"The Paddington Bear Experience" w City Hall w Londynie to wydarzenie, na które ciągną rodzice z dziećmi z całego świata.

Korespondencja z Londynu.

Przed wejściem do świata misia Paddingtona stawiłem się o ustalonej porze. Wcześniej nie wolno tu przychodzić, bo chętnych jest tak wielu, że organizatorzy obawiają się, że nie zapanują nad tłumem.

Faktycznie. Kiedy czekałem w kolejce do wejścia, wokół panował ścisk i tłok: mnóstwo brytyjskich rodzin, ale też turystów z całego świata. Mówili w różnych językach, ale podskoki i piski były zrozumiałe dla każdego i świadczyły o euforii z powodu wizyty u ukochanego misia. Rodzice byli mniej szczęśliwi — wszak wydali na bilety bagatela 250 zł za sztukę. Ale ich nastawienie szybko się zmieniło, bo "The Paddington Bear Experience" jest warte każdej ceny.  

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Paddington został znaleziony na stacji kolejowej, nie stacji metra.
    @tymo
    Czy to w koncu takie ważne . Stacja Paddington to stacja kolejowa i stacja metra w jednym.Tak jak wiele innych podobnych londyńskich stacjach , jedne perony przynależą do Tube Station a inne do Railway Station .
    Czasami polecane jest sprawdzenie czegoś co negujemy albo po prostu czepiamy się..
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Brzmi jak tekst reklamowy
    już oceniałe(a)ś
    0
    0