Idąc do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że pod rumoszem skalnym chowaliśmy tam kilkaset metrów rur i kabli, a na dnie stawu zakotwiliśmy pompę. Jesteśmy dumni z tego ekologicznego rozwiązania inżynieryjnego.

Andrzej Ruciński jest inżynierem, wiceprezesem firmy Energocenter, która działa na polskim rynku od 2004 roku i specjalizuje się w projektach elektroenergetycznych. Wykonuje zlecenia dla tak dużych spółek jak PGE, KGHM, Tauron czy Jastrzębska Spółka Węglowa.

________________

Pierwsze kontakty z PTTK, do którego należą schroniska w Tatrach, nawiązaliśmy, gdy pomocy potrzebowali zarządcy schroniska w Dolinie Chochołowskiej. Oni też mają elektrownię wodną i w pewnym momencie pozwolili sobie na budowę skomplikowanych urządzeń cyfrowych, które są bardzo wrażliwe na ekstremalne warunki pogodowe. A w Tatrach przecież często dochodzi do wyładowań atmosferycznych. Poza tym hydroelektrownia w Dolinie Chochołowskiej znajduje się de facto na końcu sieci energetycznej, a więc w miejscu wyjątkowo wrażliwym na skoki napięcia. Pomogliśmy im przy dostosowaniu jej do panujących tam warunków. Na szczęście tam wszystko znajduje się w budynkach schroniska, więc było łatwiej niż potem gdy pracowaliśmy już w Dolinie Pięciu Stawów.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej