W cieniu wojny w odległej Europie, ale także sobotniego, już dziewiątego w tym roku północnokoreańskiego testu rakietowego oraz rekordowego skoku zachorowań na COVID-19 52-milionowa Korea Południowa idzie w środę do urn wybrać głowę państwa.

Dwaj główni rywale - Lee Jae-myung z rządzącej Partii Demokratycznej i Yoon Suk-yeol z konserwatywnej Partii Władzy Ludu - idą łeb w łeb. W sondażach dzielą ich trzy punkty, w granicach błędu statystycznego.  

Nie startuje obecny prezydent Moon Jae-in - bo w Korei Południowej konstytucja przewiduje tylko jeden, pięcioletni mandat.

O wyniku wyborów zdecyduje nie polityka zagraniczna, choć była ona obecna w kampanii, tylko gospodarka, ceny nieruchomości, które rosną, oraz rozwarstwienie majątkowe, które rośnie jeszcze szybciej.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze