Z książki "Byliśmy w Oświęcimiu", w której po raz pierwszy ukazały się słynne obozowe teksty Tadeusza Borowskiego, pierwszy wydawca zrobił bibliofilskie arcydzieło.

Tekst pochodzi z dwumiesięcznika "Książki. Magazyn do Czytania". O czym jeszcze piszemy w wydaniu 4/2022 czytajcie tutaj.

"Czy ta książka jest potrzebna?" – pytał wydawca Anatol Girs we wstępie do pierwszego wydania zbioru „Byliśmy w Oświęcimiu" (1946), mając nadzieję, że jego publikacja stanie się zaczynem rozliczeniowych debat o etyce, wolności i demokracji, a dla niego samego będzie okazją do nowego startu w branży wydawniczej.

Girs – w latach 30. współprowadzący z Bogusławem Barczem Oficynę Warszawską, a także pracownię grafiki użytkowej Atelier Girs-Barcz, której realizacje cieszyły się ogromnym uznaniem – po wojnie zaczynał od zera. Działał już wtedy w pojedynkę – Barcz zginął w powstaniu warszawskim, podczas bombardowania kamienicy, w której mieściła się siedziba wydawnictwa. Girs reaktywował Oficynę w 1945 roku w Monachium. Jego pierwszą powojenną publikacją były „Imiona nurtu", zbiór wierszy Tadeusza Borowskiego, wówczas już rozpoznawalnego poety, z którym zaprzyjaźnił się podczas pobytu w obozie w Dachau.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze