Ja daję kanapki, ale przyznam, że nie zawsze. Dlaczego? Bo nie zawsze mam rano czas. Poza tym dzieci na kanapki marszczą nosy - chleb w papierze to obciach, a na dokładkę... śmierdzi.
Rozwiązaniem jest specjalny pojemnik. Ale nie mam go gdzie wcisnąć do plecaków wypakowanych książkami, pomocami, strojem na basen etc. A bez pojemnika nie da rady. W kanapce nie może być nic oprócz chleba, wędliny, ewentualnie sera. Ogórek? Pomidor? - Nie wkładaj mi tego do środka, bo za dwie godziny rozmoknie i będzie paskudne - mówi córka.
Wszystkie komentarze