Barack Obama wielokrotnie mówił o swojej miłości do czytania.
"Od kiedy byłem dzieckiem, uwielbiałem czytać. Wzięło się to pewnie stąd, że dużo podróżowaliśmy. Były czasy, gdy czułem się outsiderem. Gdy pierwszy raz przeprowadziliśmy się do Indonezji, byłem czarnoskórym, dużym dzieciakiem, który się wyróżniał wśród rówieśników. A gdy wróciliśmy na Hawaje, miałem maniery i nawyki indonezyjskiego chłopaka. Książki były dla mnie czymś w rodzaju przenośnych światów, do których można było w każdej chwili wejść - opowiadał w wywiadzie, który udzielił Michiko Kakutani, głównej krytyczce literackiej "The New York Timesa" w 2017 roku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
- a fajny ten moment:
"Na pierwszym miejscu były prezydent umieścił "The Light we carry" ("Światło, które niesiemy") Michelle Obamy. - Jestem trochę nieobiektywny w tej sprawie - napisał"
Czy my nie moglibyśmy wrócić do prezydenta, którego stać na inteligentne wypowiedzi, czasem nawet dowcipne?
Poczytaj sobie Trumpa?
kucharsko, telefoniczno i do nabożeństwa
Jego jedyny kontakt z literaturą był taki, że co najwyżej ktoś go grubą książką walnął w ten pusty dzban.
"O dwóch takich, którzy pokazali mu skradziony księżyc."
Nie zna się!
a kogo to obchodzi ?
Ty, Obchodzi... Ty to tylko biedny głupiec jesteś.
Zapytajcie Baracka który naród jest najwspanialszy na świecie ?
a kogo to obchodzi ?
Raczej ma nasrane... Ale kto, typa, tam wie? Może i nasrane, i mu płacą.
Jakoś współczuć nie zamierzam, on pewnie z tych którzy "włączyli myślenie" i posiedli wszelkie prawdy objawione. I teraz wie jak jest, chociaż g... wie, w d... był, nic nie czyta, bo ogląda filmiki na YT i tam wszystko mu powiedzą. Żałosne to wszystko.
A Obama... Historia kiedyś oceni te zaniechania, oceni... Wszyscy to olali, a trzeba było sprawy zakończyć prztyczkiem w nos, takim porządnym. Mordercy i zbrodniarza Asada już by nie było.