Bōnenkai znaczy dosłownie: przyjęcie, by zapomnieć o mijającym roku. Uczestniczą w nim najczęściej osoby, których łączą na co dzień kolegialne więzi: koledzy z firmy, studenci, a nawet sprawujący wspólnie funkcje publiczne politycy.
Raz do roku taka grupa spotyka się na intensywny wieczór "nomunikacji" ("nomunication": połączenie angielskiego rzeczownika "communication" i japońskiego czasownika "nomu", który oznacza spożywanie napojów alkoholowych) zazwyczaj zorganizowany w pubie, restauracji lub klubie. Takie wyjście nie jest przypisane do żadnej sztywno ustalonej daty, ale odbywa się zwyczajowo w ostatnim miesiącu mijającego roku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Naszym odpowiednikiem są raczej firmowe wigilijki, a nie wyjazdy integracyjne.
A ze mną się szef nie napije?! Potem szefa musieliśmy wynieść, bo film mu się urwał. A i kilka ciąż się też zdarzyło!
Mój nie pije. Jak wychodzi z pokoju pierwszej pomocy to kitra wora do kieszeni i przeciera nos, chrząka i poharkuje, potem znów pociera nosek i idzie pracować.
Różnica polega na tym, że u nas imprezy firmowe są na ogół raz do roku, rzadko dwa razy w roku. Japończycy potrafią być zmuszani do wychodzenia z szefem "na kolejkę" parę razy w tygodniu, po czym oczekuje się od nich pełnej gotowości do stawienia się do pracy następnego dnia na 8 rano. Wyniszczająca organizm tradycja.
To niesamowite, ludzie czegoś chą niepszymuszani. Sraczka, bo ciebie nie zaprosili?
Świetny.
Podziękuj Justinowi McCurry'emu:
www.theguardian.com/world/2021/dec/01/utter-torment-japans-party-season-loses-lustre-as-workers-dread-drinking-with-the-boss
Ale Szef pije tylko z kotem.
I z Brudzińskim.
Lepiej czytać teksty przetłumaczone z Guardiana, niż teksty z rasistowsko-prawackich amerykańskich foxniuzów.
- The Guardian to dobra gazeta. Jak sami nie umieją, lepiej, że odpisują od kogoś, kto umie.
www.theguardian.com/world/2021/dec/01/utter-torment-japans-party-season-loses-lustre-as-workers-dread-drinking-with-the-boss
Ciekawe, czy Pan Red. Wencel wziął wierszówkę za tłumaczenie, czy za tzw. pisanie własnymi słowami?
To jest właśnie ta tzw. misja i dobre dziennikarstwo, o które Nadredaktor et consortes walczy ze swoim wydawcą xD
Jak chcę piczytać Guardiana, to czytam Guardiana. Na Wyborczej chcę czytać Wyborczą.
A co ciebie to obchodzi? Ty mu płacisz?
Nie lubię ludzi zaglądających innym do kieszeni!
Kto ci kazał to czytać? Mało jest innych artykułów?
Kto ci kazał komentować mój komentarz? Mało jest innych? xD