Prezydent Andrés Manuel López Obrador właśnie przegrał jedną z najważniejszych swoich bitew politycznych, gdy parlament odrzucił jego sztandarową reformę sektora energetycznego, który miał się stać całkowitą domeną monopolu państwowego. Natychmiast więc przepchnął przez Kongres kolejną nacjonalizację, tym razem złóż, wydobycia i produkcji litu, surowca kluczowego w przemyślę elektrycznym i elektronicznym. Wygrał, ale zwycięstwo może się okazać pyrrusowe dla przywódcy, dla którego ideologia i polityka liczą się więcej niż pragmatyzm i rachunek zysków oraz strat.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Spadaj komuchu
Głupi czy nie umie czytać? Wyraźnie jest napisane, że pełna nacjonalizacja była niewypałem. Od razu widać, że głupi troll...
>> naród kontrolował sam swoje surowce,
Pomieszanie z poplątaniem. Co to za różnica dla „narodu”’czy surowce wydobywa zagraniczna firma na warunkach określonych koncesją, czy krajowa prywatna, czy państwowa? Ważne, by skarb państwa otrzymywał wymierne korzyści. Ale ty słyszysz „zagraniczny koncern”, włącza ci się komunistyczna tresura i recytujesz na baczność teksty o złych korporacjach.
>> pewnie nawet nie będą wiedzieli do czego one służą.
Ciekawe czy losowo zapytany Meksykanin będzie wiedział co to lit?
TomiK
Wszystko zależy od tego ile wycisną za koncesję i innych opłat. Jak ktoś mądry to zarobi i na prywaciarzu. Jak głupi to sam nie zrobi ani nie zarobi.
>> Jak głupi to sam nie zrobi ani nie zarobi
I jeszcze będzie się tą głupotą chwalił.
TomiK
Skąd tu się tylu komuchów wzięło w komentarzach? Nie ważne kto wydobywa, ważne by koncesja na wydobycie była korzystna dla skarbu państwa.
TomiK