Pomimo starań Francji nie udaje się skutecznie zwalczać plagi kobietobójstwa.
Tegoroczna 94. ofiara zginęła uduszona kablem elektrycznym przez męża, od którego odeszła rok wcześniej. Ich trójka dzieci - w wieku 5 i 3 lata oraz 16 miesięcy, którą w ramach wspólnej opieki przyjechała mu powierzyć 10 września - bawiła się na zapleczu należącej do 35-letniego mężczyzny restauracji. Po nocy spędzonej na jeżdżeniu ze zwłokami pick-upem po departamencie Loire w południowej Francji oddał się w ręce policji.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Razi tez bezrefleksyjne cytowanie kontrowersyjnych ustaleń CPK. Te 500 ofiar to także ofiary innych przestępstw, których skutkiem jest śmierć oraz - co najbardziej dyskusyjne - samobójstwa. Szacuje się, że w Polsce na skutek kobietobojstwa ginie rocznie ok 80 kobiet. Przypominam że policyjna statystyka zabójstw uwzglednia także formy stadialne tego przestępstwa. Zabójstw dokonanych w Polsce jest ok. 200 rocznie.
Profesor Jane Monckton Smith zbadała szczegółowo około 400 zabójstw kobiet w Wielkiej Brytanii i stwierdziła, że wszystkie przebiegały według tego samego scenariusza. Wyniki jej badań wskazują na to, że wbrew powszechnie panującemu w społeczeństwie przekonaniu o spontanicznym charakterze tych zbrodni, były one zaplanowane.
Morderstwo kobiety to według badaczki jedna z najbardziej przewidywalnych zbrodni!
Chronologia zabójstwa kobiety – 8 stadiów:
1. Podejrzana przeszłość sprawcy – historia prześladowań lub nadużyć, karalność za znęcanie ; informacje od byłych partnerek dotyczące stosowanej wobec nich przemocy. Ofiara neguje te informacje.
2. Początek związku – szybko przekształca się on w poważne deklaracje, wczesne wyznania miłosne, nacisk na szybkie wspólne zamieszkanie, wczesna ciąża. Na tym etapie pojawia się też zazdrość i zaborczość w stosunku do partnerki.
3. Związek – relacje oparte na opresyjnej kontroli (coercive control) i całkowitym podporządkowaniu ofiary wobec sprawcy. Sprawca zaczyna kontrolować ofiarę pod każdym względem np. finansowym, emocjonalnym i społecznym.
4. Wyzwalacz – pojawia się sytuacja, która zagraża dalszej kontroli nad ofiarą np. rozstanie, choroba, kłopoty finansowe itp.
5. Eskalacja – działania sprawcy przemocy przybierają na sile i częstotliwości w celu odzyskania kontroli nad ofiarą . Pojawiają się groźby. prześladowanie, prośby o powrót czy też szantaż samobójstwem, stalking sądowy (sprawca wytacza wiele spraw sądowych byłej partnerce, zażarcie walczy o prawa do opieki nad dziećmi- dyskredytując ją jako matkę).
6. Zmiana w sposobie myślenia – na tym etapie narasta poczucie niesprawiedliwości i chęć rozwiązania problemu. Sprawca podejmuje decyzje czy poszuka nowej ofiary, będzie się mścił czy też podejmie decyzję o pozbawieniu życia ofiary.
7. Planowanie – tu sprawca przemocy zastanawia się jak to zrobi, następuje zakup broni, poszukiwanie okazji na spotkanie z ofiarą sam na sam, nasila się stalking i groźby.
8. Zabójstwo - realizacja planu, zabójstwo najczęściej ze szczególnym okrucieństwem, zdarza się, że przy okazji zabójstwa byłej partnerki ginie dziecko lub inny członek rodziny a czasami sprawca popełnia samobójstwo. Zdarzają się też zaginięcia ofiary.
Jedyny przypadek, w którym chronologia była nieco inna, dotyczył bardzo młodych mężczyzn, którzy nie byli wcześniej w żadnym związku. Pomijali oni etap 1, reszta pozostawała bez zmian.
Z badań dr Jane Monckton Smith wynika, że zabójstwa kobiet wcale nie są popełniane jak to się powszechnie uważa z „namiętności” czy „spontanicznie” ale z pełną determinacją i dodatkowo poprzedzone są fazą planowania. Ich podstawą jest zawsze dynamika oparta na opresyjnej kontroli.
To niesamowicie ciekawe, dziękuję. Odnoszę jednak wrażenie, że opisany schemat bardziej pasuje do morderstw popełnianych wtedy, gdy ofiara i sprawca nie mieszkają już pod jednym dachem (zob. np. 7). Czy to znaczy, że morderstwa aktualnej partnerki to margines? Czy też nie były w tym badaniu brane pod uwagę?
Znamienne dla zabójstwa partnerskiego kobiety są nieudane próby separacji - dochodziło do rozstań i powrotów po których przemoc eskaluje. Kolejna próba odejścia/odejście konczy się zabójstwem. To najczęstszy wyzwalacz.
Nie chce mi się wierzyć, by nie było miejsca na zabójstwa w afekcie. Nagły napad furii, gdy się dowie, że kobieta odchodzi, albo planuje? Żadna nie została zabita w trakcie kłótni? Ani w chwili, gdy wyszła na jaw jej zdrada? Nie ma takich przypadków?
A gdzie ty to wyczytales? Przecież to właśnie krytyka stniejącej instytucji łagodniej karanego zabójstwa pod wpływem silnego wzburzenia męskiego ego.
A co było zacytowane wyżej? "Profesor Jane Monckton Smith zbadała szczegółowo około 400 zabójstw kobiet w Wielkiej Brytanii i stwierdziła, że wszystkie przebiegały według tego samego scenariusza. Wyniki jej badań wskazują na to, że wbrew powszechnie panującemu w społeczeństwie przekonaniu o spontanicznym charakterze tych zbrodni, były one zaplanowane." Zero spontaniczności, wszystko misternie zaplanowane? ani jednej ofiary furii, wybuchu agresji pod wpływem nagłego bodźca - nie wierzę i tyle.
Boże, ty dalej nie rozumiesz ze ta furia, to silne wzburzenie, "zbrodnia z namiętności" to wymówka dla mizoginii, nie? Dla domyślnej wladzy mężczyzny nad kobietą, którą tak śmiesznie usprawiedliwiasz.
Jak to się dzieje że kobiety nie dają sobie prawa do zabicia męża zastanego z kochanką? Męża który chce odejść?
Tośmy sobie pogadali - "domyślnej wladzy mężczyzny nad kobietą, którą tak śmiesznie usprawiedliwiasz" - gdzie usprawiedliwiam? Jakiej władzy?
"Boże, ty dalej nie rozumiesz ze ta furia, to silne wzburzenie, "zbrodnia z namiętności" to wymówka dla mizoginii, nie?" - Serio? To musicie się zdecydować, czy mężczyźni są brutalnymi, skłonnymi do agresji prymitywami, którzy od razu rwą się do bitki, a jak żona z kochankiem to oboje od razu do grobu, czy też skomplikowanymi psychologicznie, planującymi całymi latami misterną zbrodnię w zemście za detronizację z panteonu męskiego władania.
Czyli nie ma facetów, którzy potrafią zabić w chwili wzburzenia widząc żonę z kochankiem, albo gdy słyszą że odchodzą do innego? Tak naprawdę od dawna to planowali (może nawet dla większego efektu dramatycznego sami tego kochanka podesłali, w końcu misterny plan) i tylko udają wzburzenie, by policjant (oczywiście mężczyzna) i sędzia (oczywiście również) zrozumieli go w swojej męskiej solidarności, bo w końcu kto by nie zabił w takiej sytuacji. Większej bzdury dawno nie słyszałem.
Nigdy nie uwierzę w rzetelność badań, z których wynika, że na 400 kobiet zabitych przez partnerów nie było żadnej, która by nie zginęła wg precyzyjnego, wielopunktowego scenariusza. Że żadna nie została uśmiercona nożem kuchennym w pijackim widzie, bo zabrała ostatnią flaszkę ze stołu i stało się to z pominięciem pięciu punktów wydumanego scenariusza lub w szale zazdrości z pominięciem całej misternej listy.
Co to w ogóle są za głupoty w stylu, że mężczyźni dają sobie prawo do zabicia kobiety, są panami ich życia i śmierci? Kolejna konstrukcja mająca podkreślić represyjność tego ohydnego patriarchatu. Jaki mężczyzna tak uważa, czym to uważanie się wyraża? Tak byłoby, gdyby stworzyć system, który dawałby możliwość uniknięcia kary za takie morderstwo, a w żadnym cywilizowanym kraju nie ma takich regulacji, więc po co powtarzać takie brednie.
A co do tego, do czego mężczyźni dają sobie prawo, a kobiety nie to trochę suchych statystyk:
"Według statystyk policji przemocy doświadczają głównie kobiety – spośród około 88 tysięcy ofiar przemocy odnotowanych w ubiegłym roku ponad 65 tysięcy stanowiły kobiety. Spośród liczby osób podejrzewanych o przemoc domową na prawie 75 tysięcy osób przypadało 68 tysięcy mężczyzn." co daje 75-68=7 tysięcy kobiet uznało, że daje sobie prawo do przemocy domowej....
i jeszcze w sprawie tych nie dających sobie prawa do przemocy kobiet:
"Najnowsze badania burzą mit kobiety jako wyłącznej ofiary przemocy. Coraz to nowsze dane ukazują nieznane oblicza agresji i burzą wiele stereotypów. Nie ulega wątpliwości, ze takie zjawisko przemocy wobec mężczyzn istnieje oraz że jego skala jest o wiele większa niż się dotychczas sądziło. "
Źródło: niebieskalinia.pl (...) 4961-mezczyzna-ofiaraprzemocy
Oczywiście że istnieje przemoc kobiet wobec mężczyzn- psychiczna. Kobiety nie biją I kiedy zabijają.
Tam usprawiedliwiasz, gdzie powołujesz się na afekt, furię, nie chcąc zrozumieć że dziwnym trafem to tylko męska przypadłość ;)
Kłamczuszku, jasno napisałam,.że kobiety nie dają sobie prawa do zabójstwa partnera, a nie że nie dają sobie prawa do przemocy. Weź już nie manipuluj bo to strasznie nudne.
Czasem potrafisz napisac co ciekawego i humanistycznego jesli dotyczy obrony grupy do ktorej sie poczuwasz.
A najczesciej ziejesz prymitywna nienawiscia do roznych przesladowanych grup do ktorych nie nalezysz.
Nie jest to zatem prymitywizm tylko skrajny psychopatyczny egocentryzm. I brak jakiejkolwiek empatii.
Tak, a o co chodzi? Xd
Ps transy to zagrożenie dla kobiet, nie wyjdzie ci szantazyk z braku empatii xd
Oraz jak zwykle nie masz racji ponieważ nie piszę o żadnych grupach a o faktach, przyaleznosc plemienną zostawiam tobie.
"Tam usprawiedliwiasz, gdzie powołujesz się na afekt, furię, nie chcąc zrozumieć że dziwnym trafem to tylko męska przypadłość ;)" - z tym już nawet trudno dyskutować.
Usprawiedliwiam "domyślną władzę mężczyzny nad kobietą" tam, gdzie powołuję się na afekt i furię kwestionując jakieś wydumane plany i scenariusze jako powód niektórych przejawów agresji wobec kobiet? Wybacz, ale to już jest konstrukcja, która mnie intelektualnie przerasta.
Dlaczego afekt czy furia ma być tylko męską przypadłością? To, że mężczyźni są bardziej skłonni do agresji nie oznacza, że kobiety nie potrafią zabić w afekcie, w przypływie emocji, bez misternego planu czy scenariusza. To w żaden sposób nie jest wyłącznie męska domena. Ale to przecież nie ma żadnego znaczenia dla tematu, o którym rozmawiamy.
To jest scenariusz pt "egzekwowanie posluszenstwa" oparty na mizoginii. Kobiety nie egzekwują męskiego posluszentwa zabójstwem (ani w ogóle przemocą fizyczną).
Boże, afekt nie istnieje, to mizoginiczny konstrukt, mający zamaskować cyniczne EGZEKWOWANIE POSLUSZENSTWA kobiety mężczyźnie namiętnościami. Nie mam do ciebie siły.
Rzadko udzielam tej rady, ale: doucz się. Z kryminologii, wiktymologii i suicydologii ;)
Ja rozumiem to inaczej, tam jest napisane, że profesor zbadała 400zabojstw kobiet z czego wyszedł jej pewien schemat zachowań zabójców,ale to nie znaczy że nie było ani jednego w afekcie, tylko że zbadała akurat 400, nie wiem ile rocznie może być w UK zabójstw, ale pewnie więcej.
Zresztą zaplanowane to nie znaczy że nie w afekcie.
ja napisalem wylacznie o faktach wlasnie
i nie wiem na czym mialby polegac szantazyk? ty mi nic nie mozesz dac
Xd
Ty piszesz o swoich emocyjkach w związku z krytyką postulatów i zachowania transich dewiantów.
W wątku o kobietobojstwie.
Projektując na mnie przynależność do grupy.
"Boże, afekt nie istnieje, to mizoginiczny konstrukt", "To jest scenariusz pt "egzekwowanie posluszenstwa" oparty na mizoginii." - pozamiatane.
To są bardzo kluczowe informacje, oczywiście nie wnoszące wiele do naszej dyskusji, ale wiele mówiące o tym, z kim niechcący wdałem się w dyskusję. Z szacunku dla własnego czasu nie należało lekceważyć wcześniejszych sygnałów uznanych pośpiesznie za niedomówienie, czy brak zrozumienia dla nadmiernie skomplikowanej figury retorycznej.
"Ja rozumiem to inaczej, tam jest napisane, że profesor zbadała 400zabojstw kobiet z czego wyszedł jej pewien schemat zachowań zabójców" - ja też to tak chciałbym rozumieć, bo jeżeli coś chcemy nazwać badaniem, to powinny być losowe przypadki, w których szukamy prawidłowości. Tymczasem możemy tam przeczytać:
"Profesor Jane Monckton Smith zbadała szczegółowo około 400 zabójstw kobiet w Wielkiej Brytanii i stwierdziła, że WSZYSTKIE przebiegały według tego samego scenariusza. Wyniki jej badań wskazują na to, że wbrew powszechnie panującemu w społeczeństwie przekonaniu o spontanicznym charakterze tych zbrodni, były one zaplanowane." Tak jednoznaczny wynik każe mi kwestionować rzetelność tego badania. Nie zakładam, że wszystkie były spontaniczne, ale że nie było żadnej o takim charakterze to mi się nie chce wierzyć.
A z tym afektem to chyba jest tak, że skoro zbrodnia została dokonana pod wpływem silnej emocji czy wzburzenia, to jednak chyba wyklucza planowanie. Wydaje mi się, że w sądzie jakikolwiek dowód wskazujący na planowanie wyłącza możliwość powoływania się na to, że odbyło się to w afekcie.
O tym są badania w UK, nie moja wina że nie umiesz czytać i rozumieć i nie masz zielonego pojęcia o ustaleniach kryminologii i odejściu orzecznictwa od tego absurdu.
Dopiero porownanie wiarygodnych statystyk, na przyklad z roznych krajow i z roznych okresow, daje obraz sytuacji oraz trendow, w jakich kierunkach to wszystko sie zmienia.
