W Sztokholmie w sześciu szkołach ze sklepików i stołówki wyrzucono niezdrowe jedzenie. Liczba uczniów z nadwagą istotnie spadła

Ja daję kanapki, ale przyznam, że nie zawsze. Dlaczego? Bo nie zawsze mam rano czas. Poza tym dzieci na kanapki marszczą nosy - chleb w papierze to obciach, a na dokładkę... śmierdzi.

Rozwiązaniem jest specjalny pojemnik. Ale nie mam go gdzie wcisnąć do plecaków wypakowanych książkami, pomocami, strojem na basen etc. A bez pojemnika nie da rady. W kanapce nie może być nic oprócz chleba, wędliny, ewentualnie sera. Ogórek? Pomidor? - Nie wkładaj mi tego do środka, bo za dwie godziny rozmoknie i będzie paskudne - mówi córka.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze