U Garbaczewskiego nazistowski dostojnik kręci film, w którym chce dowieść nordyckiego pochodzenia Piastów. Jednocześnie w zamkowych podziemiach zaczyna się akcja odzyskania wawelskich arrasów - konspiratorzy jako pseudonimów używają przydomków polskich królów. Czy wyłaniające się z krypty postaci to prawdziwi władcy?
Tak zaczyna się "Poczet królów polskich", historyczna fantazja Krzysztofa Garbaczewskiego w Starym Teatrze w Krakowie. Na Wawelu, co wie każde dziecko, bije serce Polski. Zatem i na scenie wielki mięsień sercowy głośno kurczy się i rozkurcza. Dosłownie "rozwałkowane" metafory idą tu o lepsze z zombi i ze strzępkami brawurowo pokręconej fabuły. Wszystko w gęstej od znaczeń przestrzeni narodowego mitu.
Wszystkie komentarze