Na stronie
Https://statystyka.policja.pl/st/przestepstwa-ogolem/przestepstwa-kryminalne/zabojstwo/64003,Zabojstwo.html
czytam, ze w 2021 wszystkich morderstw w Polsce bylo 625.
Jak jest wiec mozliwe, ze "według Centrum Praw Kobiet za sprawą przemocy domowej ginie co roku ok. 500 Polek" ?
Czy ktos z Wyborczej sprawdzil ta informacje?
Pani Kiełczewska-Konopka moze i sprawdzila ale liczby nie pasuja do tezy.
To tak jak z raportem Macierewicza - wiadomo, ze dowody przecza tezie wiec trzeba pominac dowody.
Ty chcesz wierygodną statystykę w artykule wyborcza.pl o przemocy wobec kobiet i to jeszcze dobrany taki rodzaj, żeby nadreprezentowywać rodzimych mieszkańców Republiki.
Kwestionujesz danecentrum praw kobiet, patrialchalna męska szowinistyczna świnio?
Może to żeńska szowinistyczna świnia?
samiec twój wróg! ciach, ciach, ciach... ;)
Ale wiesz, że ofiary przemocy umierają nie tylko w wyniku zabójstw? Oprócz zabójstw są jeszcze takie przestępstwa jak pobicie ze skutkiem śmiertelnym z Art. 158 § 3, a statystyki podają zbiorczo liczbę wszystkich przestępstw z Art. 158. W roku 2020 stwierdzono ich w sumie 2662, nie wiadomo ile z tych pobić miało skutek śmiertelny. Do tego dochodzi nieumyślne spowodowanie śmierci, czyli przestępstwo ścigane z Art. 155. W roku 2020 stwierdzono ich w sumie 149. Część ofiar przemocy popełnia samobójstwa, ale to pewnie też nie mieści Ci się w głowie, choć było kilka głośnych spraw samobójstw rozszerzonych kobiet, a w tle przemoc domowa.
Warto pomyśleć zanim się coś napisze.
No czemu liczby się nie zgadzają wszystkich morderstw było 625 a z tego 500 to kobiety. Kobiety pewnie jako słabsze częściej padają ofiarą morderstw ze strony mężczyzn. Można by wysunąć taka hipotezę a liczby się zgadzają. I wtedy widać ten dramat kobiet.
Co biorąc pod uwagę liczbę wszystkich zabójstw (879) oznacza, że w tym samym czasie zamordowano zaledwie nieco ponad 6 razy więcej mężczyzn niż kobiet, nic zatem dziwnego, że to "kobietobójstwo" jest problemem numer 1.
<<< Według Centrum Praw Kobiet za sprawą przemocy domowej ginie co roku ok. 500 Polek. >>>
Co jest nie lada wyczynem logistycznym szczególnie wobec faktu, że corocznie ofiarami zabójstw ze wszystkich przyczyn pada w Polsce 100-120 kobiet (ostatnio poniżej 100); jak się można domyślać, reszta trupów na razie upychana jest pod wersalką.
10/10
"Co biorąc pod uwagę liczbę wszystkich zabójstw (879) oznacza, że w tym samym czasie zamordowano zaledwie nieco ponad 6 razy więcej mężczyzn niż kobiet"
To nie tak. Kobietobójstwo, tak jak np dzieciobójstwo, to osobna nazwa dla specyficznego rodzaju zbrodni. Nie każde morderstwo, gdzie ofiarą jest kobieta, nazwiemy kobietobójstwem. To jest sytuacja, gdzie kobieta ginie z ręki bliskiej osoby, męża lub ojca. Kiedy sprawcą zabójstwa jest inna osoba, to dalej jest morderstwo, ale już nie nazywamy tego kobietobójstwem. Więc wyciąganie wniosku, że pozostałe ofiary morderstw były mężczyznami jest nieuprawnione. Analogicznie, nie każde zabicie dziecka nazywamy dzieciobójstwem, mówimy tak tylko, kiedy dziecko ginie z ręki własnej matki, zwykle niedługo po porodzie.
Rozumiem - zajrzałem do statystyk i rzeczywiście, we Francji ginie wskutek morderstw nie ponad 6, ale tylko ok. 4 razy więcej mężczyzn niż wszystkich kobiet; co jednak imho nie zmienia wydźwięku całości. Tym bardziej, że z drugiej strony np. w 2020, ze 125 ofiar zabójstw przez swojego partnera w związku, 102 stanowiły kobiety i 23 mężczyźni, a wiec i tu sprawa nie jest taka całkiem jednoznaczna.
"Kobietobójstwo" brzmi mi po prostu jak potworek językowy - czy jeśli Tunezyjczyk pchnie mnie nożem na przedmieściu Marsylii to będzie "białobójstwo", a kibol Wisły zarąbany maczetą przez kibola Cracovii jest ofiarą "wiślakobójstwa"...? Ale nie będę się upierał; język ewoluuje.
"Co jest nie lada wyczynem logistycznym szczególnie wobec faktu, że corocznie ofiarami zabójstw ze wszystkich przyczyn pada w Polsce 100-120 kobiet"
Być może chodzi o kwestie związane z różnicami w prawie w różnych krajach europejskich. Czyli być może organizacje kobiece w Europie mają jeden szablon liczenia takich przypadków, który niekoniecznie musi pasować do naszego systemu prawnego. Np. u nas istnieje coś takiego jak pobicie ze skutkiem śmiertelnym i bardzo możliwe, że dużo przypadków przemocy domowej zakończonej śmiercią jest kwalifikowanych w ten sposób. Nie znam jednak statystyk.
W takim razie nałeżałoby mówić o "żonobójstwie" i "córkobójstwie".
Rzeczywiście w polskim prawie jest rozróżnienie między zabójstwem a - mówiąc kolokwialnie - pobiciem ze skutkiem śmiertelnym (nb. moim i nie tylko moim zdaniem, kompletnie bezsensowne), ale w tym przypadku nie ma to istotnego znaczenia statystycznego, bo tych drugich przestępstw kwalifikuje się nie więcej niż kilkadziesiąt rocznie (najwięcej było 80 w 2009 r.), a ich ofiarami są niemal wyłącznie mężczyźni. Być może usiłuje się dodawać tu liczbę samobójstw, ale wtedy też się nie spina, bo również ofiarami samobójstw mężczyźni są 6-7 razy częściej niż kobiety. Choć to oczywiście zależy od kategorii; przykładowo, w 2021 wszystkich w ogóle samobójstw zakwalifikowanych przyczynowo do kategorii "nieporozumienia/przemoc w rodzinie" było 241, z czego 72 kobiety.
Sprawnie wytknąłeś redakcji pomyłkę, bo ta liczba 500 morderstw rocznie w Polsce wzięta jest z księżyca. Porównując jednak liczbę zabójstw mężczyzn z liczbą zabójstw kobiet uprawiasz antynaukowe foliarstwo.
Wiktymizacja kobiet zabójstwem jest zjawiskiem odmiennym od wiktymizacji mężczyzn. W Polsce brakuje statystyk ukazujących, ile spośród zamordowanych kobiet padło ofiarą przemocy domowej albo napaści na tle seksualnym. Poczytaj sobie teksty kryminologów na ten temat. W litaraturze polskiej niestety nie ma tego wiele, ale możesz poszukać tekstów znanej ostatnio z nieco innego kontekstu Magldaleny Grzyb.
<<< Wiktymizacja kobiet zabójstwem jest zjawiskiem odmiennym od wiktymizacji mężczyzn. >>>
Ale jakie to ma znaczenie, gdy mówimy konkretnie o liczbach...? Chyba, żeby uznać, iż życie kobiety jest z definicji więcej warte od życia mężczyzny, ale imho raczej to właśnie byłoby "antynaukowe foliarstwo"...
