– To ogromny kataklizm. Takiej powodzi nie było w całym regionie od niepamiętnych czasów, to wielki szok – przekonuje w oświadczeniu rzeczniczka Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Margaret Harris.
Do powodzi doszło w niedzielę. Gdy w libijskie wybrzeże uderzył sztorm "Daniel", dwie tamy umiejscowione przed stutysięcznym miastem Darna zostały przerwane. Woda zniszczyła cztery miejscowe mosty i dosłownie zmiotła całe dzielnice wraz z mieszkańcami, zmywając do morza całe budynki.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Niestety ludzkość zawsze była głucha na słowa wiedzy i uczyła się na własnej skórze, ale niedopuszczalne jest teraz wyciąganie rąk po doraźną pomoc, bo pomocy trzeba udzielać zawczasu, na przygotowania.
Doraźna pomoc rozzuchwala odpowiedzialnych za tą katastrofę - władców Libii i innych krajów w tym Polski. Bez powtarzania, że można było tragedii zapobiec, nie będą nic robić i całą odpowiedzialność za poszkodowanych zrzucą na tych, co chcą pomagać. To nie jest żadne zrządzenie boże, a dawno przewidziane naukowo konsekwencje. Trzeba zacząć planować jak im zapobiegać. Trzeba organizować fundusze na to, bo potrzeby są znacznie większe niż doraźna pomoc i żaden Afrykański kraj nie jest w stanie samodzielnie tym potrzebom sprostać.
Czy w Polsce mówi się potrzebie podniesienia norm konstrukcyjnych na obciążenie wiatrem? Nie, a kiedy powinniśmy sobie zdać sprawę, że to tylko kwestia czasu, jak nastąpi katastrofa na miarę katowickiej hali, tylko, że spowodowana wiatrem? Nasze państwo działa tak, że jak się coś już zawali, to wtedy zmieni się normę obliczeniową i wszystkie istniejące budynki okażą się wymagające przebudowy.
Żyjemy w czasach, w których trzeba zacząć planować, by żyć.
Rząd Polski preferuje modły. Tylko dla swoich rezerwuje osiągnięcia nauki.
Przepraszam, wiem, że to nie jest kluczowe w tej tragedii, ale... Mimo wszystko przyczepię do "dobrego dziennikarstwa", które w tym przypadku zmusiło mnie do poszukania informacji na BBC i Wikipedii. "Daniel" to nie "sztorm", tylko cyklon, burza po prostu (tyle że tropikalna). Naprawdę kilka razy czytałam całość, żeby zrozumieć jak sztorm uderza w tamę w górach... Myślałam, że może taka fala, ale jak dotarło do mnie, że po drodze była inna tama, to zrozumiałam, że to nie sztorm, tylko paskudna kalka językowa z angielskiego "storm", którą ktoś popełnił. Trochę wstyd.
Pomogło tym, którym mogło - sprzedając im wizy.
W końcu jakiś sensowny komentarz