Car-bomba była zwieńczeniem zimnowojennego wyścigu zbrojeń jądrowych między supermocarstwami. Energia jej wybuchu dziesięciokrotnie przewyższała łączną energię wszystkich bomb użytych podczas II wojny światowej. Była też kilka tysięcy razy większa niż bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę.
Erupcja podwodnego wulkanu o wdzięcznej nazwie Hunga Tonga-Hunga Ha’apai w archipelagu Tonga na Pacyfiku niczego nie wieńczyła. Jest tylko małym epizodem w niekończącej się historii ruchów ziemskiej skorupy.
Wszystkie komentarze
Toba oczywiście, nie "Tona"; przepraszam za omsknięcie palucha :-0
Rozumiem te argumenty, ale jednak w tym wypadku porównanie z eksplozją car-bomby ma sens, bo autorzy tej analizy obliczali moc erupcji na podstawie pomiarów skoku ciśnienia, jaki rozchodził się z miejsca wybuchu. Te same dane - pomiarów fali ciśnienia w atmosferze - są dostępne dla car-bomby. Ich charakterystyka jest taka sama. Można je ze sobą porównać i to właśnie robią naukowcy w tej pracy. Prosze spojrzeć - pracę linkuję w moim tekście, jest otwarta (open access).
Więc na pewno trochę chodzi o klikalność i zainteresowanie czytelnika, ale też miało to naukowy sens.
Pozdrawiam
P.C.
Ja to oczywiście rozumiem; tyle że przecież ciśnieniowa fala uderzeniowa to dalece nie jedyny czynnik niszczący zarówno w przypadku wulkanu, jak i bomby, wiec porównanie tak czy siak kuleje :-)
Pozdrawiam nawzajem; tekst bardzo ciekawy.
Poprawka, 13.5 miliona złotych, ale ten prąd drożeje.
Przekleję tu komentarz, jaki dałem już poniżej, żeby wyjaśnić powód tego porównania - wulkanu z bombą wodorową:
Porównanie z eksplozją car-bomby ma sens, bo autorzy tej analizy obliczali moc erupcji na podstawie pomiarów skoku ciśnienia, jaki rozchodził się z miejsca wybuchu. Te same dane - pomiarów fali ciśnienia w atmosferze - są dostępne dla car-bomby. Ich charakterystyka jest taka sama. Można je ze sobą porównać i to właśnie robią naukowcy w tej pracy. Prosze spojrzeć - pracę linkuję w moim tekście, jest otwarta (open access).
Więc na pewno oba wybuchy to nie do końca to samo, ale jednak można je łatwo porównać na podstawie podobnych danych atmosferycznych.
Pozdrawiam
P.C.
Czyli tak jak pisałem „nie do końca” gdzie „koniec” jest bardzo rozmytą definicją. Bum w centrum wybuchu atomówki i wulkanu to dwie skrajności gdzie fala uderzeniowa w odległości paru kilometrów będzie podobna i gdzie postawimy znak równości jest czysto spekulatywny. Argumentum ad absurdum będzie porównywanie powiewu letniego wiatru do eksplozji car-bomby odczuwanego w Finlandii, poeta by napisał lato zawiało z siła atomówki.
No nie, argument z powiewem jest bzdurny, bo to chodzi o globalne fale akustyczno-grawitacyjne typu Lamba (odsyłam znowu do oryginalnej pracy. One się nie wzbudzają tak sobie, w czasie letniego wieczoru :)
Świetny artykuł, idealne wyczucie tekstu do materiałów - animowane zdjęcie satelitarne było dokładnie tam, gdzie miało być. Dziękuję -dział nauka trzyma poziom.
P.S. dyskusja z pokrecony_olivier@ toczy się wokół podstawowego tematu: kogo informujemy: świadomych czy laików i dzieci. Zaczynałem czytać wyborcza mając 12lat, więc posiadało to niemałe walory edukacyjne. Jednak teraz męczą mnie artykuły, które tłumaczą rzeczy oczywiste..
Po ww. artykule jako dziecko zastanawiałbym się czemu cokolwiek pozostało z wulkanu(i nie doszedłbym samodzielnie do tego). Dla dorosłego odpowiedź na to pytanie jest oczywista.
Wydaje mi się, że kompromis leży w jednym, krótkim zdaniu. ;]
Nie zrozumiałeś, wszystko zależy jakie przyjmiesz kryteria. Wybuch nuklearny to wyemitowanie całej energii w mikrosekundę, gdzie wulkan to zupełnie inna skala i mocno niejednorodna. To do czego się od odnosisz to rozpraszanie tej energii w gruncie, wodzie i powietrzu. Jeśli przyjmiemy duża odległość to mamy zwykły powiew. Wszystko to od dziesięcioleci ta sama dyskusja na temat wykorzystania jednostek TNT i porównywania wszystkiego do bomb atomowych. Ja mogę tez rzucić argument ze bzdura, bo nie było promieniowania gamma, neutronowego i pulsu elektromagnetycznego.
Weź już się nie ośmieszaj
A potrafisz wytknąć co cie tak śmieszy? Wybacz ale nie obchodzi mnie pusta opinia.
Kompromis leży w czytaniu ze zrozumieniem, nie przypinaniu łatek i mniejszym ekscytowaniu się tym ze się przeczytało oryginalny artykuł. Takim zachowaniem robimy projekcje własnych kompleksów po przez porównanie osób których nie znamy do tego kim boimy się być sami postrzegani. Bo to na prawdę klapki na oczy padły, obydwie wypowiedzi użyły sformułowania „nie do końca”, reszta jest bez większego znaczenia, konfliktu nie widzę.
Czy nie rozumiesz, że nikt nie twierdzi, że wybuch bomby oraz erupcja wulkanu to to samo?
Porównanie sumarycznej energii obu zjawisk ma sens i jest ciekawe.
Więc się odczep!
Czy ty nie widzisz ze ja nie pisze, ze nie można porównywać! Zastosuj logikę do moich wypowiedzi w połączeniu z powolnym czytaniem i sam się nie czepiaj.
No litosci. Na pewno strzeliły 2 stopnie: zapalnik i 1 wodorowy. 2. stopień wodorowy nie wystrzelił, albo celowo odłaczony, albo coś tradycyjnie nawaliło jak to w Rosji.
Samolot by nie uciekł na wystarczająca odległość. I tak w Norwegii powybijało szyby. Choć znając ruskich pewno masz rację i dorobili interpretacje wydarzeń.
9,560 giga ton TNT.
... pardon, miało być: 15 metrów.
Tsunami na 150 metrów też bywały, sięgały nawet wyżej w zależności od ukształtowania zalewanego lądu. Ślady tsunami po wybuchu wulkanu na Santorynie znaleziono na wysokości 200 metrów.
Z tym, że moc car bomby została obniżona o 50% - pierwotnie miało być 100 Mt.
Skutek klimatyczny wywołują wielo(tysiąc)letnie epizody lawowe lub największe erupcje superwulkanów. Pojedyncze wybuchy mogą przez kilka kolejnych lat wpływać na pogodę na półkuli, gdzie znajduje się wulkan. Często przytacza się przykład wybuchu wulkanu Tambora w 1815 roku, którego skutkiem był następny rok bez lata.