<<< Poczytaj sobie teksty kryminologów na ten temat. >>>
Tu akurat zachęta niepotrzebna ;-)
Pisząc ironicznie o problemie numer 1, sugerujesz, że kobietobójstwo nie jest aż takim ważnym problemem, jak to przedstawia prasa. W związku z tym nie mówimy konkretnie o liczbach, tylko wartościujemy problemy. Nie twierdzę, że cokolwiek jest problemem "numer 1", ale zabójstwa w związkach oraz na tle seksualnym mają odmienny charakter od pozostałych zabójstw, więc poświęcanie im artykułów i politycznej energii jest uzasadnione.
Co do liczb jest między nami zgoda - pani redaktor popisała się bujną wyobraźnią.
Mylisz się. Kobietobójstwo definiowane jest jako zabicie kobiety ze względu na jej płeć. Dlatego na transparentach na zdjęciach panie napisały: "Zabijane, bo są kobietami". Nie jestem pewien, jak można udowodnić taką tezę, że ktoś kogoś zabił ze względu na bycie kobietą, ale widocznie prawnicy się na tym znają. Dla mnie przykład tej pani z południa Francji to zbrodnia odrzuconego kochanka, przykład "kary za odejście". Czyli jakby inna kategoria. Ale jak mówię, pewnie prawne umowy i konwencje są takie, że podpada to pod kobietobójstwo, ja prawnikiem nie jestem.
tylko zastanawiam się, czy jeśli podobnie w afekcie gej zabije swojego ekspartnera, to będzie już mężczyznobójstwo czy nadal nie, bo kogo obchodzą zabijani faceci. mam wrażenie, że świat przechyla się w stronę kobiet trochę za mocno, a przynajmniej że to tego dążą feministki. czyli nie do równości, a do przewagi kobiet na świecie.
<<< Pisząc ironicznie o problemie numer 1, sugerujesz, że kobietobójstwo nie jest aż takim ważnym problemem, jak to przedstawia prasa. >>>
Nie sugeruję, że jest to problem nieważny, a jedynie kwestionuję wyróżnianie go jako zdecydowanie ważniejszego niż inne rodzaje zabójstw - a wszak o tym jest cały komentowany tu tekst - bo nie rozumiem mechanizmu, na podstawie którego takie wartościowanie się odbywa.
<<< zabójstwa w związkach oraz na tle seksualnym mają odmienny charakter od pozostałych zabójstw, więc poświęcanie im artykułów i politycznej energii jest uzasadnione. >>>
Ale dlaczego poświęcanie im artykułów i politycznej energii zdecydowanie większe niż w przypadku innych zabójstw...?
Rozróżnienie w KK wynika z tego ze nie ma stopniowania morderstwa jak np. w USA, jeżeli sprawca pobił a nie chciał zabić to jest to pobicie ze skutkiem śmiertelnym jeżeli chciał zabić lub godził sie z ewentualnym skutkiem śmiertelnym pobicia to jest zabójstwo
"Nie sugeruję, że jest to problem nieważny, a jedynie kwestionuję wyróżnianie go jako zdecydowanie ważniejszego niż inne rodzaje zabójstw"- chyba nie przeczytałeś artykułu dokładnie, albo go nie zrozumiałeś. Tych morderstw można było uniknąć, gdyby ofiary przemocy domowej były potraktowane poważnie na policji i przez wymiar sprawiedliwości i gdyby uzyskały odpowiednie wsparcie w momencie zdecydowania się na odejście od przemocowego partnera. Przemocowiec uzyskał opiekę dzielona nad dziećmi i dla sąd mającego nikłe pojecie o traumie kluczowym argumentem będzie to,że ojciec dzieci nigdy nie uderzył, lał tylko kobietę. Artykuł jest o systemie,który wspiera przemocowcow, 64% tych ofiar było na policji, z tych ponad 80% zgłosiło oficjalna skargę a i tak państwo z całym swoim aparatem przymusu nie było w stanie ich uchronić przed śmiercią. A i jeszcze jedno, podajecie liczbę mężczyzn, którzy również zostali zamordowani przez swoje partnerki. Warto zaznaczyć, że część z nich to są właśnie przemocowcy, których partnerki zdecydowały się na taki krok.
A skąd te dane z 2009 roku? W statystykach policji liczba przestępstw z Art. 158 podawana jest bez podziału na paragrafy, w sumie paragrafy są trzy, skutek śmiertelny dotyczy § 3. W sumie w 2009 roku przestępstw z Art. 158 zanotowano 12 625. Skąd wziąłeś dane, że pobić ze skutkiem śmiertelnym było raptem 80?
No tak, po latach dyskryminacji kobiet, równość wydaje się być dyskryminacją mężczyzn.
A jednak kobiety nie zabijaja mężczyzn w ramach "kary za odejście", prawda? To męska domena. Na tym polega specyfika kobietobojstwa - to płeć czyni ofiarę.
Porównujesz jabłka z pomarańczami.
Morderstwa partnerek/partnerów i byłych partnerek/partnerów do innych rodzajów morderstw.
Nie znajduję uczciwego powodu żebyś tak robił, więc muszę stwierdzić że piszesz to wszystko w złej wierze, nie dbając o prawdę.
Tak, ale zabójstwa partnerek i partnerów również są nieporównywalne.
To może być istotne z punktu widzenia zapobiegania. Ostra reakcja policji po pierwszym przypadku przemocy może zapobiec eskalacji i ostatecznie zabójstwu. Jak sądzę stąd to rozróżnienie.
>>>...pani redaktor popisała się bujną wyobraźnią.<<< ach te blond kobietki... zawsze widzą to, czego mężczyzna dostrzec nijak nie może
Sorry, ale nie zrozumiałem, czy próbujesz mi wytknąć seksizm, czy sam piszesz seksistowski komentarz. Seksizmu w moim zdaniu nie ma. Po prostu te liczby się nie zgadzają i nie ma znaczenia, czy ten tekst napisała pani czy pan redaktor.
Zabójstwo czy morderstwo? Czytaj dokładnie.
Z biologicznego punktu widzenia życie kobiety jest więcej warte, niż życie mężczyzny. Wyobraź sobie kataklizm, w którym giną wszyscy mieszkańcy odizolowanej wyspy z wyjątkiem 100 mężczyzn i jednej kobiety. Czy populacja się odbuduje? - ano raczej nie. Ale jeżeli zostanie 100 kobiet i jeden mężczyzna, to nie będzie problemu, społeczność przetrwa. Stąd atawistyczne "kobiety i dzieci naprzód" - faceci są mało ważni, wystarczy, że przeżyje jeden (pod warunkiem, że będzie dość kobiet do rozrodu, a facet jest płodny).
Co oczywiście ma się nijak do rozważań kryminologicznych i wiktymologicznych.
To ze morduje się wiecej mężczyzn niż kobiet to w ciemno bez sprawdzania danych statystycznych strzelam.
Pytanie jest ile mężczyzn zostaje zamordowanych przez partnerki/byle partnerki? Albo tez na ich zlecenie. Dopiero wtedy możemy coś porównywać.
Nie. Przeczytaj raz jeszcze. Nie wystarczy samo zabicie kobiety, żeby to było kobietobójstwo. Plus kolejny interesujący problem: czy gdy kobieta zabije kobietę z np. zazdrości, to też jest kobietobójstwo?
To nie jest równość i można to łatwo udowodnić.
Kolejny klamczuszek. Jasno odnoszę się do twojego: zabójstwo partnerki jako kara za odejście to inna kategoria niż kobietobojstwo. Otóż to modelowe kobietobojstwo: śmierć za brak posluszenstwa. Kobiety mężczyźnie. Kobiety nie zabijają mężczyzn z takich powodów (tzn zabijają niezwykle rzadko, to pojedyncze przypadki) podczas gdy mężczyźni zabijają kobiety właśnie dlatego.
"kobietobojstwo" nie polega na tym z czyjej reki ginie kobieta tylko z jakiego powodu ginie...
jesli ktos zupelnie niespokrewniony zabije np jakas znana feministke (z powodu jej dzialanosci a nie dlatego ze byla akurat w tym miejscu a chcial kogos zabic, albo dlatego ze nie chciala oddac torebki) to tez jest "kobietobojstwo"
dokladnie tak samo jak nie kazde zabojstwo kogos o innym kolorze skory musi miec podloze rasistowskie...
Rozwiązanie każdego problemu zaczyna się od precyzyjnego określenia przyczyny. Czytając powyższe dywagacje nie liczyłbym na to, że uda się im coś wskórać, co zresztą już się dzieje: "Pomimo tych bezprecedensowych wysiłków nie udaje nam się zmniejszyć rozmiarów zjawiska – przyznała minister Rome."
Dodatkowej troski przydają głębokie przemyślenia aktywistek, werbalizowane opiniami
w stylu "Kobietobójstwo wynika z miejsca kobiety w patriarchalnym społeczeństwie, które przyzwala na przemoc." (jak wygląda to przyzwolenie? przy próbie zgłoszenia pobicia usłyszała "bije, to kocha"?), "Mężczyźni nadal dysponują prawem życia i śmierci wobec kobiet" (nie wiem na czym to konkretnie miałoby polegać, idą za zabójstwo do więzienia na dożywocie, podobnie jak w innych krajach i podobnie jak za zabicie innego mężczyzny, albo jak kobieta, która zabije kogokolwiek - gdzie tu jakieś prawo do czyjegoś życia i śmierci). "Zabójstwo kobiety to nie tylko zbrodnia indywidualna, lecz również zbiorowa. Nie tylko dzieło jednego człowieka, ale całego państwa prowadzącego politykę, która tuszuje tę przemoc". Po takiej analizie przyczyn nie widzę szans na to, by znalazły rozwiązanie.
Szkoda, że pozory profesjonalnej analizy danych w artykule psuje fakt tradycyjnej manipulacji liczbami, nie rozumiem skąd się to bierze - rzeczywiste dane są wg autorek za mało drastyczne i trzeba podrasować?. W czasie pandemii niepokojąco wzrosła w Polsce liczba zabójstw przekraczając sześćset rocznie. Z tego tylko ok. dwadzieścia procent ofiar to kobiety (!), czyli ok. 120 rocznie. Można założyć, że część z nich pada ofiarą np. zabójstw na tle rabunkowym czy seksualnym, więc nie można ich wszystkich złożyć na karb przemocy domowej. Skąd więc ponad pięciokrotnie zawyżona informacja "Według Centrum Praw Kobiet za sprawą przemocy domowej ginie co roku ok. 500 Polek"? Trudno się pomylić na taką skalę, więc w jakim celu ktoś próbuje sprawić wrażenie, że poważny problem jest wielokrotnie poważniejszy niż w rzeczywistości?
Tacy " przeprowadzacze " dzieci obok szkół są w UK ( np. Obok szkoły moich córek w Edynburgu), ubrani w żółty uniform I w ręku tablica ze znakiem " stop". Tutaj to sprawdza się .
Nic dodać, nic ująć :-)
W niemczech tez, dodatkowo niech cie reka boska broni przed przekroczeniem predkosci chocby o 5km/h, w okolicy przedszkola lub szkoly.
sami "przeprowadzacze" nie wiela zmienia ale nieuchronnasc kary juz tak. Policja zamiast chowac sie po krzakach w lesie zeby wlepic mandat na krajowce i nabic kase gminie, zasadza sie pod szkola. Tam i tak wszyscy jezdza powoli bo wiedza ze sa kontrole. No ale po to sa te kontrole, nie dla mandatu tylko zeby bylo bezpiecznie.
Przynajmniej częściowo odpowiedź jest w tekście. Tak, zanim nie przeprowadzono dodatkowych szkoleń, policja odsyłała kobiety zgłaszające przemoc i nie przyjmowała zgłoszenia. Teraz przyjmuje, ale umarza. Skoro mamy statystyki, że w 80% przypadków przed śmiercią kobiety zgłaszały na policję przemoc, to gdyby policja poważniej traktowała te zgłoszenia, to wielu śmierci można uniknąć.
Wpływ patriarchatu jest widoczny na kilku poziomach:
- umarzanie przez policję takich spraw
- niskie wyroki dla tych osób, które w ogóle dojdą do punktu jakiegokolwiek wyroku
- obwinianie ofiary np w komentarzach pod attykami o przemocy domowej ("sama go wybrała")
To wszystko powyżej buduje w sprawcach przekonanie, że bicie kobiety nie jest poważnym przestępstwem. Przemoc eskaluje, aż któreś pobicie kończy się śmiercią kobiety.
- I tu jest pies pogrzebany
- Pies, a jaka rasa?
Ciagle patriarchat i patriarchat, a w policji i prokuraturze wiekszosc to kobiety zajmujące sie tymi sprawami a w udziałach karnych w sadach kobiety sędziowie to co jest nie tak?
Schemat zachowania kobiety jest ponoć ten sam w większości przypadków. Wieczorem składa zawiadomienie a po przeprosinach, błaganiach Romea i często naciskach rodziny rano wszystko wycofuje, odwołuje i generalnie "nic się nie stało, Staszek po prostu jest trochę nerwowy".
Niestety tak.
Ale to jest właśnie to co kwestionuje @bigott - cała kultura wmawia kobietom, że "bije bo kocha", kocha wyjątkowo namiętnie itp. Pierwszym zwiastunem drastycznej przemocy w dysfunkcyjnym związku jest zazdrość, przedstawiana jako dowód miłości, nie żądzy wladzy i kontroli.
Naciski rodziny o których wspominasz to nieprawda - kobieta jest już dawno odseparowana od relacji z życzliwymi jej bliskimi- przez sceny zazdrości i demonizowanie rodziny pochodzenia.
Nieudane próby separacji i powroty do przemocowego związku tylko pogarszają sytuację kobiety - przemoc psychiczną nich eskaluje bo granice tym bardziej się przesuwają.
Niestety tzw działaczki antyprzemowocowe utrzymują kobiety w roli ofiary okłamując je, że nie ponoszą odpowiedzialności za trwanie w przemocowym związku i że ich uzależnienie emocjonalne oraz inne psychiczne dysfunkcje pozostają bez związku z wejściem w rolę ofiary.
"Ale to jest właśnie to co kwestionuje @bigott " - nie kwestionuje, ale wprost wyśmiewa. Takie coś mogło mieć miejsce dawno temu na dzikiej polskiej prowincji, a nie w dzisiejszej Francji. Przywołałem ten zwrot by pokazać absurdalność zarzutu, że dzisiejsze francuskie społeczeństwo przyzwala na przemoc wobec kobiet, bo jestem głęboko przekonany, że nie przyzwala.
Przyzwala przez lansowanie wzorców kulturowych, jakoby niezwyklej wrażliwości, a tak naprawdę agresji.
Cały popularny dyskurs "emancypacyjny" to normalizacja patologii, której największe koszty ponoszą kobiety (I dzieci). Poznasz go po slowach-kluczach: trauma, stygmatyzacja, ableizm, czego nie mówić osobie w depresji, WWO, DDA itd
A masz oficjalne dane czy tak rzucasz,żeby pasowało do tezy?
