Gdy cały świat przyglądał się wyborom w Rosji, swoje żywotne interesy w Bagdadzie załatwiała Ankara. Pod koniec zeszłego tygodnia delegacja turecka z ministrem spraw zagranicznych Hakanem Fidanem i szefem agencji wywiadu Ibrahimem Kalinem spotkała się z irackim wicepremierem i ministrem spraw zagranicznych Fuadem Husseinem, ministrem obrony Sabitem Rezą Al Abbasim i innymi ważnymi urzędnikami.
Po spotkaniu padły deklaracje, na które Turcy czekali od dawna, a które Nuh Yilmaz, doradca ministra spraw zagranicznych nazwał „punktem zwrotnym, którego efekty wkrótce będą dostrzegalne". Chodzi o wspólną walkę z kurdyjską partyzantką, którą uczestnicy spotkania uznali za wspólne zagrożenie dla obu, suwerennych państw. Irakijczycy zadeklarowali uznanie Partia Pracujących Kurdystanu za „organizację wyjętą spod prawa" i ogłosili powołanie wspólnego komitetu na którym przedstawiciele Bagdadu i Ankary będą decydować o sposobie walki w zagrożeniem ze strony partyzantów.
Wszystkie komentarze
Dokładnie tak, i oczywiście "olinkluziw" i selfie na tle basenu, palmy i stołu z żarciem.