UE i USA obłożyły sankcjami przywódców Białorusi i Rosji, ale są wyrozumiałe wobec dyktatora Tadżykistanu Emomaliego Rahmona, który twardą ręką rządzi krajem od 30 lat.

Tadżykowie o wolność walczą cztery dekady. Bez sukcesów. Wojna domowa z lat 1992-97 kosztowała życie 150 tys. ludzi. Setki tysięcy mieszkańców Tadżykistanu uciekło z kraju, głównie do Afganistanu. Dziś tadżyckiego ruchu prodemokratycznego nie wspiera żadne demokratyczne państwo. Otaczające Tadżykistan autorytarne reżimy w Pekinie, Moskwie i Kabulu nie zaakceptowałyby zresztą żadnej liberalizacji. A prezydent Rahmon coraz bardziej przykręca śrubę i ruguje każdy przejaw nieprawomyślności. Dawni przywódcy opozycji od dawna siedzą w więzieniach, odsiadując wieloletnie wyroki. Aresztowano także ich adwokatów, by zastraszyć tadżyckich prawników i wysłać im sygnał: trzymajcie się z dala od opozycji. 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Aleksandra Sobczak poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    StandTogether! Wolność - Równość - Spójność! dziękuję panu Muhamadjonowi Kabirovi za ten tekst o sytuacji Tadżykistanu!
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Smutne to, ale narody islamskie nie mogą mieć demokracji.
    Są skazani na dyktatorów lub fanatyków islamskich.
    Z dwojga złego lepsi dyktatorzy.
    Patrz przykład Libii, Iraku czy Iranu.
    Gdyby w Iranie szach rządził twardą ręką, byłby to dzisiaj piękny bezpieczny kraj.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0