"Takie coś mogło mieć miejsce dawno temu na dzikiej polskiej" akurat przemoc domowa jest dość demokratycznym zjawiskiem. Zdarza i na dzikiej prowincji i w dobrze sytuowanych rodzinach. Negowanie zjawiska jest to właśnie to przyzwolenie. Gdybyś to ty był tym policjantem do którego zgłasza się pobita kobieta ( o zgrozo dobrze ubrana!) to co usłyszałaby- nie możliwe, u nas nie dzika prowincja, nas nie ma przyzwolenie na przemoc.
Czy ja mam naprawdę takie problemy z wyrażaniem myśli, że każdą muszę tłumaczyć?
Mój komentarz "Takie coś mogło mieć miejsce dawno temu na dzikiej polskiej prowincji" odnosił się do wcześniejszego "wmawia kobietom, że bije bo kocha". Czy naprawdę uważacie, że takie coś można dziś usłyszeć, w dzisiejszej Francji jako uzasadnienie przemocy domowej? Co to ma do demokratyzmu, dobrego ubioru, negowania zjawiska? Tak się mówiło w mentalnym średniowieczu, w którym tkwi może jeszcze polska wieś, ale nie dzisiejsza Francja. To był jeden z argumentów na tezę, że posądzanie tego kraju o przyzwalanie na przemoc domową jest bezpodstawne.
Ale juz- po co będziesz zgłaszać, narobisz problemów, ostatecznie nic takiego się nie stało, ale jest dobrym ojcem, dzieciom ojca chcesz wsadzić do więzienia, jest szanowanym człowiekiem,dużo dobrego dla ludzi robi. Przecież to nie musi być to wyświechtane "biję,bo kocha".
Bardzo odpowiedni nick sobie wybrałeś
Nie tylko, to się zaczyna znacznie wcześniej, na etapie (pop)kulturowych wzorców związku i miłości, patologicznych.
oczywiście, że można coś takiego usłyszeć, a już na pewno "wprawdzie bije, ale za to zarabia".
Dlatego właśnie w walce z przemocą domową kluczowe jest oddzielenie skargi ofiary od działań państwa. Jeżeli państwo pozwala na sytuację gdy ofiara po dogadaniu się ze sprawcą wycofuje skargę, problem znika i wszyscy są zadowoleni, to akceptuje przemoc domową.
"Jeżeli państwo pozwala na sytuację gdy ofiara po dogadaniu się ze sprawcą wycofuje skargę, problem znika i wszyscy są zadowoleni, to akceptuje przemoc domową." - Wynikałoby z tego, że sprawnie działające państwo byłoby wtedy, gdyby wyciągało konsekwencje wbrew woli poszkodowanej... dość ryzykowne jak dla mnie
Takich statystyk we Francji nie ma, gdyż nie wolno ich zbierać urzędowo, a robić badań prywatnych na taki temat nikt się nie odważy, bo by go zaraz zadziobano.
W Niemczech w roku 2020 139 kobiet zginęło z ręki swoich partnerów. W Turcji NGO-sy zliczyły w tym samym roku ponad 409 takich morderstw.
Pewnie coś jest na rzeczy, ale uważałbym, bo może wyjść jak z tą falą gwałtów w Szwecji. Okazało się, że owszem, była nadreprezentacja imigrantów, ale tych z Bałkanów Zachodnich, a nie Arabów, których w ramach stereotypu chętnie się o to posądza.
We Francji się nie dowiesz, bo nie ma takich statystyk. Niemcy dokumentują osobno przestępstwa imigrantów z krajów poza UE, więc tam możesz szukać, ale niemiecka policja nie wyodrębnia kobietobójstwa od pozostałych zabójstw.
Problem jest taki, że wielu z nich ma już paszport niemiecki/francuski/szwedzki i wtedy naprawdę trudno już jest w politpoprawny sposób te statystyki wyodrębnić.
Zwróć uwagę, że imigranci z Bałkanów Zachodnich w Szwecji to przede wszystkim muzułmanie z Kosowa.
Posadzą się, w ramach stereotypu, Arabów, ale posądzający w ogóle nie rozróżniają Araba od Persa czy też Turka, ogolnie chodzi w tymi przypadku o muzułmańskich imigrantów z Bliskiego Wschodu, do ktorych zalicza się również Albańczyków.
No właśnie, ile kobiet ginie z rąk Polaków i innych nacji wschodnioeuropejskich? Wiadomo z badań, że tam kobiety traktowane są znacznie gorzej niż w Zachodniej Europie, cywilizacji łacińskiej.
Haha :-)
Czyli "hej, przecież mężczyźni zabijają więcej mężczyzn niż kobiet, a poza tym to wcale nie jest tego tak dużo i statystyki są przekłamane a w ogóle to pewnie zabójcy z iNnEGo kRĘgu kUlTuRowEGo"
Jejku, wy naprawdę nie dbacie o prawdę. Chodzi tylko o pchaniewłasnej mizoginicznej i rasistowskiej prostackiej propagandy.
Ależ bredzisz kapitanie z tymi "badaniami prywatnymi". Skąd w ogóle taki pomysł? Nikogo za nic nie dziobią. Naukowcy i think tanki mogą badać co chcą, a ich wyniki mogą być poddane takiej samej krytyce jak każde inne badania. Wydaje się jak byś chciał by badania dotyczące konkretnego tematu nie mogły być krytykowane...
Bredzisz. Muzułmanie z Kosowa nie stanowią większości imigrantów z Bałkanów Zachodnich. Prawdopodobnie nie stanowią nawet 10%. Poza tym muzułmanie z Kosowa nie są szczególnie religijni.
1) Stanowi zaledwie "ukoronowanie" najczęściej nierejestrowanej przemocy domowej. Inaczej rzecz ujmując, takie zabójstwo często poprzedzają lata tortur, dosłownie.
2) Ofiara mieszka ze sprawcą pod jedmym dachem, często nie mając dokąd uciec. To oznacza uderzający brak najbardziej elementarnego bezpieczeństwa.
3) Przemoc wobec kobiety nieodwracalnie traumatyzuje jej dzieci. To jest trauma, która będzie się potem ciągnąć przez wiele pokoleń.
4) Przemoc wobec kobiet była przez wieki dopuszczana przez zachodznie systemy prawne, w przeciwieństwie do innych form przemocy. To do dziś ma swoje konsekwencje.
To tylko kilka powodów, ale moim zdaniem powinny wystarczyć tym, którzy dopytują skąd tyle hałasu o kobietobójstwa.
Dzieci nie tylko są traumatyzowane (prawdziwie traumatyzowane), tracą również życie z rąk mężczyzn (ojcow) jako ofiary "poboczne" przemocy wobec ich matek.
Meczety mają się dobrze
Ja to rozumiem tak, że pod wieloma względami wcale nie jesteśmy aż tak zacofanym społeczeństwem jak sami siebie postrzegamy.
sami siebie tak nie postrzegamy, to kregi zblizone mentalnie i intelektualnie go Gazety Wyborczej lansuja taki poglad
Wbrew pozorom komunizm wpłynął pozytywnie na kwestie równości płci i praw kobiet, w krajach zachodu nadal wtedy panował patriarchat, nawet prawa głosu w takiej Szwajcarii długo kobiety nie miały a proporcje kobiet pracujących były na plus dla Polski. To że teraz cofamy się do średniowiecza to inny temat niestety.
"Ja to rozumiem tak" - albo może nie rozumiesz, że podawane w artykule przyczyny nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością... albo też to kwestia ustalenia, co rozumiemy mówiąc Francja. Bo to, co każdy Francuz ma wtedy na myśli jest wyprzedzającym nas cywilizacyjnie o lata świetlne społeczeństwem. A to, co dzieje się na jego obrzeżach, to zupełnie co innego.
Taka ciekawostka statystyczna dobrze pokazująca o co mi chodzi. Jaki kraj ma w Europie największy odsetek przestępstw w przeliczeniu na jednego mieszkańca? Watykan! Serio, bo wszystkie przestępstwa wśród milionów turystów przelicza się na kilkanaście tysięcy obywateli.
