"Wrzucaliśmy kawałki drewna do wody i skakaliśmy po nich. Jak się tak zastanawiam, nie była to taka głupia metoda przesłuchania" - tak wyglądało pierwsze spotkanie młodych manchesterskich punków, w wyniku którego narodził się zespół Warsaw. Wkrótce miał zachwycić świat już jako Joy Division.

Bez Joy Division nie sposób wyobrazić sobie dzisiejszej muzyki gitarowej. Choć zaczynali jako zespół punkowy, do historii przeszli jako ci, którzy wyciągnęli wnioski z punkowej burzy i pchnęli muzykę gitarową dalej, ku ciekawszym brzmieniom, ku transowi, przestrzeni, melodii i - cytując tytuł jednej z piosenek - atmosferze.

Muzyka istniejącej ledwie trzy lata z hakiem grupy inspirowała muzyków nowo- i zimnofalowych w latach 80., a drugie życie zyskała na początku wieku XXI w., wraz z nadejściem tzw. nowej rockowej rewolucji i sukcesami takich grup jak Editors czy Interpol. Dziś pałeczkę w tej sztafecie przejmuje kolejne pokolenie, reprezentowane choćby przez fantastyczną belgijską grupę Whispering Sons.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Lata 80. ubiegłego wieku to moje dzieciństwo. Nie mam pojęcia, co obecnie jest modne w muzyce i czego słuchają młodzi ludzie (o zgrozo podejrzewam, że jest to rap) ale pamiętam, że na osiedlu dużego miasta które zamieszkiwałem, była to muzyka punkowa. Exploited, Sex Pistols, Sham 69, One Way System, Dezerter - to była "moda osiedlowa". Wstydem było słuchanie popu typu Bony M czy Abby, albo tuzów rockowych takich jak Led Zeppelin czy Pink Floyd. Punk liczył się najbardziej!
    Co mi się najbardziej podobało w tej muzyce? Chyba ten "sfuzowany" bas - ten rytm i hałas, ale generalnie czegoś mi brakowało, coś przeszkadzało ....
    Pierwsze co w życiu usłyszałem i powaliło mnie totalnie, to zaprezentowane w "mini maksie" przez Piotra Kaczkowskiego "odkrycie prosto z Londynu, z którego właśnie wrócił" - 1983 rok i płyta the Cure "Faith". Po prostu coś niesamowitego i jak dla mnie ówcześnie, absolutne piękno ... Chwilę po tym odkryciu bodajże u Marka Wiernika usłyszałem po raz pierwszy Joy Division i odpłynąłem - Disorder na pierwszy ogień i absolutne ubóstwienie.
    Nie znam wielu fanów tego zespołu, może mi dane było ich polubić, bo niosła wszystko jakaś fala, która zatruwała umysł swoim rytmem czy brzmieniem, ale jedno wiem na pewno, Joy Division to nieprawdopodobne piękno - to "nieznana przyjemność" i to absolutny raj dla uszu... na płycie "Closer" doskonałość. To spektrum barw i cieni, oraz czegoś co dotyka najgłębsze struny ludzkiej duszy. Myślę, że mój fanatyzm to wynikowa tego czego słuchałem. Zaraziło mnie i trwa do dzisiaj, bo bardzo chętnie wracam do płyt z tamtych lat. Do "Unknown pleasures" "Closer" "Substence" czy konkurencji w postaci Roberta Smithsa i Jego płyt równie udanych "Faith" czy "Pornography".
    Jedno w tej muzyce jest pewne - że jeśli już "dotknie" to zaraża na zawsze, nie można się od niej uwolnić, bo człowiek tęskni za tymi rytmami. Tu nie ma czegoś takiego, że ona się starzeje i odstawić można na półkę z napisem "przeszłości". To muzyka ponad czasowa!
    Lata 80. były naprawdę pięknym latami w muzyce. Już rok 1979 zapowiadał się dobrze, bo pojawiły się takie perły jak "the wall" czy "Danger Money" zespołu UK, a wszystko domknął pierwszy album Joy Division. "Closer" otwierał lata 80. i było to cudowne otwarcie! Potem było już z górki... wydawnictwa 4AD, Talk Talk, New Model Army, Bauhaus .... Piękno tamtych lat i chyba potworna nostalgia za tamtymi czasami. Szkoda, że Ian Curtis nie wytrzymał, że złożyło się wszystko tak do kitu - planowany wyjazd do USA, rozdarcie między 2. kobietami, choroba która go niszczyła, obejrzany film "Stroszek" Herzoga .... Dalej mogło być tylko lepiej, a Joy Divison miało przed sobą świetlaną przyszłość. Szkoda! I tyle.
    @tilow333
    I jeszcze jedno z tego piękna Joy Division - poezja Iana
    "wisi nade mną chmura przeznaczenia i znaczy każdy mój krok
    a w mojej pamięci coś, co kiedyś było miłością".....
    już oceniałe(a)ś
    11
    2
    @tilow333
    Nie byles jedynym zarazonym. Dla mnie to byly najlepsze lata w muzyce.
    już oceniałe(a)ś
    13
    0
    @tilow333
    Konkret, fajnie, super wpis.
    Mnie też rozpieprza dobra muzyka. Lata osiemdziesiąte to było ostatnie dobre dziesięciolecie dla kultury i muzyki.
    już oceniałe(a)ś
    5
    4
    @tilow333
    Trochę jakbym czytała swój pamiętnik z tamtych lat :) Jestem z tego samego klubu :)
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    @tilow333
    4AD to była wytwórnia - legenda. This Mortal Coil, który usłyszałem chwilę po Joy Division zmienił sposób, w jaki postrzegam muzykę i ukształtował moją wrażliwość. W ogóle Ivo to niesamowity człowiek, tak jak Peel, bez którego Joy nie brzmiałby tak niesamowicie.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    @tilow333
    Dopisuję się do klubiku, szanowna młodzieży z tamtych lat :-)
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @tilow333
    Ja też.Ta muzyka ukształtowała mnie.Czasem myślę,gdzie są ci ludzie,którzy słuchali tej muzyki.Całe szczęście-są.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @tilow333
    A ja niestety na Joy Division i tamtą falę się nie załapałem (rocznik 82), co nie przeszkadza słuchać ich do dziś.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @MRC2020
    Kiedyś, kiedyś - to musiało być na tyle dawno, że na oryginały płyt nie było mnie stać, a kupiłem odtwarzacz płyt kompaktowych i chciałem tego "cudu techniki" ówcześnie smakować dostatnio, zamawiałem na giełdzie kopie płyt u takiego jednego z katalogu który posiadał. Któregoś dnia zobaczyłem u niego kolejne pozycje, i to była dyskografia the Cure. Od razu zamówiłem "Faith" i "Pornography" a on do mnie powiedział tak - "wiesz? przed chwila jakaś babka złożyła dokładnie takie samo zamówienie". Pomyślałem sobie, że to dobrze dla zdrowia psychicznego usłyszeć, że nie jest się jedynym na świecie, który odnajduje się w takich dźwiękach.
    A współcześnie - całkiem niedawno wszedłem do "Biedronki" i popatrzyłem na półkę z płytami - cena 19,99 za szt. i coś mnie tknęło, bo na zewnątrz widniała okładka "Pornography". Nie kupiłem bo już mam, ale kurcze - znak czasu, Biedronka sprzedająca płyty the Cure i to jakie!
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich miłośników tego co kiedyś było....
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    @pan-troglodytes
    Co oczywiste chyba dla każdego kto się tym fascynował, postacią która propagowała w latach 80. w Polsce produkcje wytwórni 4AD był Tomasz Beksiński.
    Któregoś 1 listopada roku nie pamiętam którego, zaproponował słuchaczom wysłuchanie nowej płyty zespołu Dead can Dance "Within the Realm of a Dying Sun" ...... i może się to wydawać komuś dziwne, wręcz nienormalne, ale jak to usłyszałem to stwierdziłem, że takiej muzyki należy słuchać klęcząc na kolanach, bo Lisa sięgnęła swym głosem bram nieba i to dosłownie!
    This Mortal Coil ... ech! Piękno w czystej postaci ...
    już oceniałe(a)ś
    5
    2
    @sin69
    Są, są! Trzymamy się
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @MRC2020
    Owszem!
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @MRC2020
    Ja też.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Ciarki cię wciąż przechodzą, gdy gra Joy Division -
    do takiej żarliwości mało kto się zbliżył.
    @apollo1966
    Fraser. Cobain. Lisa G. Z tych nowszych pani Obel. Wielu muzyków gra i śpiewa tak jakby miało nie być jutra.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    Ich muzyka to, można by rzec parafrazując klasyka, ostry cień mgły. Genialna.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Zapowiada się dobrze. Nie chodzi nawet o sam zespół ale ogólnie o zarys tamtych czasów
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Wydaje mi się, że pierwszą nazwą było "Warsaw Pact". później zmienili nazwę, ponieważ funkcjonowała już kapela o takiej nazwie. Joy Division usłyszałem ok. 1981 r. Było to uderzenie pałką po głowie. Tak jest do tej pory. Ciągle słucham tej kapeli (jest moja) i przy każdym dźwięku czuję to od początku. Przechodzą mnie ciarki?- to eufemizm.
    Wydaje mi się też, że w dyskografii Joy D. funkcjonują dwie płyty: U P i C. Do informacji- jest też płyta "Still" dwupłytowy album koncertowy: pierwsza płyta firmowana jako "Warsaw", druga płyta już jako Joy D. Dla mnie jest to absolutny manifest new wave, cold wave, czy jak jeszcza to nazwać. Ciągle jestem w tamtym świecie i gdy córka słyszy w domu Joy D. przychodzi i pyta: "znowu przyszła jesień?". Zwykle nie mam odpowiedzi.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Oczywiście nie samym post-punkiem człowiek żyje, ale... doskonale jest puścić sobie "The Eternal" (zwłaszcza podczas listopadowej zwały). Osobiście nie mam tak, że którąś epokę uznaję za "ostatnią dobrą" dla muzyki itp. (przy czym rozumiem oczywiście sentymenty nastoletnie). Wręcz przeskok z jednej czasoprzestrzeni do innej jest czasem wyborny. Jak np. z "LA Woman" do "Shadowplay". Jeden i drugi numer niesamowicie bawi się wątkiem "ducha miejsca", a przecież ten drugi zupełnie z innej krainy, czasu oraz innego autorstwa. Nic dziwnego, że Simon Reynolds wskazał na to z pozoru opozycyjne zestawienie w "Rip it up and start again". Czemu o tym piszę? Skojarzenie z tytułem tej najnowszej pozycji ;). Przenikliwe światło, słońce i cała reszta... Wbrew pozorom chyba niedaleko z Manchesteru do mroku Kalifornii.
    @Beast_of_Dreams
    Haha. Dekadę, nie epokę miałem na myśli.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0