiK
Jak zaczną majstrować przy rzeźbie Dawida to wtedy będzie obrzydzenie.
No przecież poniekąd już zaczęli. Jestem przerażona.
Dokładnie!!!
"Problemem jest to że nie widzisz że takie kiedyś były standardy"
Ja to widzę, i wielu dorosłych ludzi też, ale tu mówimy o literaturze dziecięcej. Naprawdę ok są książki, które formują u dzieci przekonanie, że każdy spoza Europy Zachodniej to dzikus a jak nieochrzczony to na pewno zły albo przynajmniej głupi?
Ale wiesz, że do pewnego wieku dziecko uczy się raczej przez naśladownictwo, a nie poprzez analizę złożonych konstrukcji w rodzaju: "Uczyńmy świat lepszym poprzez uniemożliwienie odwrócenia trendu polegającego na przeciwdziałaniu próbom zepsucia społeczeństwa przez hamowanie dążeń równościowych".
Ba, jakoś potrafiliśmy wyrosnąć na ludzi czytając te książki.
Zastanawiam się czy Jądro ciemności też wygładzą?
Nie pojmuję, jakby nie można było przy okazji czytania porozmawać z dzieckiem.
i to jeszcze "cis mężczyzny"
Proponuje wydanie “Zlotej Legendy” i wpisanie do lektur szkolnych. Zycie meczennikow chrzescijanstwa zamiast Dahla?
Ale tu się chyba zgodzimy, że to szkodliwe dla dzieci?
Jak już wszystko 'przykroimy' do naszej współczesnej 'wrażliwości', to zostanie niewiele z osiągnięć kultury, ale naprawiacze poczują się dowartościowani. A co będzie, jak następne pokolenia będa w ten sam sposób poprawiały dzieła poprawiaczy ?
Już poprawiają. Teraz okazuje się, że to, że Tusk miał dziadka z Wehrmachtu pomogło mu ukryć, że jego ojciec był z SS.
zarzucą poprawiaczom wypaczanie świadectw histori i będą przywracać do wersji oryginalnej, żeby uświadamiać, jak było naprawdę.
I znów oglądnąć "451 stopni Fahrenheita" z 1966 roku :(
musimy uratować ile się da, a potem będziemy na tajnych kompletach uczyć prawdy. Tylko że niewielu już będzie takich którzy będą nią zainteresowani…
W sumie dlaczego mamy czegoś uczyć. Za kolejne 30 lat nastąpi zwrot i te niecenzurowane książki będą jak obrazy średniowiecznych mistrzów... rzadkie i drogie :)
I na wszelki wypadek zrobić cyfrowe kopie starych książek.
Od czasu średniowiecza wynaleziono zamienianie książek w pliki. Oraz internet i czytniki.
Nawet się nie zorientujesz kiedy google books lub inny pegasus podmieni Ci pliki. Chyba, że będziesz korzystać z zaszyfrowanego pendrive'a na czytniku nigdy nie podłączanym do Internetu... Ha, ha
A zamiast oglądnąć, jeszcze lepiej przeczytać książkę "451 stopni Fahrenheita" z 1953 roku.
Swoją drogą to niezwykłe jak autor (Ray Bradbury) już w tamtych latach dobrze widział przyszłą władzę massmediów nad ludźmi. W kilku innych opowiadaniach tego autora też.
"już w tamtych latach dobrze widział przyszłą władzę massmediów nad ludźmi"
Biorąc pod uwagę sukcesy choćby propagandy hitlerowskiej, to w roku 1953 raczej nie była to wizja przyszłości.
Eee, nikt nic takiego nikomu nie wmawia. Po prostu faktem jest, że trudno jest się utożsamić z bohaterem tak bardzo odmiennym od nas.
O wow, chyba czytamy całkiem inne artykuły. Tekst był wielowątkowy, pokazywał różne ujęcia i różne punkty widzenia, a Ty skupiasz się tylko na jednym z nich i w dodatku i tak go spłaszczasz (przy okazji zarzucając rasizm autorce tekstu i jak rozumiem - również przedstawicielom mniejszości, którzy o takim braku utożsamienia z bohaterami mówią).
Nie jest głupia i to bynajmniej nie jest tylko sprawa literatury.
W efekcie totalnego "wybielenia" otoczenia (w tym kultury) o ile pamiętam już 2 lub 3 letnie amerykańskie czarne dzieci wybierały i uznawały za bardziej pożądane biale lalki-bobasy.
To jest dopiero smutne.
To kwestia pewnej wprawy. Jakoś kiedyś dzieci często potrafiły wczuć się np. w sytuację małej syrenki czy brzydkiego kaczątka. I nie dlatego, że miały rybi ogon czy pióra i płetwy.
Dokładnie. Wyobraźnia u ludzi zanika.
No popatrz, a ja chciałam i miałam czarną lalkę. W PRL.
Rozumiem, że Ty bez problemu utożsamiasz się czarną bohaterką Twojej ulubionej książki z dzieciństwa? Oj czekaj, chyba jednak takiej bohaterki nie było. To może jakaś z niepełnosprawnością? Muzułmanka czy Żydówka?
Nigdy nie zapomnę reakcji mojego syna z niepełnosprawnością (nie szczególnie ograniczająca my życie), kiedy po raz pierwszy zobaczył w książce takiego bohatera, jak on. Dodać należy, że była to książka o różnorodności, nie powieść.
Ciekawe, za dzieciaka cała moja banda z podwórka jakoś bez problemu wczuwała się w role np. Indian walczących z kolonialnymi najezdzcami, afrykańskiej fauny ("Król Lew" for life) czy innych księżniczek. Choć niemal wszyscy byliśmy dziećmi świeżo naturalizowanego w mieście mazowieckiego (i nie tylko) chłopstwa, a nie potomstwem amerykańskich autochtonów, rodziny Felidae ani względnie niedawno scancelowanej arystokracji. Cóż, moze mieliśmy elastyczniejsze mózgi i lepszą wyobraźnię, po prostu.