<<< Bo to, co każdy Francuz ma wtedy na myśli jest wyprzedzającym nas cywilizacyjnie o lata świetlne społeczeństwem. >>>
A tak konkretnie, to jak się ten komunał przekłada na fakty? W czym takim ów Francuz nas wyprzedza o te parseki - konkretnie, powtarzam? :-)
<<< A to, co dzieje się na jego obrzeżach, to zupełnie co innego.>>>
Czyli "obrzeża" społeczeństwa nie zaliczają się do społeczeństwa...? Odważna teza; zwłaszcza gdyby poprosić o konkretną definicję tych "obrzeży" :-D
"Czyli "obrzeża" społeczeństwa nie zaliczają się do społeczeństwa...?" - właśnie niestety zaliczają się do społeczeństwa, zwłaszcza do statystyk przestępczości, nawet jeżeli te obrzeża przybyły tam nielegalnie, mieszkają tam niecały rok i większość czasu mieszkały w namiocie na trawniku. Przepraszam za dosłowność, ale widzę, że subtelność wypowiedzi nie jest tu w cenie.
A co do komunałów o poziomie cywilizacyjnym, to wystarczy pojechać, pożyć trochę i zobaczyć. Jak się chodzi po ulicy, jak się wita, jak się rozmawia - by zacząć od banalnie prostych spraw. Ale przecież nie zamierzam nikogo przekonywać, to tylko moja opinia.
Rozumiem; również to, że początkowo nie zrozumiałem ;-) No, jednak przynajmniej w tej drugiej kwestii mam opinię trochę inną...
W " zacofanej I katolickiej Polsce " kobiety mogły głosować od 1918 roku, w pierwszym sejmie w 1919 były 3 kobiety ( poloniści mieli problem jak o nich mówić : poślini ? Posełkini ?...) , a w " laickiej I nowoczesnej Francji " kobiety mogły głosować dopiero od 1944 roku I tylko dlatego że taką decyzję podjął " jednoosobowo" katolik generał de Gaulle .
Francja jest krajem bardzo rasistowskim, wręcz kastowym. Co do świeckości to znowu - tylko oficjalnie. Katolicyzm jest tam bardzo silny.
Chyba raczej " lefebryzm" czyli katolicyzm przedsoborowy, który został ekskomunikowany przez jp2. Jego następca Ratzinger próbował to odkręcić, ale za Franciszka znowu " są w niełasce". Ale we Francji są prężną grupą, w seminariach duchownych " lefebrystów" jest więcej kleryków niż w kk " oficjalnym".
A co do zagrożenia świeckości we Francji, to chyba nie emeryci z kk są tu największym problemem. To nie oni w piątki w czasie swoich modlitw blokują chodniki, place, ulice....
To dlatego, że pierwszy polski rząd był postępowy. Później już nie.
Zamordowanych przez kobiety?!
Zawsze mnie zastanawia, dlaczego nikt nie mówi o działaniach w kierunku zmniejszenia skali przestępczości, liczby ofiar wszystkich zabójstw w ogóle, tylko o ograniczeniu liczby ofiar wśród kobiet.
Jeżeli co piąta ofiara zabójstwa to kobieta i w sumie takich zbrodni jest w Polsce ponad sześćset rocznie, to gdybyśmy jakimś nadludzkim wysiłkiem zmniejszyli skalę zjawiska o połowę, to uratowalibyśmy ok. 50 kobiet i 250 mężczyzn. Ale staramy się o kobiety, mężczyźni niech się mordują, bo to jest wewnątrzpłciowe (facet-faceta) i to nas nie interesuje, ważne są tylko akty przemocy mężczyzn wobec kobiet, to trzeba wyeliminować. Bo przecież chodzi o równość płci.
"Zamordowanych przez kobiety?!" - jakie do licha ma znaczenie kto przez kogo został zamordowany? Czy dojrzałe, równościowe społeczeństwo nie powinno dążyć do tego, by zbrodni i ofiar było mniej, bez względu na płeć sprawcy czy ofiary?
Jola, błagam, czytaj ze zrozumieniem. Od razu zaznaczyłem, że wśród sprawców też dominują mezczyzni
To mnie właśnie zawsze dziwiło - jakoś automatycznie zakłada się przy takich akcjach, że mężczyzna zabity przez mężczyznę jest ofiarą gorszego sortu; kto wie, może nawet odczuwa ze swoim mordercą jakąś solidarność płciową i mniej cierpi dzięki temu przy umieraniu :-/
"Naukowcy z kilku szwedzkich uniwersytetów przeanalizowali każde morderstwo zarejestrowane w Szwecji w przeciągu ostatnich 3 dekad. Ze zgromadzonych danych wynika, że mężczyźni dopuścili się 90 proc. wszystkich morderstw, a kobiety tylko 10 proc. Oznacza to, że mężczyzna zabił w 9 na każde 10 odnotowanych morderstw." Nie wiem jak jest w Polsce, ale nie przypuszczam żeby statystyki był jakoś znacząco różne. Jakie to znaczenie ma do licha? Takie że najwyraźniej to faceci maja większą, i to znacznie większą, skłonność do przemocy i zabójstw. I jest to problem, nazwijmy to, gatunkowy. Po prostu samce homo sapiens są strasznie agresywne i nasz gatunek ma z tego powodu ogromne problemy. I fajnie było jakby to wreszcie po imieniu nazwać, i coś z tym zrobić.
"mężczyźni dopuścili się 90 proc. wszystkich morderstw, a kobiety tylko 10 proc" - czy ktoś to podważa? Pytam tylko dlaczego wszyscy upominają się o zmniejszenie liczby ofiar wśród kobiet, skoro ci sami skłonni do przemocy mężczyźni zabijają w tym samym czasie pięć razy więcej mężczyzn niż kobiet. Uznajemy, że męskie ofiary są mniej ważne? Że nie jest to problem, bo przecież zabijają ich mężczyźni (czy to nie jest najczystszej próby seksizm)? Że są mężczyznami, więc powinni się sami obronić, jak nie potrafią to ich wina, a kobieta nie potrafi, to trzeba o nią zadbać? Kompletnie tego nie rozumiem.
Starajmy się zmniejszyć przestępczość (której sprawcami są głównie mężczyźni) a co za tym idzie liczbę ofiar (wśród których przytłaczającą większość stanowią mężczyźni) a nie tylko skalę kobietobójstwa, bo to tak jakbyśmy mówili że mężczyznobójstwa (których jest cztery razy więcej) nas nie interesują.
Niewątpliwie, tyle że liczba zabójców tak czy inaczej stanowi ułamek promila całej populacji mężczyzn, więc obwinianie za to mężczyzn en masse jest raczej mało uczciwe, zwłaszcza że - jak wynika właśnie ze statystyk - mężczyźni zabijają się jednak głównie między sobą.
By uciec się do przykładu; to trochę tak jak z popularnym w pewnych kręgach obwinianiem wszystkich Żydów za to, że przed wojną chcieli wprowadzić w Polsce stalinowski komunizm, na podstawie faktu, że Żydzi stanowili większość członków partii komunistycznej - ale z pominięciem faktu, że komunistów była w ogóle garstka (kilka tysięcy osób w skali całego państwa), wiec Żydzi zaangażowani w jej działalność stanowili również ułamek promila wszystkich polskich Żydów...
no jakby miala byc rownosc, to trzeba by zmieniac proporcje w druga strone mocium panie
"no jakby miala byc rownosc, to trzeba by zmieniac proporcje w druga strone mocium panie" - nie bardzo rozumiem, jak to zrobić, poprosić by zabijali mniej mężczyzn, czy więcej kobiet, żeby się wyrównało?
Większość kobiet ginie z ręki partnerów. Wcześniej zgłaszały przemoc na policję. Sprawa została umorzona, tej śmierci można było stosunkowo łatwo uniknąć, tj potraktować poważnie pierwsze zgłoszenie o przemocy.
Większość mężczyzn ginie w związku z przestępstwem. Albo są ofiarą napaści, albo w niej uczestniczą jako sprawca. Z takimi przestępstwami również należy walczyć, ale inaczej, w pewnym sensie jest to trudniejsze, bo nikt nie zgłasza się wcześniej na policje.
Kiedy mężczyzna pobije kobietę - sprawa jest umorzona po 2 tygodniach. A przecież policja ma komplet danych sprawcy i adres.
Kiedy mężczyzna pobije mężczyznę, znana jest tożsamość sprawcy i adres, jest bardzo prawdopodobne, że śledztwo nie zostanie umorzone.
To jest inny typ przestępstwa, więc wymaga innych środków żeby z nim walczyć. I o tym jest ten artykuł.
Byłoby całkiem trafnie, gdyby nie kolejna próba manipulacji:
"Kiedy mężczyzna pobije kobietę - sprawa jest umorzona po 2 tygodniach. A przecież policja ma komplet danych sprawcy i adres." - skąd takie dane? Wszystkie trzy przypadki, o których wiem z mojego otoczenia na przestrzeni niemal dziesięciu lat skończyły się ukaraniem sprawcy.
"Kiedy mężczyzna pobije mężczyznę, znana jest tożsamość sprawcy i adres, jest bardzo prawdopodobne, że śledztwo nie zostanie umorzone." - skąd to prawdopodobieństwo, że nie zostanie umorzone? Tak bardziej pasuje do tezy?
Sprawa kończy się stwierdzeniem "pobili się, kto by dociekał o co i kto zaczął".
"Większość mężczyzn ginie w związku z przestępstwem." - a część z nich w wyniku przemocy domowej, chyba kilkanaście procent ofiar tego typu zdarzeń to mężczyźni, ale zaraz pewnie usłyszę, że to wszystko była samoobrona.
A co do reszty oczywistym jest, że trzeba zadbać o to, by przypadki przemocy były traktowane z całą powagą, gdyż zazwyczaj przez stopniową eskalację mogą prowadzić do tragedii. Rozumiem, że to już zostało zrobione w ramach tych "bezprecedensowych wysiłków", które jednak nie przyniosły rezultatów.
Widzę,że panowie tu się tak zacietrzewili w swojej wizji świata. Te morderstwa wpisują się w ogólne ramy przemocy domowej. 64 % kobiet, które padły ofiarą morderstwa zgłaszały się na policję, z tego ponad 80% złożyła oficjalna skargę. A mimo to państwo ich nie ochroniło i to jest problem. Rozumiem, że ciężko wam sobie wyobrazić taka sytuacje, ale ofiarą przemocowca mogłaby być wasza corka/siostra/kuzynka/wnuczka i zapewne życzylibyście, żeby została potraktowana poważnie przez policję czy sąd i żeby istniały dobre systemowe mechanizmy pomocowe. Czy niekoniecznie?
"Rozumiem, że ciężko wam sobie wyobrazić taka sytuacje, ale ofiarą przemocowca mogłaby być wasza corka/siostra/kuzynka/wnuczka" - a dlaczego nie mój syn? I dlaczego w domu, a nie na ulicy? Gdzie o bezpieczeństwo w domu musimy zadbać sami, a w przestrzeni publicznej powinno gwarantować państwo?
Syn miał taką przygodę, że o mało nie został pobity w centrum miasta. Oberwał ktoś inny, wolniej biegał, więc wylądował w szpitalu na miesiąc. Nikt nie pomógł, policja umorzyła z powodu niewykrycia sprawcy, choć w koło był monitoring, ale zapomnieli zabezpieczyć. Też się nasłuchali pytań czym sprowokowali sprawców, choć oczywiście nie sprowokowali, tylko byli w niewłaściwym miejscu. Czy ktoś zrobił protest, że rocznie tyle a tyle młodych ludzi zostaje kalekami, albo spędza miesiące w szpitalu, bo ktoś miał ochotę komuś spuścić łomot? A ilu tego nie przeżyło? Zapewniam, że takich ofiar w skali roku jest dużo więcej, niż z przemocy domowej i też wielu z nich można było uniknąć. Dlaczego nikt nie wymusza działań, zmian w podejściu, dlaczego nie jest to istotne? Bo to mężczyźni robią sobie na wzajem krzywdę, więc "niech się chłopaki biją" a problem jest dopiero, jak ucierpi kobieta?
Nikt się nie zacietrzewił w żadnej wizji, tylko apeluję byśmy skończyli z tym bezsensownym seksizmem w zapobieganiu przestępstwom - chronić kobiety. Każdy policjant ma obowiązek tak samo poważnie potraktować doniesienie o pobiciu kobiety i mężczyzny, bo różnicowanie ze względu na płeć jest nielegalne. Jeżeli tego nie zrobi, to ma ponieść konsekwencje nie dlatego, że zbagatelizował sprawę kobiety, a za to jest kara, bo gdyby olał zgłoszenie mężczyzny, to przecież nie problem, tylko ma zawsze ponieść konsekwencje służbowe zaniedbania.
Szukajmy dróg do zmniejszenia przestępczości oraz dyscyplinowania i profesjonalizacji odpowiednich służb, by poważnie traktowały swoje obowiązki, wtedy wszyscy będziemy bardziej bezpieczni - i kobiety i mężczyźni.
"Jeżeli tego nie zrobi, to ma ponieść konsekwencje " a nie ponosi i co? Przykład twojego syna tylko to potwierdza.
Ja byłam świadkiem pobicia młodego chłopaka w centrum miasta, sprawcy wsiedli do mojego tramwaju, dalam chlopakow chusteczki i podeszłam do maszynisty i poinformowałam ich o zaistniałej sytuacji, maszynista od razu zawiadomił policję i nie uruchomił tramwaju. Chłopak ostatecznie zebrał kolego i ruszył w kierunku oddalających się bandytów. Nie wiem jak się skończyła historia i byłam nią bardzo poruszona, nie toleruje przemocy.
Natomiast brak rozróżnia na rodzaj ofiary uniemożliwia skutecznemu przeciwdziałaniu. Ofiary przemocy domowej wymagają innego rodzaju wsparcia niż przy innych przestępstwach. W tym artykule poruszany jest ten temat, absurdalne są te zarzuty,że nie poruszone są inne.
Chodzi o zrozumienie pewnych zjawisk społecznych jak np przemoc domowa. Wobec prawa są na ogół równi.
Też w UB Żydzi stanowili znikomą mniejszość, tyle że najwyższe stanowiska Stslin kazał obsadzić Żydami (choć sam był antysemitą).
Betryzacja, ale tylko dla samców. Albo seksmisja.
"Jeżeli tego nie zrobi, to ma ponieść konsekwencje " a nie ponosi i co? Przykład twojego syna tylko to potwierdza." - właśnie o tym mówię - walczmy o to, by to działało tak, jak ma działać, wtedy i mój syn i kobiety w domach będą bezpieczne.
Walczmy o profesjonalizację służb, o właściwe wypełnianie obowiązków na każdym etapie.
Jak robimy akcje selektywne (oczywiście, że są to różne rodzaje przestępczości) to sugerujemy, że jeden problem jest ważniejszy, bo w jego sprawie wyszły na ulicę panie z obnażonymi piersiami (i to bardzo konkretny, bo w obronie tych, które zginęły dlatego, że były kobietami, czyli np. kasjerka zabita w czasie napadu na sklep już ich nie interesuje), a drugi jest marginalny, bo nikt się o niego nie upomina, choć ofiar jest wielokrotnie więcej.